R E K L A M A
R E K L A M A

Listy do redakcji Angory (21.12.2025)

Listy nadesłane przez czytelników tygodnika Angora. Za wszystkie wiadomości dziękujemy i zachęcamy do dalszego kontaktu.

Fot. Domena publiczna

„Piekielni sąsiedzi” 

Klęski, czyli efekt głupoty 

Chciałbym przedstawić moją ocenę artykułu „Piekielni sąsiedzi” (ANGORA nr 41). Sąsiedzi z problemami Polski nie mają nic wspólnego. Jeśli ktoś nic nie wie o III RP (PRL), to niech milczy. PRL miała wady (jak każdy), ale pisanie, że po październiku 1956 roku III RP kierowała się interesem ZSRR, jest oszustwem. Gomułka i Cyrankiewicz nie dali NRD Szczecina (chcieli tego Chruszczow i Mołotow) (…). W wielu sprawach mogło być lepiej, gdyby Czechosłowacja i Węgry wsparły nas w RWPG. Ekonomia PRL nie całkiem była zespolona i miała zły system rozliczania produkcji, ale po 1971 r. wyraźnie, nie na „idei radzieckiej”, przyśpieszyła, unowocześniła się i rozwinęła. I „epoki Gierka” nie byłoby bez układu Gomułka-Brandt (7 XII 1970 r).

W artykule jest mowa o demoralizacji społeczeństwa. „Za Gierka” nowe technologie i metody produkcji częściowo likwidowały skutki hasła: „Czy się robi, czy się leży…”. To bardzo złożone. A co do skali demoralizacji społeczeństwa za „rządów” PiS, to III RP do pięt mu nie dorasta. PRL nie była rajem, ale po październiku 1956 r. nie był to padół łez pełen głodnych, prześladowanych, bezdomnych itd. Jedną z przyczyn obecnego syfu w IV RP jest zaplucie III RP zamiast wplecenia jej osiągnięć (licznych) w Polskę po wrześniu 1989 r.

Co do „złych” sąsiadów: za Polskę odpowiadamy MY, nie INNI. Nasze klęski to błędy i głupota POLSKICH władz. Przykład pierwszy – rozbiory. Winni wszyscy. Tylko nie chcemy ujrzeć, że bez Prus by do nich nie doszło. A kto stworzył Prusy? Ośmiu królów Polski – czterech Jagiellonów, trzech Wazów (Jagiellonów po kądzieli) i jeden Węgier. Było 247 lat 3 miesiące 22 dni, by starać się temu zapobiec. 

W 1944 r. świadomie wymordowano Warszawę i pozbawiono Rzeczpospolitą dużego potencjału ludzkiego, gospodarczego, politycznego itd., bo Mikołajczyk, Sosnkowski, Raczkiewicz nie chcieli czytać map frontów i słyszeć, że Polska to strefa Związku Radzieckiego (w tym Zachód, bez Roosevelta, był uczciwy). Błąd trzeci: nasze „tak” na Anschluss, choć historia i mapy ostrzegały: potem Czechosłowacja, a dalej… Błąd czwarty: zajęcie Zaolzia. 

Dziś przynajmniej nie róbmy bzdury numer pięć i nie zgadzajmy się na „pokój” Trumpa. On robi z Rosji Prusy numer 2, a Putina kreuje na nowego Hitlera. Bezpieczna Polska i bezpieczny świat to Rosja z granicami przed 31.12.2013 r. Według autorów Polska straciła szansę na lokalne imperium. Ale mocarstwo TO NIE miliony kilometrów kwadratowych i zajęcie Moskwy, lecz STAŁE: sprawność władz, zdolność mobilizacji, produkcja, spójność, jedność celów rządu, państwa i społeczeństwa itd (…).. I tyle o ewentualnym lokalnym mocarstwie. Nie dywaguję, czy miałoby ono szansę przetrwać, czy rozpadłoby się na 3 – 4 narodowe części, jak Czechosłowacja (pokojowo) czy Jugosławia (krwawo). PIOTR

Pozdrowienia z podróży

W 47. numerze ANGORY znalazłem pozdrowienia z Gibraltaru przesłane przez pana Ireneusza Gębskiego, za które tą drogą pragnę podziękować. A przy okazji chcę podzielić się swoimi spostrzeżeniami, bo też lubię podróżować, choć mój wynik, jeśli chodzi o liczbę odwiedzonych krajów, jest (jak dotąd) nieco słabszy od tego, co osiągnął pozdrawiający z Gibraltaru. Składając gratulacje panu Ireneuszowi, powiem, że byłem dotąd w 70 krajach świata.

