W trakcie prowadzonego dochodzenia zwykle wyprzedza policję swym bystrym tokiem rozumowania i jest o wiele bardziej spostrzegawcza niż zawodowi śledczy. Kryminały z panną Marple stały się hitami i wielokrotnie przenoszono je na ekran.
Jane Marple to postać literacka, natomiast dziennikarka Loretta McLaughlin to zapomniana bohaterka, która rozwikłała sprawę seryjnego mordercy z Bostonu. W latach 1962 – 1964 w Bostonie grasował morderca kobiet. Wykorzystywał seksualnie swe ofiary, torturował i dusił, a na koniec zawiązywał im na szyi kokardy. Nikt nie łączył tych morderstw i nikt nie ostrzegał kobiet przed wpuszczaniem obcego do mieszkania. Zabójca udawał bowiem pracownika administracji, który ma dokonać jakichś napraw. Dopiero dziennikarka z ambicjami Loretta McLaughlin połączyła kropki.
Najnowszy film Matta Ruskina „Dusiciel z Bostonu” opowiada historię potwornych morderstw z perspektywy Loretty i jej redakcyjnej koleżanki Jean Cole. To te kobiety, a nie ich koledzy z działu kryminalnego, zwróciły uwagę, że morderca ma swój modus operandi, to one nadały mu przydomek, który się przyjął – „dusiciel z Bostonu”. To wreszcie one zdemaskowały nieporadność i niekompetencję bostońskiej policji i w sposób aktywny, prowadząc śledztwo dziennikarskie, przyczyniły się do wykrycia sprawcy
Subskrybuj