R E K L A M A
R E K L A M A

Stalin w tropikach. Dla Europejczyków to absurd

Ukryty w zaułku przed ciekawskimi spojrzeniami przechodniów sklep rozłożony jest na dwóch poziomach, będących w zasadzie odrębnymi mikrokosmosami. Przy okratowanych okienkach na parterze tłoczą się kierowcy tuk-tuków, zdeterminowani tak, jakby jutro miało nie nadejść. System jest nieco skomplikowany – w pierwszym się płaci i odbiera rachunek na dużym, sygnowanym przez władze stanu druku, dopiero w drugim wydawany jest towar. Gdy wreszcie nadejdzie ich kolej, troskliwie otulają nabytek w foliową torebkę, chowają w kieszeni obszernej szaty i idą do pojazdu zaparkowanego w prowadzącej do sklepu bramie. 

Fot. autor

Piętro wyżej jest lepszy świat, zwany ladą premium. Możliwość samodzielnego wyboru asortymentu, klimatyzacja, światowe marki i lodówki do chłodzenia butelek kingfishera. Niektórzy konsumują na miejscu. Wysoka rampa do rozładunku chroni przed ulewnym deszczem, nieopodal ulokował się punkt z papierosami na sztuki. Na brudnej ścianie sąsiedniego budynku, obok dorodnej palmy, plakat. Znaki alfabetu malajalam nic nie mówią, ale złowrogi symbol sierpa i młota przyprawia o dreszcze. Łacinką napisane są tylko trzy litery: CPI. Communist Party of India. Witamy w Kerali. 

Subskrybuj angorę
Czytaj bez żadnych ograniczeń gdzie i kiedy chcesz.


Już od
22,00 zł/mies




2025-01-08

Mateusz Żemła