Była to kolonia abisyńska, perska, potem turecka (rządzili wtedy Jemenem Rasulidzi, dynastia pochodzenia tureckiego), wreszcie stała się kolonią angielską. Teraz jest ziemią szyitów, popierających Iran przeciw rządzącym sunnitom, których popiera Arabia Saudyjska. Po zburzeniu Jerozolimy przez Tytusa (rok 70 n.e.) do Jemenu spłynęła szerokim strumieniem fala uchodźców żydowskich. Ich rola w budowie kraju była tak znacząca, że władca tego obszaru Dhu Nuwas przeszedł na judaizm i ustanowił tę religię wiarą oficjalną. Z kolei gubernator perski Bazan przyjął islam i tak już zostało do naszych dni. Od roku 897 rządzili tam zajdyci. To zbliżona do szyitów umiarkowana sekta wyznawców Zajda, syna Alego ibn al-Husajna. Według „Dictionary of Islam” z roku 1885, który kupiłem w Kalkucie na ulicznym stoisku w dzielnicy Chowringhee, islam dzieli się co najmniej na 150 sekt. W tym szyici – na pięć. Niedawno pojawili się w Jemenie wyznawcy Husajna Badreddina al-Huti (Huti to miejscowość) zamordowanego przez służby specjalne sunnitów. Przywództwo sekty odziedziczyli po nim trzej bracia. Każdy z nich był religijnym liderem i każdy prowadził wojnę z salafitami. A salafici to istniejący od XIX wieku nurt domagający się powrotu islamu do źródeł, czym upodobnił się do wahabitów (czyli muzułmanów wyznających religię w formie czystej). Waśnie między sektami to zjawisko na południu Półwyspu Arabskiego codzienne i trwające tysiąc lat. Poza konfliktami religijnymi wspomnieć należy o roli Jemenu w handlu niewolnikami. Kupcy i marynarze arabscy wyprawiali się w tym haniebnym celu przez Morze Czerwone do wschodniej Afryki i przywozili stamtąd do Jemenu mnóstwo czarnych niewolników. Do dziś spotkać można w Sanie i innych miastach jemeńskich wielu ich potomków. Kiedy rynek arabski został już nasycony, Arabowie z Zanzibaru doszli do porozumienia z Portugalczykami i zajęli się dostawami niewolników wywożonych potem do obu Ameryk. W średniowieczu Jemen odgrywał w gospodarce świata arabskiego ogromną rolę.
Otwarta wojna domowa w Jemenie,
a przynajmniej jej ostatnia faza, toczy się w odpowiedzi na interwencję USA w Iraku. Irak, podobnie jak Jemen, jest państwem szyitów i sunnitów, którzy też ze sobą wojują. Warunki geograficzne sprzyjają w wojnach technikom partyzanckim, jeśli walki toczą się na terenach należących do partyzantów, zwłaszcza w dżungli lub w górach. Warto przy okazji zwrócić uwagę na fakt, że w wiekach XIX i XX wszystkie wojny partyzanckie kończyły się klęskami armii regularnych. Francja przegrała dwie takie wojny w Indochinach i w Algierii. Anglicy w Sudanie, południowej Afryce i Afganistanie, Rosjanie w Afganistanie, USA w Wietnamie. Wyjątkiem jest armia syngaleska, która rozbiła partyzantkę Tamilskich Tygrysów w Sri Lance.
Jemen to trzy pasy:
nadmorski będący zapleczem piratów, górski do wysokości 4000 m n.p.m. i pustynny. Korzystają z tych „udogodnień” partyzanci Huti, których część zajmuje się piractwem w Zatoce Adeńskiej. Piraci dobrze władają językiem rosyjskim, co oznacza, że w przeszłości byli szkoleni w ZSRR jako dowódcy marynarki wojennej. To samo dotyczy piratów somalijskich. Mam osobiste doświadczenia z piractwem. Kiedy ORP „Wodnik” pod komandorem Żmudą wracał z Indii przez Morze Czerwone, zasugerowałem dowódcy, aby wyposażył wartę w ostrą broń… I komandor tak postąpił, zachowując przy okazji procedury dyplomatyczne. Huti dysponują ciężkim sprzętem, który pozwala im prowadzić operacje zaczepne także poza rejonem górskim. Mowa o katiuszach i czołgach typu T. Sprzęt był i jest dostarczany przez Iran, co spowodowało wysyłkę na front samolotów F-15 przez Arabię Saudyjską. W dzisiejszej fazie wojny sprzętu radzieckiego ze sprzętem amerykańskim i angielskim w Jemenie zwraca uwagę szereg prób wyeliminowania tego pierwszego metodą bombardowania arsenałów i magazynów Huti. Taką samą taktykę stosują Amerykanie w Syrii, atakując cele będące zapleczem wojsk syryjskich, które także korzystają ze wsparcia Iranu. Amerykanie nie chcą atakować bezpośrednio państwa ajatollahów, choć mają do czynienia z proirańskim Hamasem w strefie Gazy. Izrael, Syria, Irak, Jemen to ogniska w każdej chwili gotowe wybuchnąć pełnym płomieniem. Przy czym Amerykanie i ich sojusznicy muszą być przygotowani na pełnowymiarowy konflikt na Dalekim Wschodzie ze względu na niepewny los Tajwanu i wojowniczą politykę Korei Północnej. A jeszcze mamy Rosję w Ukrainie…