Pani Lucyna, a także jej córka Hania są innego wyznania, dlatego dziewczynka nie przystępowała do komunii wraz ze swoją klasą. Miała, jak mówi pani Lucyna, swoje święto. Kobieta zapewnia, że szkoła została o tym powiadomiona odpowiednio wcześnie.
– Było dla mnie logiczne, że nauczyciel zaakceptuje takie rozwiązanie – wspomina (…).
Stało się jednak inaczej. – Kiedy córka wróciła do szkoły, zobaczyła, że wszystkie dzieci otrzymują od wychowawczyni – w nagrodę za przystąpienie do sakramentu – pamiątki i czekoladę. Dla niej upominku nie było – mówi Pałka. – Kiedy moja córka zapytała nauczycielki, czy ona też dostanie, usłyszała, że nie, bo miała swoje święto. Wychowawczyni po prostu odmówiła jej na oczach innych dzieci, co napędziło falę hejtu – dodaje.
„Gorsze” dziecko
Kwiaciarka nie kryje oburzenia. Przekonuje, że dzieci nie należy dzielić pod żadnym względem, a już na pewno nie pod kątem wyznania. Podkreśla też, że szkoła powinna uczyć tolerancji i akceptacji dla innych kultur czy religii, a w tej sytuacji jest wprost przeciwnie. Mama dziesięciolatki próbowała wyjaśnić tę sprawę z nauczycielką i dyrekcją szkoły. Mówi, że zależało jej w zasadzie głównie na przeprosinach Hani – na forum klasy – aby zatrzymać spiralę hejtu.
– Bo dzieci z klasy Hani odebrały słowa nauczycielki jako przyzwolenie na późniejszą reakcję, która miała miejsce na korytarzu. To tam pojawiły się wyzwiska, a wśród nich określenie córka diabła – mówi mama dziewczynki (…).
Pani Lucyna zaczęła tracić klientów kwiaciarni (…). Rodzina opisała sprawę w mediach społecznościowych i to okazało się strzałem w dziesiątkę. W kwiaciarni znów rozdzwoniły się telefony osób, które chciały pomóc i kupowały kwiaty czy znicze.
– I tak późno Lucyna nagłośniła tę sytuację – uważa pani Natalia, mieszkanka Rożnowa, która pojawiła się w kwiaciarni (…). Zresztą w ciągu godziny przyszło tam kilkanaście osób. Większość z podwójną wizytą, bo z jednej strony gratulowali odwagi właścicielce, a z drugiej – robili zakupy w Dzień Zaduszny (…)”.
TOK FM, „Powiedziała na głos to, o czym we wsi mówi się szeptem. Wciąż są ludzie, którzy się boją księdza”