2 stycznia rano zwłoki znalazł przypadkiem właściciel zakładu pogrzebowego, który pojawił się na terenie parafii z pracownikami, by przygotować ceremonię zleconą przez klienta. Makabrycznego odkrycia dokonał po tym, jak podwładny poprosił go o pokazanie lokalu ratowania noworodków, którego plakat z hasłem „Żadne dziecko nie jest błędem” wisiał na bramie: – Najpierw otworzyłem bramę, potem drzwi wejściowe. Nie mogłem uwierzyć własnym oczom: w środku był mały chłopiec, martwy. Był nieruchomy, bladosiny, obok niego nie było niczego: żadnego smoczka, butelki, ubranka na zmianę ani karteczki. Zadzwoniłem pod numer 118.
Telefon nie zadzwonił
Teraz w bramie od strony ulicy przechodnie kładą maskotki i kwiaty, a zielone drzwi zostały opieczętowane przez służby. Krótko po ujawnieniu zwłok 62-letni ksiądz Antonio Ruccia oświadczył: – Jestem w Rzymie, ale mój telefon komórkowy podłączony do inkubatora nie zadzwonił. Po kilku dniach skorzystał jednak z prawa do odmowy składania zeznań. Z kolei elektryk wyjaśnił, że przed świętami był usuwać awarię i że po jego interwencji system działał prawidłowo. Twierdził, że w grudniu w okolicy były przerwy w dostawie prądu, blackout mógł wpłynąć na sprawność urządzeń. Policja i prokuratura współpracują przy wyjaśnianiu kulis tego poruszającego zdarzenia, zbierając informacje, które pozwolą ustalić, kto podrzucił dziecko, i przede wszystkim zrozumieć okoliczności, które doprowadziły do tragedii.
Stan dziecka był zły
Sekcję zwłok powierzono Instytutowi Medycyny Sądowej Polikliniki w Bari. Na kompletne wyniki trzeba czekać 60 dni, ale już wiadomo, że chłopczyk miał 3 – 4 tygodnie, był zaniedbany, niedożywiony, odwodniony i wyziębiony. Miał kilka drobnych, powierzchownych otarć, być może spowodowanych przez pasożyty skóry. Chociaż kwestia, czy podrzucono go żywego, czy martwego, pozostanie otwarta do momentu uzyskania wszystkich wyników zleconych badań, to śledczy skłaniają się ku pierwszej hipotezie, ponieważ temperatura zwłok była taka sama jak temperatura pomieszczenia, jakby dziecko pozostawało w nieczynnej kołysce termicznej przez dłuższy czas, aż do śmierci. Media również nie przestają drążyć sprawy. Czy niemowlę przyszło na świat w szpitalu? Czy na pewno alarm zawiódł, a może proboszcza powiadomiono w inny sposób? Czy maluch był martwy, kiedy przyniesiono go do przykościelnego okna życia, i chodziło tylko o to, aby zagmatwać śledztwo? Dlaczego sygnał z inkubatora programowo miał być kierowany do księdza, a nie na przykład do szpitala?
To był trzeci osesek pozostawiony w uruchomionym w 2014 roku oknie życia przy kościele Świętego Jana Chrzciciela. W 2020 roku znaleziono tam chłopca, który otrzymał imię Luigi, zaś przed Wigilią 2023 roku dziewczynkę – Marię Grazię. Okno życia pozwala na anonimowe zrzeczenie się dziecka. Wymyślono je pod koniec XII wieku, a pierwsze pojawiło się w szpitalu w Marsylii. Obecnie w Italii jest czynnych 70 takich okien. Od 2007 roku uratowano dzięki nim kilkanaście noworodków w różnych częściach kraju. We Włoszech jest też opcja anonimowego porodu i pozostawienia noworodka na oddziale. Każdego roku ok. 300 dzieci zostaje porzuconych na porodówce.