Jeśli wierzyć ChatowiGPT, który mówi, że na świecie jest ich 195, odwiedziłem więc zaledwie nieco ponad jedną trzecią z nich. Gdyby zaś uznać za kryterium obszar odwiedzanych państw, to pewnie znacznie przekroczyłem już dwie trzecie powierzchni terytorium globu. Tak jak pan Ireneusz wysyłam z wyjazdów pozdrowienia dla Czytelników ANGORY, a kilka z nich zaistniało już na łamach Tygodnika, co sprawiło mi dużą radość.

Nie ukrywam, że wzbudzam zawsze zainteresowanie, może nawet sensację podróżujących ze mną osób, gdy ustawiam się dumnie na tle jakiegoś charakterystycznego dla danego kraju miejsca z odpowiednio wyeksponowanym numerem „Angory”. Ktoś przecież tę fotkę zrobić musi. Wtedy otwieram numer i pokazuję cel, dla którego ten ktoś to zdjęcie wykonał. Potem zachęcam do czytania! To taki mój marketing szeptany. 

Po tym przydługim wprowadzeniu podzielę się swoimi obserwacjami z ostatnich wyjazdów. Jest zrozumiałe, że „zaliczenie” tych 70 krajów trwało wiele lat. Podróżuję prawie zawsze ze zorganizowanymi grupami z biur podróży, więc obserwacje dotyczą takich wyjazdów. Kiedy zaczynałem tę przygodę, byliśmy biednym społeczeństwem, z kompleksami wobec Zachodu, ze skromnymi budżetami. Pomysłowości nam jednak nigdy nie brakowało. Do tego stopnia, że niektórzy wozili ze sobą monety dziesięciozłotowe, które świetnie pasowały do zachodnich automatów, co zmniejszało koszty wypraw. Mimo tej biedy czuliśmy się w jakiś sposób elitą naszego społeczeństwa. Pamiętam, że wtedy wśród podróżujących znaczny odsetek stanowili lekarze. Choć nie obnosili się ze swoim zajęciem, zawsze w nagłych wypadkach można było liczyć na ich pomoc. 

Teraz zauważam większą różnorodność zawodową grup i życzliwość, a nawet czasem chęć wzajemnej pomocy. Dzisiejszy świat, który dla młodych jest otoczeniem oczywistym, osobom starszym przysparza czasem kłopotów, zwłaszcza kiedy stykamy się z bezdusznymi komputerami, które nie zawsze rozumieją nas, a my z kolei nie wiemy, czego one od nas chcą. Kiedyś krążyły wręcz anegdoty o Polakach szturmujących drzwi hotelowych restauracji na długo przed ich otwarciem. Może nawet trudno się temu dziwić, wszak przybywaliśmy z kraju, w którym na ogół dla wszystkich nie wystarczało pożądanego dobra – kto był pierwszy, ten zyskiwał.

Dziś na ogół panuje spokój i pełna kultura w tym względzie. Udoskonaliły się – to w pewnym sensie uwaga krytyczna – metody marketingowe biur podróży. Coraz bardziej cena katalogowa wyjazdu różni się od tego, ile naprawdę trzeba wydać, kiedy już się na imprezę wybierzemy. Opis tego, co mamy zobaczyć, zawiera coraz więcej elementów fakultatywnych, płatnych dodatkowo. Touroperatorzy doszli do słusznego skądinąd wniosku, że mając perspektywę spędzenia dnia w hotelu lub gdzieś na deptaku, dołożymy kilkadziesiąt dolarów i pojedziemy jednak na proponowaną wycieczkę. Czytajmy więc uważnie oferty, by nie być zaskakiwanym. ANDRZEJ ZAWADZKI

„Już bliżej natury się nie da” 

Najlepiej – pokochać! 

Pan Aleksander Popowski w liście „Już bliżej natury się nie da” (ANGORA nr 47) opisuje swoje perypetie ze zwierzętami, odkąd na stałe zamieszkał na terenie pozamiejskim. Przyznam szczerze, że serdecznie się uśmiałem, za co przepraszam, ale opis tej napaści wielu zwierząt na jego posiadłość jest prześmieszny.

Ja, jak wcześniej pisałem, mieszkam na wsi z wyboru, ale ponieważ urodziłem się i wychowałem na wsi, to te sprawy są mi dokładnie znane, a z przyrodą trzeba się nauczyć żyć. Oczywiście trzeba się bronić przed intruzami, ale nie należy ich traktować jak wroga, bo przyroda potrafi czasem pokazać zęby i wtedy pozostaje tyl ko uciekać.

