Na początku Katarzyna Kasia opisuje swoje wrażenia z Festiwalu Góry Literatury organizowanego przez Fundację Olgi Tokarczuk. Wśród wielu ciekawych spotkań, jedno zapadło jej szczególnie w pamięć – to z Marianem Turskim, ocalonym z Auschwitz. Pan Marian opowiadał o solidarności, której doświadczył, kiedy inni więźniowie oddali mu część swojego chleba, żeby mógł kupić okulary. Bez okularów nie przeżyłby długo w obozie. Pan Marian przytoczył też słowa Prima Leviego, że każdy, kto słucha ocalonych z Zagłady, sam staje się świadkiem.
Filozofka uważa, że my teraz jesteśmy świadkami tego, co dzieje się w Ukrainie i że mamy moralne zobowiązanie być solidarnymi. Podkreśla, że festiwal był dla niej czasem niezwykle mocnych inspiracji i zastanowienia się nad rzeczami ważnymi. Zauważa też, że w naszej kulturze brakuje czasu na takie refleksje i że warto starać się wplatać chwile wolne od bezustannego pędzenia.
Zapytana, czy jej zawód pomaga jej w codziennym życiu, filozofka odpowiada, że tak i nie. Z jednej strony filozofia uczy ją czytać ze zrozumieniem i nie oceniać pochopnie. Z drugiej strony filozofia sprawia, że zatrzymuje się tam, gdzie inni pędzą. Kasia uważa, że w naszej kulturze jest za mało czasu na refleksję i że warto cieszyć się drogą, a nie tylko celem. Filozofka opowiada, że ćwiczyła z córką zwracanie uwagi na szczegóły i zadawanie pytań. Kobieta chciałaby, żeby lekcje filozofii miału już miejsce w szkole podstawowej.
Katarzyna Kasia opisuje swoje dzieciństwo w domu filozofów. Jej rodzice byli profesorami na uniwersytetach i czytali zarówno jej jak i jej bratu wiele książek. Jej dziadek uczył ją rozumieć i kochać las. Babcia była chemiczką i robiła najlepszy żurek. Mama wymyśliła dziecięcy teatr, w którym Kasia grała z innymi dziećmi. Kobieta wspomina, że teatr uczył jej pewności siebie i że ma głowę pełną wierszyków. Podkreśla, że w jej domu było bardzo cicho, bo tata studiował grube tomy.
Kasia opisuje swoje doświadczenia z pierwszych wolnych wyborów w 1989 roku, kiedy była małym dzieckiem. Jej rodzice byli bardzo przejęci, a ona sama bardzo chciała głosować. Śledziła w telewizji obrady Okrągłego Stołu i pierwszy numer “Gazety Wyborczej”. Cieszyła się z wygranej Solidarności i miała nadzieję, że wielu naukowców wróci do Polski.
Wspomina też spotkanie z Leszkiem Kołakowskim, przyjacielem ojca i filozofem, który czytał jej i bratu wiele książek. Zastanawia się, czy filozofia może pomóc w granicznych sytuacjach takich jak śmierć ojca. Mówi, że wtedy ważna jest nieoczekiwana troska kogoś, jak przyjaciółka, która upiekła jej czekoladowe ciasto. Dodaje, że stara się pokazywać wsparcie innym ludziom, kiedy są w trudnej sytuacji.