Białe święta
Zacznijmy od najważniejszego, czyli opadów. Wymarzona wigilijna pogoda dla większości z nas to lekki mróz i śnieżna puchowa pierzyna otulająca krajo braz, tworząca niepowtarzalny świąteczny klimat. Teraz przełóżmy to na język klimatologów. Szukamy zatem informacji, w których latach 24 grudnia występowała pokrywa śnieżna oraz temperatura maksymalna nie była wyższa niż 0 stopni. Oznacza to występowanie całodobowego mrozu – zima w pełni! Teraz powstaje problem miejsca pomiaru. Choć Polska nie należy do krajów dużych, na jej obszarze występują zauważalne różnice klimatyczne. W Szczecinie białych świąt będzie zapewne jak na lekarstwo, w Suwałkach czy Zakopanem zdecydowanie więcej. Dla kompromisu wybierzmy Łódź – leży bowiem w samym środku Polski, a jej średnia roczna temperatura jest zbliżona do średniej krajowej.
Co się okazuje? Otóż po 1950 roku taka idealna zimowa pogoda w Wigilię wystąpiła w Łodzi zaledwie 14 razy! W okresie 1951 – 2024 mieliśmy 74 Wigilie, a zatem mroźne białe święta wystąpiły zaledwie w 19 proc. przypadków! Ostatnie takie święta odnotowaliśmy w 2002 roku. Wówczas było naprawdę mroźnie – temperatura w Wigilię w Łodzi nie przekroczyła minus 8 stopni, a na ziemi leżała 4-centymetrowa warstwa śniegu.
Wcześniej biała mroźna Wigilia wystąpiła w Łodzi w latach: 1981, 1986, 1990, 1992, 1998 i 2001. A co z wcześniejszymi latami? Lata 60. i 70. były w Polsce relatywnie zimne. Niestety, nawet w tamtym okresie biała i mroźna Wigilia należała do rzadkości. Pomiędzy 1971 a 1980 rokiem nie wystąpiła w Łodzi ani razu! Warto zwrócić uwagę, że mroźna śnieżna Wigilia nie zdarzyła się w Łodzi (ani w większości kraju) podczas zimy stulecia, czyli w 1978 roku. Jak część czytelników zapewne pamięta, tego roku grudzień był dość ciepły, a fala niespotykanych mrozów ogarnęła całą Polskę dopiero w sylwestra.
Może jednak Łódź była nieszczęśliwym wyborem? Sprawdźmy na szybko wyniki dla innych miast. Okazuje się, że nawet na naszym biegunie zimna, czyli w Suwałkach, mroźna śnieżna Wigilia po 1950 roku wystąpiła jedynie 31 razy. W ciepłym Szczecinie takich przypadków było jedynie 8, w Warszawie 13. Najmniej w skali kraju śnieżnych mroźnych Wigilii było w Świnoujściu – jedynie 7. Zakopane to oczywiście inna liga. Ale i tutaj nie ma 100 proc. gwarancji białych świąt. Święta bez śniegu w Zakopanem niemożliwe? Nieprawda. Tak było w 2014, 2015… czy w 1957 roku.

No dobrze, ktoś powie, że nasze kryteria były zbyt wymagające. Przyjmijmy zatem, że wystarcza nam średnia dzienna temperatura poniżej zera, a nie całodobowy mróz. Oznacza to, że dopuszczamy, aby na przykład po mroźnej nocy w ciągu dnia temperatura była nieznacznie na plusie – z reguły i tak będzie oznaczało to ładny zimowy dzień. Cóż, takie poluzowanie warunków nie powoduje znacznej poprawy liczby białych świąt. W Łodzi uzyskamy wtedy tylko jedną dodatkową białą Wigilię – w 1954 roku, gdy średnia temperatura wyniosła -0,1 stopnia, a maksymalna +0,8.
A może spójrzmy po prostu na całe święta? Ktoś powie, że często zima i mróz nie przychodzą w Wigilię, ale pojawiają się w pierwszy lub drugi dzień świąt. Tak oczywiście może się zdarzyć. Było tak np. w 2021 roku, gdy 24 grudnia był jeszcze w znacznej części kraju odwilżowy, natomiast mróz napłynął dzień później. Niestety, i to nie polepsza sprawy. Biorąc pod uwagę wszystkie dni świąteczne po 1950 roku, w Łodzi prawdziwie zimowe były jedynie 42 dni na 222… czyli wciąż mniej niż jeden na pięć. Podobnie wygląda to w innych miastach. Skąd zatem bierze się przekonanie, że kiedyś święta zawsze były białe? Być może z jeszcze dawniejszych czasów, przed drugą wojną światową, gdy klimat był surowszy, a do Polski należały również Kresy Wschodnie – charakteryzujące się dużo bardziej chłodnym klimatem.