Nie dam panu Aleksandrowi rady, jak ma walczyć z najeźdźcami, ale najpierw niech pan ogrodzi posesję solidnym płotem, a poza tym proszę szukać porady u ogrodników, bo oni wymyślili tysiące sposobów, jak odstraszać poszczególne gatunki. Odstraszyć – nie zabijać. Z czasem nauczy się pan z nimi żyć, a nawet pokocha, bo natura jest taka, że niekiedy przeszkadza, ale wynagradza to sama sobą. Jak ktoś nie potrafi przywyknąć do tej koegzystencji ze zwierzętami, to nie ma co szukać na wsi – powinien wracać do betonu i stali w mieście. Oczywiście, w mieście też żyją zwierzęta, z przewagą szczurów, ale tam nikt nic nie uprawia, więc tego się nie odczuwa. 

Kiedyś pisałem na temat regulowania nadmiernej liczby zwierząt dużych, takich jak jeleniowate, dziki, żubry czy łosie. Dlaczego? No bo ich nadmiar powoduje ogromne szkody w rolnictwie. Dzisiaj, kiedy sklepy są pełne, myślimy: A co tam szkody rolne! Ale brak dostaw, choćby tylko jednego rodzaju żywności odbije się czkawką nam wszystkim (…). Nasze lasy mają określoną wielkość i nietrudno wyliczyć, ile i jakie zwierzęta tam się wyżywią i jeśli jest ich za dużo, to należy je sprzedać lub odstrzelić, aby zachować równowagę w przyrodzie. WŁADYSŁAW GÓRNY

Nie każdy musi wiedzieć wszystko…

Ależ ta pisowska czereda z Kaczyńskim na czele jest w Sejmie zdyscyplinowana! Krzyknęli: „Precz z komuną”, wstali i… sami wyszli. Brawo! Nie spodobał im się nowy marszałek Sejmu Włodzimierz Czarzasty, a gdy przypomnieli sobie, że byłych pezetpeerowców mają u siebie więcej, to i krzyknęli… Pominę to, jak i nie będę komentował saperskiej (na szczęście!) fuszerki dywersantów Putina na torach kolejowych, bo uprawnienia mam i nie chciałbym niechcący powiedzieć za wiele. Na fali zapewnień władzy, co robimy i co zamierzamy zrobić, aby dywersantów pogonić, chciałbym – jako że żyjemy w czasie przedwojnia – napisać o trzech wydarzeniach, według mnie ważnych, ale słabo nagłośnionych. 

Pierwsze to info z Centralnego Biura Zwalczania Cyberprzestępczości o zatrzymaniu siedmiu naszych obywateli, którzy od dłuższego czasu wywoływali fałszywe alarmy, dzwoniąc pod numer 112. Grozi za to do 15 lat więzienia. Moja sugestia? Rozprawa sądowa bez zwłoki, medialne nagłośnienie tych, którym sąd wymierzy 15 lat bez możliwości apelacji. Dlaczego? Mądrym tłumaczyć nie muszę, a głupi i tak nie zrozumieją, co takie idiotyzmy znaczą, nawet gdy karetka do nich nie przyjedzie, bo akurat jakiś idiota zrobił sobie kawał. Drugie – to krótkie info o tym, że Unia Europejska rozważa (dopiero teraz!) skrócenie z 45 do 5 dni przemieszczanie wojska z zachodu na wschód (np. do Polski) „w razie potencjalnego zagrożenia ze wschodu”.

Mówią o zniesieniu dla wojska Schengen. Aż mnie zatkało! Myślałem, że wojsko będące w NATO nie musi prosić o „pozwolenie” przekroczenia granicy w ramach ćwiczeń na terenie państw UE. Mówią, że „to krótka formalność”, bo i tak trzeba podać, jaki sprzęt i ilu żołnierzy bierze udział. No i Putin wie, że coś tam kombinują. Moja sugestia? Nasze ambasady swoimi ataszatami wojskowymi muszą już pilnie śledzić, co poszczególne kraje NATO na terenie UE robią w tym zakresie. A że będą, to chyba pewne, co wiąże się z trzecim wydarzeniem. Zatem trzecie – to nietypowe, bo pierwszy raz aż dwukrotnie w ciągu dnia odbyło się posiedzenie rządu w sprawie bezpieczeństwa. Pierwsze – około południa 18 listopada, z udziałem kogoś od Batyra/Nawrockiego, drugie – wieczorem na terenie MON w węższym gronie. Po tym w MON oficjalnego komunikatu nie było, ale mogło to być związane z tym, co powiedział szef MON w radiu tego dnia. Poinformował, że z NATO przyszło pismo zalecające (sugerujące) władzom RP, jak postępować z rozkazami do wykonania wydawanymi przez sztab NATO. „Zalecono – jak mówił szef MON – aby najpierw dokładnie przeczytać, zapoznać się, co i jak zrobić, tak ostrożnie, aby ważne informacje nie dotarły do osób nieuprawnionych”. W domyśle – do prasy.

