Świadek Stanisław S., kapłan:
– Rano, kiedy Adam S., czyli ojciec Maksymilian, nie wstał do modlitwy, zaniepokoiliśmy się, bo to było bardzo dziwne. Zdziwiliśmy się też, że nie ma go w pokoju. Zaczęliśmy szukać wokół i w końcu pojechaliśmy na policję. Za jakiś czas dowiedzieliśmy się, że ojciec Maksymilian nie żyje. Wszyscy przeżyliśmy to strasznie, bo to był człowiek o dużej dobroci. Miał wspaniałe serce i ogromne poczucie humoru, bardzo towarzyski.
Świadek Zdzisław B., kapłan:
– To ogromna strata, bo zginął mój współbrat i podwładny. Miał zawsze doskonałe relacje z parafianami i współbraćmi. Nie słyszałem też, żeby gnębiły go jakiekolwiek problemy. Nic mi też nie wiadomo, żeby utrzymywał jakieś kontakty intymne z kobietami czy mężczyznami. Wiedziałem tylko, że często spaceruje w parku, czasami w jakimś towarzystwie. Tym razem spacer skończył się śmiercią.
Kolejny świadek to zakonnik Daniel S. Również zeznał, że ojciec Maksymilian był bardzo życzliwym i bezkonfliktowym człowiekiem.
– Nie słyszałem też nigdy, żeby go coś trapiło. Czasami zdarzały się między nami jakieś drobne sprzeczki, wymiana słów, ale to nie było nic poważnego.
Sławomir K. był ministrantem i zapamiętał pokrzywdzonego jako wyjątkowego człowieka i duchownego.
Subskrybuj