R E K L A M A
R E K L A M A

Hobby czy biznes? Rozmowa z prof. ANTONIM DUDKIEM

Rozmowa z prof. ANTONIM DUDKIEM, historykiem i politologiem.

Fot. Piotr Kamionka/Angora

– W cieniu walki kandydatów na urząd prezydenta – oprócz tych, którzy mają największe poparcie – toczy się też rywalizacja osób, o których istnieniu większość Polaków dowiedziała się dopiero teraz. Kogo z nich zaliczyłby pan do politycznego planktonu? Takich, którzy nie mają poparcia żadnej liczącej się siły politycznej, czy takich, którzy mogą liczyć na wynik poniżej jednego procenta?

– Można przyjąć różne kryteria. Żeby kandydat mógł zostać wpisany na listę wyborczą, musi przedstawić co najmniej 100 tysięcy podpisów poparcia. Mogłoby się wydawać, że ci kandydaci, którzy zbiorą podpisy, mogą liczyć na przyzwoity wynik. Nic bardziej mylnego. Leszek Bubel, który kandydował w latach 1995 i 2005, za pierwszym razem dostał 6825 głosów, czyli 0,04 proc., a to duża sztuka. Przypuszczam, że żaden z takich egzotycznych kandydatów nie zdobędzie więcej niż ułamek procentu. Tych kandydatów zaliczyłbym do trzeciej ligi.

– Stosując pana kryteria, do trzeciej ligi można chyba zakwalifikować także Macieja Maciaka, Aldonę Skirgiełło, Marka Wocha, Wojciecha Papisa, Wiesława Lewickiego, Pawła Tanajnę, Dawida Jackiewicza. A co z Krzysztofem Stanowskim, Adrianem Zandbergiem, Grzegorzem Braunem?

– Stanowskiego, podobnie jak panią Biejat, traktuję jako kandydatów drugoligowych, którzy przy szczególnym splocie okoliczności mogą przejść do pierwszej ligi.

 

Subskrybuj angorę
Czytaj bez żadnych ograniczeń gdzie i kiedy chcesz.


Już od
22,00 zł/mies




2025-02-17

Krzysztof Różycki