Obajtek twierdzi, że jest śledzony. Zaprzecza, by inwigilował posłów

"Jestem śledzony, inwigilowany. Zarówno ja i moi znajomi. Nie będę diagnozował, kto mnie śledzi. Czuję się zagrożony" - twierdzi Daniel Obajtek, były prezes PKN Orlen.

Rys. Katarzyna Zalepa

„Czuję się zagrożony”

Daniel Obajtek w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim dla Radia ZET podkreślił również swoje doświadczenie w funkcjonowaniu koncernu i zadeklarował, że jest osobą niewygodną. Zaprzeczył plotkom o przebywaniu za granicą, zapewniając, że znajduje się obecnie w swoim domu w Małopolsce.

Były prezes PKN Orlen dodał, że informacje o jego rzekomej obecności w kilku krajach, w tym Arabii Saudyjskiej, są nieprawdziwe. Mówił też, że codziennie przebywa w Polsce, a w ostatnim czasie publikował zdjęcia z jazdy na rowerze na wybrzeżu.

Obajtek stwierdził również, że jest inwigilowany podobnie jak jego znajomi i przez to czuje się zagrożony. Nie wskazał jednak dokładnie, kto rzekomo go śledzi.

Wiele niewygodnych informacji

Obajtek stwierdził, że inwigilacja jego osoby ma miejsce ze względu na wiele posiadanych przez niego informacji. Jego zdaniem niektóre są bardzo niewygodne.

Ten koncern [Orlem – tłum.], który był kiedyś za.rządzany, gdzie praktycznie w ogóle nie mieliśmy zysków, gdzie był zarządzany przez ludzi, którzy doskonale wiedzieli o mafiach paliwowych, vatowskich i innych. Ten koncern wraca, ci ludzie wracają. Ja posiadam dużą wiedzę w tym zakresie, dlatego jestem bardzo niewygodny.

Daniel Obajtek opisał sytuacje, w których ktoś stale obserwuje jego dom i go śledzi. Polityk PiS przyznał, że nie potrafi ustalić, kto za tym dokładnie stoi. Nie jest on w stanie samodzielnie zatrzymać ani zidentyfikować obserwujących, ale potwierdził, że takie rzeczy faktycznie mają miejsce.

Obajtek wspomniał, że w trakcie pełnienia ważnych funkcji znajdował się pod nadzorem służb, co jego zdaniem jest normalne i nie stanowi powodu do zmartwień. Jego zdaniem zarzuty stawiane mu przez nową ekipę rządzącą uchodzą za nieprawdziwe.

Inwigilacja innych? Obajtek zaprzecza

Były prezes Orlenu ustosunkował się również do śledzenia posłów opozycji przez opłaconego detektywa. Stwierdził, że nie inwigilował żadnych takich posłów, ponieważ nie byli dla niego istotni w tym kontekście. Skupiał się wtedy na zarządzaniu i budowaniu narodowego czempiona, jakim jest Orlen.

Obajtek wspomniał, że firma, która go chroniła w weekendy, także nie zajmowała się inwigilacją. Nie zlecał robienia zdjęć politykom opozycji, a jeśli firma prowadziła rozpoznanie, to było ono związane z kwestiami gospodarczymi. Nie interesował się tym, komu firma robiła zdjęcia, ponieważ koncentrował się na sprawach biznesowych i nie wydawał zleceń dotyczących posłów.

Słowa byłego prezesa Orlenu kłócą się jednak z dokumentami ujawnionymi kilka dni temu. Mariusz Gierszewski przekazał 14 kwietnia na portalu X, że Prokuratura Regionalna w Łodzi przeanalizuje dokumenty dostarczone przez Borysa Budkę. Gierszewski pisze, że prokuratura ujawniła, iż Orlen zapłacił 111 tysięcy dolarów za raport dotyczący Sienkiewicza. Budka dostarczył ten raport wraz z dwiema fakturami od zagranicznej firmy do prokuratury 8 kwietnia. Przemysław Nowak z Prokuratury Krajowej potwierdził w Radiu ZET, że materiały zostały przekazane przez Ministerstwo Aktywów Państwowych.

2024-04-19

Sebastian Jadowski-Szreder na podst. Interia, Radio ZET