Pisarz urodzony w 1894 roku był uważnym obserwatorem rewolucji 1905 roku, przesiąkł legendą „Pancernika Potiomkina”, widział żydowski pogrom w pododeskim Mikołajewie, gdzie kilka lat mieszkali jego rodzice. „W Odessie żyło kilkanaście tysięcy Polaków, Grecy, Ormianie i Tatarzy”. W porcie cumowały „parowce z Newcastle, Cardiff, Marsylii i Port Saidu”; można było tam spotkać „Murzynów, Anglików, Francuzów i Amerykanów”, notował młody Babel.
Miał 14 lat, gdy uświadomił sobie życiowy wybór – literaturę. Kochał Czechowa i Guy de Maupassanta. Napisał niewiele, co nie neguje jego miejsca w pierwszej lidze światowej literatury. A to dzięki „Armii Konnej” i „Opowiadaniom odeskim”. Jak pisze Aleksander Kaczorowski, biograf Babla, ten „był mistrzem pierwszych zdań. Był też mistrzem zdań drugich i, prawdę mówiąc, wszystkich kolejnych. Takiego stylisty Rosja nie znała od czasów Gogola”. I był wnikliwym, uważnym obserwatorem, o którym Canetti napisał, że „najbardziej lubił obserwować z ukrycia”.
Nie znaczy to, że był podglądaczem. Widać to na kartach „Konarmii”. „Babel pisarz mógł zakładać maskę nieśmiałego inteligenta, który ma okulary na nosie, a w duszy jesień” – w samym środku polskiej kampanii jeździ z Kozakami bez broni, lituje się nad zarzynanymi jeńcami, sam wzbrania się dobić rannego towarzysza i tylko z trwogą i fascynacją przygląda się torturom i gwałtom”. Takie podejście zjednało mu miliony czytelników na świecie, ale i skazało na długoletni spór z Siemionem Budionnym, dowódcą Armii Konnej, który nie mógł wybaczyć Bablowi, że nie uwiecznił strategicznych dokonań tej anachronicznej formacji, a skupił się na naturalistycznym opisie zbrodni dokonywanych na jeńcach polskich, Żydach i Ukraińcach. Zbrodniach godnych mongolskich zagonów.
Subskrybuj