Zauważyłem to drugiego dnia, gdy znowu ci z tzw. niezależnych mediów w TV temat drążyli, drążyli, ale i tak nic nie wskórali. To dobrze dla nas, nie dla mediów, bo te i tak już wiele „pomogły” Putinowi. Po co Piekłasiewiczowi z Psiej Wólki wiedzieć o czymś, o czym nie ma zielonego pojęcia? Moja sugestia? Na Belweder wysyłać jak najmniej informacji ważnych dla bezpieczeństwa państwa. Dlaczego? Ponieważ nie wierzę ani generałom tam zatrudnionym, ani tym, którzy wystawiali im kiedyś poświadczenia bezpieczeństwa. A czy ktoś w ogóle pilnuje, kiedy one im się kończą? Tego nie wiem i nie chcę wiedzieć. BYŁY WOJAK

Kilka słów do…

Mój list to apel i prośba, by było więcej takich głosów, bo inaczej obudzimy się… z ręką w nocniku. 11 listopada obchodziliśmy rocznicę odzyskania niepodległości. Jestem zwykłym zjadaczem chleba, ale wiedzę historyczną posiadam na przyzwoitym poziomie (matura w technikum). Spodziewałem się, że człowiek ważniejszy od Hołowni w swoim wystąpieniu coś niecoś powie o tym święcie właśnie tego dnia. Zawiodłem się.

Ten pan mówił jak na jakimś wiecu wyborczym: o złym rządzie, o łamaniu przez ten rząd prawa, o blokowaniu tej wspaniałej i przyszłościowej inwestycji, jaką jest CPK. Nie wiem, czy to hipokryzja, zła wola czy niewiedza, ale dziwię się, że człowiek wykształcony, zajmujący najwyższe stanowisko, może w taki dzień pleść podobne androny. 

Po 11 listopada oglądałem program „Pytania dnia” z profesorem Nałęczem. Odetchnąłem z ulgą, gdy pan profesor odebrał to prezydenckie wystąpienie tak samo jak ja i był z tego powodu bardzo zasmucony. Chciałbym zaapelować do pana zajmującego najwyższe stanowisko w naszym kraju, by zmienił swoje postępowanie, gdyż to, co się dzieje do tej pory, nie służy sprawom Polski. Chce pan być patriotą? To niech pan zacznie myśleć o Polsce, a nie o tych, którzy wynieśli pana na ten urząd. Poniżej kilka przykładów, świadczących o tym, jacy to są ludzie. Dwie wieże elektrociepłowni w Ostrołęce za ponad miliard złotych – dziś wybudowali, jutro zburzyli. Stępka pod największy prom samochodowo- osobowy – po kilku latach rdzewienia sprzedana na złom. Przekop Mierzei Wiślanej z kwotę trzykrotnie wyższą, niż wyceniono. Kilka kajaków przepłynęło bez problemów, ale już większy stateczek ugrzązł na kilka dni. Port lotniczy Radom (bo stąd bliżej do Egiptu niż z Okęcia!), piękny obiekt wybudowany za miliony świeci pustkami. Podobno to wina Tuska (jak zwykle!), który blokuje jego użytkowanie. Półtora miliarda złotych za tankowiec z ropą zapłacone z góry.

Do dziś ani ropy, ani tankowca… CPK – przez lata dużo gadania, jeszcze więcej wydatków, a roboty tyle, co brudu za paznokciem. No i ta działka o strategicznym znaczeniu, sprzedana wyjątkowo sprawnie za psi pieniądz. Jakie jeszcze przekręty wyjdą na jaw? Można by jeszcze dużo wymieniać, ale to, co napisałem, chyba wystarczy, aby pan zajmujący najwyższe stanowisko w kraju mógł trzeźwo ocenić sytuację i żeby wreszcie zaczął współpracować z ludźmi kompetentnymi (…). Pańscy doradcy kierują się nieracjonalnymi przesłankami. Lepiej by było, gdyby zaczął pan korzystać z własnego rozumu i swoich doświadczeń. 

