R E K L A M A
R E K L A M A

Magia i polityka. W niektórych krajach świąteczna gorączka już trwa

Watykan i Wenezuela już odpalają Boże Narodzenie. Choć to dopiero październik, w Caracas rozbłysła choinka, a Watykan ogłosił szczegóły tegorocznej szopki i świątecznego drzewka. Nastroje bożonarodzeniowe startują coraz wcześniej. Jedni widzą w tym magię, inni politykę.

Fot. Pexels

Nie ma srogich mrozów, ale w miastach już czuje się święta. Bombki powoli wypełniają sklepy, internet liczy dni do Wigilii, a metropolie się rozświetlają, jakby grudzień właśnie się zaczął. Świąteczna gorączka wystartowała z przyspieszeniem – w Watykanie zgodnie z tradycją, w Wenezueli zgodnie z decyzją prezydenta. W świecie pełnym niepokoju święta jawią się jako ostatnia bezpieczna przystań, do której wszyscy chcemy dopłynąć, nawet przed czasem.

W Caracas choinka stanęła na placu Bolívar. Uroczystość otwarcia sezonu świątecznego przypominała sylwestra: koncerty, fajerwerki, występy uliczne i tłumy. Oficjalna linia rządu to hasło „Rozpalamy radość i jedność”. Nieoficjalna? Raczej przykrywka dla ekonomicznego chaosu. W kraju pogrążonym w kryzysie święta stały się narzędziem – i terapeutycznym, i propagandowym. Maduro od lat rozkręca je wcześniej, by dać obywatelom namiastkę normalności. I wie, co robi – bo to działa. Choinka i światła mają moc, której nie trzeba tłumaczyć. Wprowadzają lekkość, nadzieję, przyjemny rytuał. Ludzie tego naprawdę pragną.

Wszędzie, gdzie tylko pojawiają się świąteczne dekoracje, zmienia się ton rozmów. W mediach społecznościowych przybywa zdjęć kakao z pianką i pierwszych prezentów. W księgarniach rosną stosy ciepłych historii o miłości, powrotach do domu i drugich szansach, które wielu traktuje jak obowiązkową lekturę adwentową. To też część symboliki: zakupy, książka pod kocem, światełka w oknie, płyta z kolędami puszczona po raz setny, mimo że wszyscy znają ją na pamięć. Ten klimat to coś więcej niż marketing. To społeczna potrzeba chwili.

W Watykanie święta są nie tylko ładne, lecz także kipiące znaczeniami. Na placu Świętego Piotra stanie w tym roku 27-metrowy świerk z Trydentu, lecz to szopka z Kampanii przyciągnie największą uwagę. I słusznie, bo to nie będzie zwykła dekoracja, tylko duchowy manifest. W środku zobaczymy pasterza z twarzą lokalnego księdza Smaldone i Świętego Alfonsa Marię Liguoriego, grającego kolędę przy klawesynie. Wokół nich dzieci, warzywa z południa Włoch i Matka Boża Trzech Koron ułożona z kwiatów. Nad nimi zegar wahadłowy, symbol regularnej modlitwy, i kobieta wyglądająca z balkonu jakby w zachwycie nad tajemnicą Wcielenia. W głębi sceny czekać będzie rybak z wielką kotwicą – symbolem nadziei i zaproszeniem do przejścia przez Drzwi Święte w bazylice watykańskiej. Obok niego stanie pasterz o twarzy księdza Russo – kolejnego lokalnego kapłana, którego życie naznaczyły cierpienie i cicha służba drugiemu człowiekowi.

Każda figura, każdy detal szopki wyjawi coś istotnego. Tu nie ma przypadku ani dekoracyjnych zapychaczy. Jak podkreśla biskup Giuseppe Giudice, „to nie kicz, ale przesłanie”. Szopka jest manifestem. Jej zadanie polega na wydobyciu z pamięci wiernych, że święta to powrót do siebie, do innych, do tego, co naprawdę się liczy. A co się liczy? Życie – zwłaszcza to, które dopiero zaczyna oddychać. Właśnie dlatego słynną Aulę Pawła VI ozdobi szopka z Kostaryki autorstwa Pauli Sáenz Soto, która już wcześniej zachwyciła Watykan swoimi pracami. W nowym dziele artystka łączy wołanie o pokój z prostym, ale mocnym apelem o to, żeby chronić życie od samego początku.

Tegoroczne święta przychodzą wcześniej niż zwykle, i każdy ma ku temu swój powód. W Wenezueli to sposób na podgrzanie społecznych emocji, w Watykanie – ciche przypomnienie, że nadzieja nigdy nie wychodzi z mody. A w świecie, gdzie wszystko wydaje się kruche i niepewne, święta – nawet te wyprzedzające kalendarz – stają się punktem zaczepienia. Znakiem, że coś jeszcze trwa. Że coś jest na swoim miejscu. Nie każdy wpadnie w zadumę, nie każdy zatrzyma się przy Ewangelii. Ale niemal każdy sięgnie po coś, co pachnie grudniem. Świąteczne domki Lemax, migoczące latarenki, miniaturowe sanie i lodowiska rozlewają się po galeriach, jarmarkach i witrynach. Dla dzieci to czysta bajka, dla dorosłych – cichy azyl. Bo dziś nawet sztuczny śnieg i pluszowy renifer potrafią dać to, za czym naprawdę tęsknimy: chwilę spokoju i złudzenie, że wszystko jest dokładnie tak, jak być powinno. ( 

2025-10-20

(ANS) Na podst.: lastampa.it, diocesinocerasarno.it, repubblica.it, rainews