Co nas czeka w przyszłości
Czy zatem ułudą jest też twierdzenie, że dawniej zimy były dłuższe i ostrzejsze niż teraz? Otóż odpowiedź brzmi – nie! Rzeczywiście przed chwilą wykazaliśmy, że biała i mroźna Wigilia w Polsce to w dużym stopniu zbiorowa halucynacja. Analizowaliśmy jednak jeden wybrany dzień. Gdy spojrzymy szerzej, na cały okres zimowy, wyraźnie zobaczymy, jak szybko ocieplają się zimy w Polsce. Większość ludzi będzie tym razem zaskoczona w drugą stronę!
Chyba najlepszym miernikiem czasu trwania zimy jest długość zalegania pokrywy śnieżnej. To ona wskazuje nam zimową aurę, a nie na przykład średnia temperatura w miesiącach zimowych. Bywają przecież miesiące, gdy mamy dużo odwilżowych dni z krótkimi mroźnymi epizodami, co obniża średnią temperaturę miesiąca. Nie mamy jednak wówczas do czynienia z prawdziwą zimą. Według danych IMGW średnia liczba dni z pokrywą śnieżną spadła w Polsce z 64 w latach 1961 – 1990 do zaledwie 39 dni w latach 2011 – 2020. To spadek aż o 25 dni – tak jakby z zimy wypadł prawie cały miesiąc. Trend ten coraz bardziej przyspiesza. Co więcej, raport „Lost Winter” wskazuje, że Polska jest w skali świata w czołówce krajów, które tracą zimę – w wyżej wymienionym raporcie znajdujemy się globalnie na 4. miejscu. Warto dodać oczywiście, że zdaniem ponad 99 proc. klimatologów za skracanie się zim odpowiada emisja gazów cieplarnianych przez człowieka (a nie „naturalny cykl słoneczny”, „globalny spisek”, „chemi trailsy” albo inne tego typu łatwe do obalenia „teorie”).
Wróćmy do naszej Łodzi. Tu sytuacja z pokrywą śnieżną wygląda tragicznie. W drugiej połowie XX w. dni śnieżnych mieliśmy średnio rocznie ponad 60. W latach 2010 – 2019 już tylko 40! W ostatnich pięciu latach śnieg utrzymywał się średnio przez 27 dni w skali roku, a w rekordowym 2020 roku odnotowano w Łodzi tylko jeden śnieżny dzień – 11 grudnia (zgodnie z porannym odczytem na stacji meteorologicznej Łódź-Lublinek).

Co nas czeka w przyszłości? Śnieg z Polski zupełnie nie zniknie, ale w następnych dekadach będziemy tracić kolejne śnieżne dni – według obecnego stanu wiedzy w tempie 5 – 10 dni na dekadę.
Śnieg w listopadzie, a planeta płonie
Na koniec wróćmy do przypadku „internetowej influen cerki” Marianny Schreiber, która 23 listopada oznajmiła światu ironicznie, że „oto spadł śnieg, gdy planeta płonie”, dodając też, że „nie pamięta, kiedy jesienią był śnieg”. Na szczęście sprawa szybko została „wyjaśniona”. Okazuje się, że w ostatnich 10 latach pokrywa śnieżna w Polsce na nizinach wystąpiła w listopadzie aż w ośmiu przypadkach na dziesięć. Zaledwie parę dni później śnieg odnotowany przez celebrytkę zniknął i nad Polskę wkroczyło rekordowo ciepłe powietrze. Zarówno 9, 10, jak i 11 grudnia pobite zostały dzienne historyczne rekordy ciepła dla tych dni w Polsce od początku pomiarów! Oznacza to, że nigdy 9 grudnia w Polsce nie było tak ciepło! Co na to Marianna Schreiber? Piła wówczas sojowe latte na jarmarku świątecznym i jakoś tego faktu nie zauważyła.
Pomimo skracania się zim występowanie pokrywy śnieżnej w Polsce pomiędzy listopadem a kwietniem jest i będzie wciąż czymś normalnym. Pojedyncze śnieżne dni w październiku czy maju też mogą się zdarzać. Przekopanie się przez archiwa pozwala znaleźć nawet takie obrazki jak śnieg w Polsce w czerwcu! Padał on w Suwałkach i należącym do Polski Grodnie 2 czerwca 1928 roku.
Dla wszystkich miłośników śnieżnej zimy wychodzi z tego wszystkiego prosta lekcja – spieszmy się cieszyć prawdziwą zimą, tak szybko odchodzi!