– Po raz drugi nie udało się panu przepłynąć Bałtyku.
– Zabrakło ponad 50 kilometrów z wyznaczonych 170. Wystartowałem 15 sierpnia ze szwedzkiej miejscowości Löderup, a meta miała być w Kołobrzegu. Niestety, musiałem wyjść z Bałtyku po 40 godzinach. Płynąłem ze średnią prędkością trzech i pół kilometra na godzinę, ale kiedy znalazłem się w mocno niesprzyjającym prądzie, to tempo spadło do kilometra na godzinę. Czułem, jak morze wciąga mnie niemal do środka. Musiałem zrezygnować. To były ciężkie chwile, bo przecież cały rok przygotowywałem się do tej próby. Ogarnął mnie smutek, ale moi przyjaciele szybko wyprowadzili mnie na dobre emocjonalne tory i niemal natychmiast podjąłem decyzję, że spróbuję za rok. Jestem przekonany, że Bałtyk jest w moim zasięgu.
– Przed rokiem płynął pan w odwrotnym kierunku. Start był w Kołobrzegu…
Subskrybuj