R E K L A M A
R E K L A M A

Rozważania o wojnie [FELIETON MARTENKI]

Żaden ze mnie Sun Zi, żaden von Clausewitz... Nie napiszę traktatu o sztuce wojowania, bo po pierwsze, nikt tego ode mnie nie oczekuje, a po drugie, Akademii Sztuki Wojennej wystarczą dzieła własne, tak wybitne jak doktorat Patryka Jakiego na temat więziennictwa.

Rys. Gemini

Niemniej należę do ludzi mających świadomość czasów przedwojnia, nowego fin de siecle’u, schyłku epoki pokoju. Innymi słowy, czeka nas kolejna wojna światowa. Wisi już w powietrzu, słychać już grzmoty i niebo ciemnieje. Czuje się to szczególnie w dniach kanikuły, gdy pławimy się w beztrosce, być może ostatniej w naszym życiu. Nikogo nie straszę, po prostu to czuję…

Wdrukowano nam w umysły obraz wojny w wydaniu ubiegłowiecznym. Masowe bombardowania, natarcia pancerne, torpedowane statki i okręty. Na progu XXI wieku uważałem, że to czysty anachronizm. Że to już było i nie wróci. Wchodziliśmy wszak w epokę cyfrową, której wystarczy masywna akcja elektronicznego sabotażu, by stanęły państwa i ich systemy: obrony, ekonomii, zarządzania, służby zdrowia, opieki społecznej. Bawiły mnie hałaśliwe tromtadracje polskich polityków apelujących, by kupować czołgi zamiast serwerów i samoloty bojowe, zamiast specjalistycznego software’u. Wołających na parteitagach, że trzeba zwiększać liczbę żołnierzy, a na granicach stawiać betonowe zapory i kopać głębokie transzeje… Ludzie, myślałem, pogięło was? Teraz chcecie to robić? Wydawać astronomiczną kasę na pociski kaliber 155 mm? W czasach sztucznej inteligencji?

 

Subskrybuj angorę
Czytaj bez żadnych ograniczeń gdzie i kiedy chcesz.


Już od
22,00 zł/mies




2025-07-17

Henryk Martenka