Simmonsa zwolniono w lipcu 2023 roku. W grudniu uznano go za niewinnego w związku z morderstwem Carolyn Sue Rogers z 1974 roku. Wyrok uchylono, kiedy sąd stwierdził, że prokuratorzy nie przekazali obrońcom wszystkich dowodów – pominięto na przykład to, że świadek wskazał innych podejrzanych. W 1975 Simmons miał 22 lata. On i współoskarżony Don Roberts zostali uznani za winnych i skazani na karę śmierci, którą zamieniono na dożywocie.
W rozmowie z BBC Simmons opowiada, że w styczniu 1975 roku był jedną z kilku osób aresztowanych na imprezie pod „fałszywymi zarzutami rabunku”. Doprowadzono go na komisariat, gdzie funkcjonariusze poprosili go o udział w okazaniu podejrzanych w związku z morderstwem, do którego doszło 30 grudnia 1974 roku podczas napadu na sklep monopolowy na przedmieściach Oklahoma City. Carolyn Sue Rogers, która pracowała tam jako ekspedientka, zginęła postrzelona w głowę. Simmons opowiada, że wówczas dopiero co skończył 21 lat i nie wiedział, że ma prawo do adwokata ani że może odmówić policji.
Trzy dni po napadzie 18-letnia wówczas Belinda Brown – klientka, która podczas zdarzenia również została postrzelona – powiedziała policji, że napadu na sklep monopolowy dokonało dwóch czarnoskórych mężczyzn, i pomogła rysownikowi wykonać portrety pamięciowe. Kilka dni po opuszczeniu szpitala poproszono ją o wskazanie przestępców podczas okazania podejrzanych. Prawnik Simmonsa, Joe Norwood, mówi, że nigdy nie zidentyfikowała Simmonsa, tylko wskazała na pewne cechy napastnika, co pasowało też do trzech innych okazanych.
Simmons nadal próbuje się dowiedzieć, dlaczego uznano go za winnego, skoro świadek go nie zidentyfikował. Na dodatek w czasie, gdy doszło do napadu, Simmons przebywał w Luizjanie. Żaden detektyw zajmujący się tą sprawą nie sprawdził jego alibi. Simmons nie nazywa swego przypadku pomyłką sądową, bo jego zdaniem to nie błąd, lecz celowe działanie. Pamięta, że w roku 1975 w Oklahomie nadal wyczuwało się rasizm, a policja miała mnóstwo nierozwiązanych spraw, co wywierało presję na funkcjonariuszy. Simmons przez 48 lat wierzył, że w końcu prawda wyjdzie na jaw i zostanie zwolniony z więzienia. Miewał załamania i ataki paniki, ale liczył, że kiedyś odzyska dobre imię. Podkreśla, że ostatecznie nie tracił wiary tylko dlatego, że był niewinny. Rok przed zwolnieniem z więzienia zdiagnozowano u niego raka wątroby.
Teraz najbardziej cieszą go proste rzeczy, których nie mógł robić w więzieniu – obserwowanie zmieniających się pór roku, barw liści. Nie widział tego prawie przez pół wieku. Odkąd wyszedł na wolność, doświadcza wielu silnych emocji. Mówi, że najsilniejsza jest wdzięczność. Boże Narodzenie mógł spędzić z synem, trójką wnucząt i siedmiorgiem prawnucząt. Czasami tylko czuje gorycz z powodu całych dziesięcioleci utraconego życia. Stan Oklahoma nie wydał nawet komunikatu z przeprosinami. Z więzienia wyszedł bez rzeczy osobistych ani pieniędzy na podstawowe potrzeby.
W Oklahomie ludzie niesłusznie skazani, a odsiadujący wyrok, kwalifikują się do odszkodowania w wysokości około 3,6 tys. dolarów za każdy rok spędzony w więzieniu. Simmons uważa, że ta rekompensata nie zostanie przyznana mu przez lata. Simmons chce się dzielić swoją historią i działać na rzecz reformy systemu sądownictwa. To jego misja. Chce pomóc tym, którzy są w takiej samej sytuacji, w jakiej był on. Pragnie też dobrze się bawić przez resztę życia i podróżować po świecie. Próbuje poradzić sobie z trudnymi emocjami, bo chce jak najlepiej wykorzystać to, że wreszcie jest wolny. Przyznaje, że prawie przez pół wieku towarzyszyły mu gniew i rozgoryczenie, ale teraz chce się z tym uporać. Uważa, że co się stało, to się nie odstanie i nie ma się nad czym rozwodzić.