Pan Stanisław mieszkał samotnie w niewielkim mieszkaniu socjalnym przy ul. Lelewela w Słupsku. Choć nie był jeszcze w podeszłym wieku, od dawna pozostawał na rencie. Blok miał złą opinię – zamieszkiwał go tzw. element – ale Stanisław wyróżniał się nienagannym prowadzeniem i niezłą sytuacją finansową. Renta była wysoka, a dodatkowo dorabiał jako nocny stróż. Według policyjnych akt był bezkonfliktowy i pomagał sąsiadom. Miał słabość do alkoholu, lecz nigdy nie zaniedbywał obowiązków – jeśli planował się napić, brał wolne. Miał pokaźny zbiór książek o tematyce wojennej, których był pasjonatem; nieraz pożyczał je znajomym. Często odwiedzał też lokalną bibliotekę.
Być może późniejsze tragiczne wydarzenia miały związek z wizytą pana Zenona w banku 23 kwietnia 2010 r. Rano, jako stały klient, bez przeszkód pobrał 5000 zł na paszport. Wcześniej odwiedził osiedlowy sklepik, gdzie chwalił się, że idzie po pieniądze. Wracając, znów tam zajrzał – kupił piwo i zrobił drobne zakupy. Jak ustalono, wypił piwo za sklepem w towarzystwie stałych bywalców, pokazując im gotówkę. Potem prawdopodobnie wrócił do domu. Około godz. 14 odwiedził dwa sklepy, spożywczy i monopolowy, w towarzystwie sąsiadki z tego samego budynku (ok. 50 lat). Kupili alkohol, za który zapłacił lekko już podchmielony Zenon, ale resztę ze stuzłotowego banknotu zabrała kobieta. Od razu poszli do jej mieszkania, gdzie wypili buteleczkę. Potem Zenon odwiedził zaprzyjaźnione małżeństwo z tego samego bloku, zjadł obiad i – oczywiście – wypił trochę alkoholu. Pojawił się też wujek gospodarzy, który chodził po kolejne trunki opłacane przez gościa. Zenon pieniądze wyjmował z kieszeni kamizelki – dobrze to zapamiętano. Przed wyjściem pożyczył małżeństwu sto złotych.
W drodze do siebie wstąpił jeszcze do sąsiada z parteru. Po kilkunastu minutach dotarł wreszcie do mieszkania. Trzeba mieć końskie zdrowie, by w kilka godzin zaliczyć taki towarzyski maraton. Warto zauważyć, ile osób w tym czasie „nabyło wiedzy” o jego gotówce. To mogło być przyczyną nieszczęścia, które wydarzyło się tej nocy…
Tuż przed północą dyżurny słupskiej komendy odebrał telefon – sąsiadka pana Zenona usłyszała zza ściany odgłosy bicia i wezwała policję. Patrol pojawił się po czterech minutach. Już na klatce funkcjonariusze zauważyli wybiegającego z mieszkania Zenona mężczyznę, który schronił się w innym lokalu i nie reagował na wezwania. W środku znaleziono ciało gospodarza – leżało na podłodze, wokół panował bałagan. Napastnicy nie przeszukiwali mieszkania, zabrali tylko pieniądze, które miał przy sobie.
Lekarz pogotowia ustalił, że sprawca (lub sprawcy) skakał po ofierze, łamiąc żebra – odłamki uszkodziły organy wewnętrzne, co doprowadziło do śmierci. Prawdopodobnie było dwóch napastników. Drzwi do mieszkania pozostały otwarte, a gospodarz – „zmęczony” alkoholem – zasnął. Nie odwiedzili go kolejni biesiadnicy, lecz amatorzy szybkiego zysku. Być może nie znaleźli gotówki, dlatego potraktowali go tak brutalnie.
A co z mężczyzną, którego policjanci zauważyli, gdy wybiegał z mieszkania Zenona? To sąsiad, który po ucieczce zabarykadował się u siebie. Wezwani antyterroryści wyważyli drzwi, sądząc, że mają do czynienia ze sprawcą. Tymczasem on, słysząc wcześniej krzyki, próbował pomóc – wszedł do środka, zobaczył ciało i spanikował.
Po pewnym czasie zatrzymano dwóch młodych mężczyzn podejrzanych o zabójstwo, jeden był synem kobiety z tego samego bloku. W dniu tragedii widziano ich na klatce schodowej, a ich zeznania pozostawały niespójne – wersje zdarzeń zmieniali kilkukrotnie. Policja była niemal pewna, że ma do czynienia ze sprawcami, ale brak twardych dowodów zmusił ją do zwolnienia zatrzymanych. Ci później unikali przesłuchań, a jeden odmówił udziału w eksperymencie z wariografem. Czy to oni? Na samych poszlakach trudno było oprzeć zarzuty i skierować sprawę do sądu. Córka zamordowanego, mieszkająca w Poznaniu, przez lata interesowała się śledztwem, choć z czasem straciła nadzieję na wykrycie morderców. Kiedyś wyznała, że ma wyrzuty sumienia, że nie zabrała wcześniej ojca z feralnego bloku z „nieciekawym” towarzystwem.
Wiesz coś o tej zbrodni – pisz: rzecznik-kwp@gd.policja.gov.pl