– To jest jak na jednym czeskim filmie według Hrabala o facecie, który marzył, żeby po kawałku malować swój dom. Tu jest tak samo. Marzenia się spełniają – pan Adam dla takich kilku zdjęć przyjechał z Bydgoszczy.
Tych, którzy spełnili już swe marzenia, jest na razie dziewięcioro. Raczej dziewięć, bo chodzi o całe rodziny. Dziewięć rodzin ma w Brzózkach kolorowe ściany domów i zabudowań. Jakie kolory? Różne, ale żywe. W dodatku niejednolite, bo to kopie obrazów Vincenta van Gogha. Są słoneczniki, są pola, całe krajobrazy z wioskami unurzanymi w przyrodzie, są portrety… wszystkie do złudzenia przypominają oryginały.
Pierwszym, który zgodził się, by przy jego domu „pomajstrowali” artyści, był pan Kazimierz Baumann. – Od razu się zgodziłem, bo lubię, jak się coś dzieje. Teraz ma na domu Cyprysy. Niedługo będą odnawiane, bo ścianę okrutnie potraktował ostatnio grad. Ma też przed domem, tuż przy drodze, pokaźną rzeźbę, która przedstawia go z koniem. Jest z niej dumny, bo konia „trzyma” w całej wiosce tylko on. Kasia (to ten koń) całymi dniami wypasa się na wioskowych łąkach nad Notecią.
– Kocham Kasię. Ona wszystko rozumie i bawi się z dziećmi.
– A gna ją pan w pole?
– Nie, to jest przyjaźń.
– Która przecież kosztuje.
– No tak, ale powiedziałem żonie, że jak nie będzie Kasi, to będę pił wódkę.
Wybudował pod rzeźbę z koniem cokół, otoczenie przystroił kwiatami, ustawił nowy płot i bramę, na której, a jakże, są metalowe miniaturki konia. – Teraz jest ładnie – mówi dumny.
Subskrybuj