Innym przypominał Szpiega z Krainy Deszczowców. Porównania do profesora Kleksa uważam za szczególnie krzywdzące dla tego bohatera Brzechwy, którego dziwactwa – zupełnie nie tak jak tu – służyły jedynie do przykrywania dobra i życzliwości.
Teraz się wyjaśniło. Najsłynniejszy ostatnio urzędnik Tomasz Mraz, świadek koronny przeciwko ziobrystom, jest tworem Romana Giertycha. „Podobno Giertych, równocześnie obrońca Mraza, namówił go na przybranie ekstrawaganckiego stylu, zakręconych wąsów itd., bo dyrektor nie chciał ujawniać swojego realnego wizerunku w obawie przed reakcją społeczną” – spekulacje Tygodnika Powszechnego potwierdził rozwój wypadków. Kiedy dziennikarze Wirtualnej Polski pokazali Mraza z jego prawdziwym wyglądem, Giertych… im tego zabronił. Rości sobie do Mraza prawa autorskie, i to wyłączne. Tylko on może decydować, co Mraz mówi i jak ma wyglądać.
Pierwotne skojarzenia okazały się o tyle mało trafne, że naprawdę Mraz reżyserowany przez Giertycha odtwarza postać inspektora Clouseau z serii filmów „Różowa Pantera”. To ten gamoniowaty policjant – a jakże – z wąsikiem, z niewzruszonym autyzmem, „popełnia wszelkie możliwe gafy i głupstwa, co staje się jego zaletą, bo przestępcy, zdezorientowani jego absurdalnym postępowaniem, wpadają w końcu w ręce wymiaru sprawiedliwości”. Co czytamy w opisie fabuły, która właśnie na naszych oczach jest realizowana.
Kariera naszego inspektora Clouseau przebija filmowy pierwowzór. Na pierwszym jej etapie trafia on do grupy dość nieporadnych aferzystów, jacy opanowali Ministerstwo Sprawiedliwości, wyprowadzając stamtąd pieniądze na swoje cele prywatne; muszą być naprawdę zdesperowani, że posługują się takimi pomocnikami jak Mraz. Ten bowiem wszystko im psuje i zamiast wykonywać swoje przestępcze obowiązki, do jakich został wynajęty i za które bierze od nich pieniądze, zajmuje się tylko nagrywaniem tego, co kto do niego mówi. Wydaje się nawet, że nie bardzo to rozumie, co bardzo przydaje mu się, kiedy po wysypaniu się całej akcji wydaje swoich patronów.
Szajka z Ministerstwa Sprawiedliwości prowadzi tymczasem jakąś porąbaną działalność – bardziej dewiacyjną niż zbrodniczą – a mianowicie obdarowuje różne gminy, strażaków i gospodynie wiejskie (głównie z Podkarpacia) czekami, w posiadanie których nielegalnie weszła. W zamian oczekuje, aby obdarowani z wdzięcznością na nich głosowali. Tyle że nikt tego nie robi. Wiceminister sprawiedliwości z Suwerennej Polski, który wywiózł do Rzeszowa prawie całe wyposażenie ministerstwa, chcąc zostać prezydentem tego miasta, przegrywa w pierwszej turze. Ciekawe, czy Rzeszowowi każą teraz te nienależne podarunki zwrócić.
Działalność szajki polega więc na tym, że kradną i rozdają nie swoje za darmo. Trudno się nawet dziwić, że obecnie – kiedy to do nich dociera – się tego wstydzą i chcą to ukryć. Tu wkracza inspektor Clouseau, który już zapuścił wąsa.
Przyznaje się do wszystkiego i dlatego – będąc kimś z wiszącym nad nim pewnym wyrokiem karnym – może zachować intratną posadę w banku, jaką dzięki koneksjom przestępczym zajął. Jak ustalili, wbrew Giertychowi, dziennikarze Wirtualnej Polski, jego pupil dalej, tak samo jak za czasów, kiedy robił to przestępczo, zajmuje się w państwowym Alior Banku pilnowaniem, aby… wszystko odbywało się zgodnie z prawem. Jest tam bowiem specjalistą „odpowiadającym za zgodność działania instytucji i jej pracowników z prawem”. Tu podpowiedź dla klientów Alior Banku, którzy chcieliby tam robić najlepsze wrażenie: najlepiej załatwiać wszystkie transakcje w przebraniu i w peruce. Obowiązujące tam zasady bezpieczeństwa gwarantują wtedy udaną transakcję, a taka stylizacja budzi największe zaufanie, co powoduje, że zaraz każde pieniądze błyskawicznie nam – albo komuś na nas ucharakteryzowanemu – wypłacą.
Nasz polski inspektor Clouseau jest jednak ubezwłasnowolniony i wypowiada się oraz ujawnia tylko w takim zakresie, w jakim mu reżyser Giertych pozwoli. Giertych, czyli jego (płatny) obrońca, jest jednocześnie posłem i szefem zespołu sejmowego ds. m.in. przestępstw Mraza oraz youtuberem żyjącym z ujawnianych przez niego – nie do zweryfikowania bez Giertycha – rewelacji. Każda jego rola pozostaje w głębokim konflikcie z każdą z pozostałych w zasadzie kilkukrotnie. Jak na inspektora Clouseau przystało, ten łapie w końcu przestępców, ale zupełnie nie wiedząc, co robi, a ponieważ tak wszystko poplątał, że nikt już nie wie, co właściwie udowadnia, spanikowani przestępcy wkopują się sami. Na sam widok wkraczającego do ministerstwa inspektora Clouseau działacz ziobrystów Janusz Kowalski już ewakuował się i schował pod skrzydłami PiS-u (dokładnie mówiąc – pod jego najbardziej prawym skrzydłem). Inspektor Clouseau staje się bohaterem mediów i awansuje.