Zbliżała się godzina czternasta. Telefon zadzwonił w momencie, kiedy inspektor Nerak wychodził ze swojego pokoju. Policjant podniósł słuchawkę i usłyszał głos Bartłomieja Nowakowskiego, znajomego członka rady miejskiej.
– Dzień dobry, proszę wybaczyć, że zawracam panu głowę, ale potrzebuję pańskiej pomocy. Czy mógłby pan przyjechać do mnie do domu?
Kilka minut później Nerak zaparkował przed piętrową willą stojącą na jednej z peryferyjnych uliczek. W drzwiach przywitał go Bartłomiej Nowakowski, zaprowadził do pokoju, w którym na podłodze leżały zwłoki kobiety, i zaczął relacjonować: – Kilka minut przed telefonem, który do pana wykonałem, wróciłem do domu. Przygotowałem obiad i zawołałem żonę, aby zeszła do kuchni. Opiekuję się nią od chwili, gdy dowiedziała się, że jest chora na raka, którego nie da się już usunąć podczas zabiegu chirurgicznego, a i chemioterapia nie rokuje dużych nadziei. Po tej diagnozie małżonka załamała się psychicznie. Mimo mojego kilkukrotnego nawoływania z jej pokoju nie dochodziły żadne odgłosy. Zaniepokojony poszedłem na górę i kiedy wszedłem do pokoju Anny, zobaczyłem ją leżącą na podłodze obok stolika, na którym stała szklanka z resztkami kawy. Gdy dotknąłem tętnicy szyjnej Ani, zorientowałem się, że nie żyje. Poczułem też delikatny zapach migdałów. Natychmiast zorientowałem się, że Ania popełniła samobójstwo. Niczego już nie dotykając, zszedłem na dół i zadzwoniłem do pana, aby poradzić się, co mam w tej sytuacji robić. Nie zadzwoniłem pod numer alarmowy, ponieważ nie chcę, aby to nieszczęście stało się pożywką dla wścibskich mediów. Mam nadzieję, że pan zrozumie moje…
Subskrybuj