Podczas poniedziałkowego spotkania z nowym sekretarzem generalnym NATO, Markiem Rutte, prezydent USA zapowiedział, że Stany Zjednoczone będą przekazywać Ukrainie broń, której finansowanie ma pochodzić ze środków europejskich.
Wiemy, że prezydent Trump ogłosił, iż Stany Zjednoczone wyprodukują sprzęt dla Ukrainy. Zapytałem kolegów ministrów [spraw zagranicznych państw UE] o to, kto ma za ten sprzęt zapłacić. Czy europejscy podatnicy, czy lepiej, moim zdaniem, żeby zapłacił za to agresor z zamrożonych środków – powiedział Radosław Sikorski podczas wtorkowego posiedzenia szefów dyplomacji państw UE w Brukseli.
Dobre wnioski, ale późno
Prezydent Stanów Zjednoczonych zapowiedział również, że jeśli w ciągu najbliższych 50 dni nie dojdzie do porozumienia z Rosją w sprawie zakończenia wojny w Ukrainie, USA wprowadzą 100-proc. cła wobec Moskwy oraz jej partnerów handlowych.
Mamy nadzieję, że ten okres 50 dni przed wejściem ewentualnych amerykańskich sankcji to jest okres na zwiększanie nacisku na Federację Rosyjską, aby się wreszcie opamiętała – skomentował minister spraw zagranicznych.
Sikorski wyraził zadowolenie, że prezydent USA doszedł do podobnych wniosków, jakie już dużo wcześniej sformułowały kraje Unii Europejskiej. Podkreślił, że to nie Ukraina blokuje drogę do pokoju – to ona wyraża gotowość do zawieszenia broni.
To Ukraina godzi się na bezwarunkowe zawieszenie broni, a jedyny język, jaki rozumie Putin, to język nacisku – dodał Sikorski.
Pociski gotowe
We wtorek Trump poinformował, że pociski do systemów Patriot są już w drodze na Ukrainę, a ich transport rozpoczął się z terytorium Niemiec. Tego samego dnia New York Times podał, że większość uzbrojenia przekazywanego Ukrainie za pośrednictwem państw NATO jest już gotowa do wysłania.
Ukraina otrzyma trzy systemy obrony powietrznej Patriot – dwa z nich zostały zamówione przez Niemcy, a jeden przez Norwegię. Wartość pojedynczego zestawu szacuje się na około miliard dolarów.
Rakiety Tomahawk
Generał dywizji Wadym Skibicki, zastępca szefa ukraińskiego wywiadu wojskowego HUR, ujawnił, że na początku lipca doszło do rozmowy telefonicznej między Donaldem Trumpem a prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim, podczas której omawiano potencjalną możliwość dostarczenia Ukrainie amerykańskich rakiet dalekiego zasięgu Tomahawk. Jednak do żadnych konkretnych ustaleń nie doszło. Taka opcja – gdyby została zrealizowana – mogłaby wywołać silną reakcję Kremla, ponieważ pociski te, o zasięgu około 1600 km, mogłyby razić cele w Moskwie. Wcześniejsze prośby Kijowa o te rakiety były odrzucane przez administrację Bidena.
Jak informuje Skibicki, podczas rozmowy z 4 lipca Trump zapytał Zełenskiego, czy Ukraina byłaby w stanie uderzyć w Moskwę i Petersburg. Prezydent Ukrainy miał odpowiedzieć twierdząco, zaznaczając, że jest to możliwe, o ile Kijów otrzyma odpowiednie uzbrojenie. Mimo to, we wtorek Trump wyraził opinię, że Ukraina nie powinna atakować rosyjskiej stolicy.