R E K L A M A
R E K L A M A

Nieprawdziwe opowieści o wyjeździe do Anglii. Rodzina zabiła lokatora siekierą cz. I

Proces w sprawie zabójstwa w Poczesnej zaczął się w połowie września minionego roku. Prokuratura nie ma wątpliwości, że zbrodni dopuścili się dwaj krewni, ale motywacja nie jest do tej pory znana.

Rys. Mirosław Stankiewicz

Do zarzutów przyznał się przed sądem tylko oskarżony Sławomir P., ale odmówił składania wyjaśnień. Potwierdził jednak wszystko, co mówił podczas śledztwa. Zapytany przez prokuratora Michała Wolaka, czy był w konflikcie z pokrzywdzonym, odpowiedział:

– Nigdy nie byłem skonfliktowany z Tomaszem Z. Nie biłem się z nim i nie kłóciłem, bo bardzo dobrze się dogadywaliśmy. To mój wujek ciągle go wyzywał. Jak byłem u siebie w pokoju, bez przerwy słyszałem jakieś wrzaski i krzyki. A później, jak już mówiłem na przesłuchaniach, chciał zrobić porządek z pokrzywdzonym. Wiele razy zresztą żalił się, że jak Tomasz sprzątał, to wyrzucał wiele dobrych rzeczy. I to strasznie wkurzało wujka. Jak jednak wtedy mówił o tym zrobieniu z Tomaszem porządku, myślałem, że chodzi mu o wyrzucenie go z mieszkania, a nie o zabicie.

Strach przed wywózką do lasu

Oskarżyciel chciał ustalić, dlaczego Sławomir P. pomagał w zabójstwie Tomasza Z., a później w ukryciu jego zwłok.

– Byłem bardzo wystraszony i bałem się wujka.

– Dlaczego nie zgłosił pan tego na policji?

– Wielokrotnie grożono mi, że jak to zrobię, zostanę wywieziony do lasu i zabity. Tak mówili moi dawni koledzy ze szkoły podstawowej, ale nie pamiętam ich imion i nazwisk… Wujek też mnie straszył…

 

Subskrybuj angorę
Czytaj bez żadnych ograniczeń gdzie i kiedy chcesz.


Już od
22,00 zł/mies




2025-01-13

Jacek Binkowski