Nie uważam, że należy traktować go, jak chce prof. Sadurski, jako dziecko specjalnej troski, ale twierdzę, że Duda, choć wyrósł na ładnego chłopca, nadal pozostaje głęboko niedojrzały. Ostatnie wydarzenia, które przyniosły Polsce wstyd na cały świat, tego dowodzą. W telewizyjnym orędziu, poświęconym dwóm skazanym kolegom z partii, prezydent państwa cztery razy wyznał, że jest wstrząśnięty. Że sąd skazał Kamińskiego i Wąsika, że tacy uczciwi, że policja ich aresztowała, że sąd polecił zamknąć ich w więzieniu i takie tam.
Wyrażając z bólem, jaki jest wstrząśnięty, ani przez chwilę nie okazał, że jest zmieszany. Że mówi o ludziach winnych i skazanych prawomocnym wyrokiem, do czego doszło, bo kilka lat wcześniej sam popełnił błąd, ułaskawiając ich przed osądzeniem. Że próbował uczynić z siedziby prezydenta azyl dla politycznych towarzyszy, by umknęli przed sprawiedliwością i uniknęli losu. Nic nie skonfundowało prezydenta, bo na konfuzję jest odporny. Nie doszłoby do granicznych sytuacji, jakie oglądaliśmy w minionym tygodniu, gdyby Duda przestał odgrywać monarchę i wyszedł z roli nieomylnego papieża.
Subskrybuj