Panie prezydencie, proszę, by pan spojrzał spokojnie i obiektywnie na działania rządu Tuska. Gospodarka rośnie w dużym tempie, ludziom żyje się dobrze (choć, jak to zwykle w Polsce – każdy na coś narzeka), wśród demokratycznych sił mamy zrozumienie i poparcie. Musi pan przyznać, że dowody na te wszystkie afery (np. list Kaczyńskiego do Ziobry) są bardzo mocne i wręcz wymuszają rozliczenie tych wszystkich nieprawidłowości.

Mierzymy się z dużą ingerencją Rosji w sprawy naszej ojczyzny, a pan w tym czasie blokuje nominacje w służbach specjalnych. Gdy patrzę na opozycję i słucham kipiących nienawiścią wypowiedzi, budzi się we mnie obawa, by, nie daj Boże!, nie powtórzyła się sytuacja taka, jak z panem Adamowiczem. Jeszcze jest czas, aby uspokoić swój elektorat. Uważam, że to jest pańska powinność. Nie jest moim zamiarem (proszę wierzyć – to jest szczere!) obrażanie pana, ale ktoś, kto nie docenia osiągnięć Donalda Tuska w świecie i Europie, musi skrywać jakieś kompleksy. 

Ja rozumiem, że podawał panu rękę, a nawet klepał po plecach sam Donald Trump, ale przypominam sobie pańskiego poprzednika podpisującego na stojąco – przy siedzącym za biurkiem Trumpie – dokumenty ważne dla Polski. Byłbym na pana miejscu ostrożny w ocenie wartości tej „przyjaźni”, aczkolwiek należy ją kontynuować. Ale można to czynić tak jak np. pan Kosiniak- Kamysz, realizując kontrakty na niezbędne nam dzisiaj superuzbrojenie. Myślę, że moje słowa to wołanie na puszczy, ale może jednak dotrze tam, gdzie trzeba, proste trzeźwe spojrzenie zatroskanego patrioty? Kto wie? Z poważaniem CZYTELNIK JAN 

2025-12-17

Angora


Wiadomości
Zmiana marszałków – zmiana podejścia. Okno na media
Andrzej Maślankiewicz
Osobą Roku została… sztuczna inteligencja!
(ANS) Na podst.: ansa.it, ilpost.it, ilfattoquotidiano.it, ilsole24ore.com, corriere.it, sky.it
Nobel w cieniu ucieczki. Dramatyczna historia Maríi Coriny Machado
KK na podst.: BBC, Wall Street Journal, Reuters, VG, New York Times, mundoamerica.com
Choinka i szopka na placu Świętego Piotra. Światło, które nie gaśnie
Agnieszka Nowak-Samengo
Społeczeństwo
Poetka ciszy. Zbyt wczesne pożegnanie Magdy Umer
(KB) na podst.: Viva!, Rzeczpospolita, Culture.pl, Tygodnik Powszechny, ZAiKS, Znak
Gra bez reguł. Między troską a wolnością
Jan Rojewski
Król, który zmienił Polskę. Rozmowa z ELŻBIETĄ CHEREZIŃSKĄ
Jan Rojewski
IKONOWICZ: Ostatnia deska ratunku
Piotr Ikonowicz
Herbatka dla papieża, wódka dla Putina. Kelner z Warsu
Tomasz Barański
Świat/Peryskop
Mińsk uwalnia 123 więźniów politycznych. Zabrakło Andrzeja Poczobuta
JP na podst.: Reuters, PAP, Reform.news, Belsat, The Moscow Times
Wirusolożka boi się zemsty Pekinu. Padło najgroźniejsze oskarżenie XXI wieku
KK na podst.: New York Times, New York Post, CNN, The Washington Post, South China Morning Post
Strajk w Luwrze. Gdy arcydzieła zostają bez opieki
Magda Sawczuk
Trudeau i Perry są razem. Gdy pop spotyka politykę
ANS na podst.: ansa.it, vanityfair.it, gazzetta.it, repubblica.it, lavocedinewyork.com, slastampa.it
Lifestyle/Zdrowie
Delft, miasto Vermeera. Tam kończyła się droga
Patryk K. Urbaniak
Królowe dwie: paryskiej ulicy i biseksualizmu
Leszek Turkiewicz
Jałowe dysputy. Rozmowa z KRZYSZTOFEM ŁANDĄ
Krzysztof Różycki
Niedożywienie w XXI wieku. Problem, który dotyka także bogate kraje
Andrzej Marciniak
Angorka - nie tylko dla dzieci...