R E K L A M A
R E K L A M A

Listy do redakcji Angory (18.05.2025)

Listy nadesłane przez czytelników tygodnika Angora. Za wszystkie wiadomości dziękujemy i zachęcamy do dalszego kontaktu.

Fot. Domena publiczna

„Przyjemność zabijania” 

Mamy to we krwi… 

W ANGORZE nr 17 przeczytałem rozmowę redaktora Krzysztofa Różyckiego z prof. Andrzejem Elżanowskim na temat myślistwa pt. „Przyjemność zabijania”. Tak, ludzie mają przyjemność w zabijaniu zwierząt. To wywodzi się prawdopodobnie z pradawnych, liczących wiele tysięcy lat lub więcej, potrzeb człowieka zdobywania pokarmu. Wszak jesteśmy mięso żercami. Ale obecnie zabijanie zwierząt żyjących dziko to już nie potrzeba przeżycia, lecz niezrozumiały dla wielu sport i „przyjemność”, a często też dobrze płatne zajęcie, że wspomnę chociażby osławione safari czy nasze polowania za dewizy.

A jak przypominają autorzy przytaczanego tekstu, wiąże się ten sport, niestety, z zadawaniem cierpienia. Sam widziałem ok. 30 lat temu kormorany umierające w szuwarach przy stawach rybnych w północnej Wielkopolsce, postrzelone na rozkaz właściciela tych stawów, skąd inąd znanego wówczas polityka, bo wyjadały mu narybek. Człowiek, zwany homo sapiens, od zarania swego istnienia ma chyba zakodowaną skłonność do zabijania – i to nie tylko zwierząt, ale także przedstawicieli swojego gatunku, mimo że religie mówią o miłosierdziu, braterstwie i o tym, że wszystkich ludzi bez względu na kolor skóry stworzyła Istota Najwyższa o niewyobrażalnej miłości, że jest piąte przykazanie „nie zabijaj” i „nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe”.

Bujdy na resorach! Człowiek ma wrodzoną chęć zabijania i w tym względzie nie można porównać go nawet z wilkami. I chyba nikt i nic tego nie zmieni, nawet współczesne zatrważające obrazy z Ukrainy, Gazy, Sudanu lub Jemenu. Czasem obserwuję wędkarzy nad wodą. Niektórym udaje się złapać na haczyk jakąś rybkę. Zastanawiam się wtedy, czy taki zdaje sobie sprawę, jaki ból sprawia rybie wbity w jej  podniebienie haczyk. Tym bardziej że ryba, wisząc na żyłce, na ogół rzuca się i swym ciężarem potęguje cierpienie. Ale każdy wędkarz mógłby się o tym sam przekonać, gdyby mu taki stalowy hak wbito w gardło i na linie podciągnięto całego do góry. Straszne, prawda?! Tak więc nie czyńmy innym tego, co nam nie byłoby miłe. Przecież zgodnie z religią to są nasi bracia mniejsi. Z poważaniem MAREK z Zielonej Góry

„Jak czytelnik z czytelnikiem” 

W nadziei na lepsze jutro 

Dyskusja ma to do siebie, że należy posłuchać też adwersarza i zastanowić się nad jego racjami. Mark Twain uczył nas, że żadna ilość dowodów nie przekona idioty. List Pana Grzegorza Koniecznego w ANGORZE nr 17 skłonił mnie do wtrącenia swoich trzech groszy. Panie Grzegorzu, wszyscy czasem miewamy głupie myśli. Mądrość polega na tym, żeby zatrzymać je dla siebie. Czytając Pański list, widzę, że nie popiera pan PiS, tak SAMO jak Nawrocki jest kandydatem niezależnym. Prosi Pan o przykład łamania konstytucji przez poprzednią ekipę. Nawet gdybym przedstawił Panu całą księgę, to po pierwsze Pan nie uwierzy, a po drugie Pan nie zrozumie.

Współczuję Pańskim uczniom, jak współczułem profesorom Uniwersytetu Jagiellońskiego, że wypuścili w świat tak wspaniałego prawnika. Pan Bóg rozdziela swoje dary sprawiedliwie – jednym daje dyplomy, a innym mądrość. Jako absolwentowi Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie na kierunku prawo i administracja ciężko mi zrozumieć, jak można było tworzyć ustawy w jedną noc z pominięciem całej legislacji (bez kolejnych czytań sejmowych, bez dyskusji, bez vacatio legis), podpisywanych przez szybki długopis prezesa w godzinach wczesnorannych. Pan prosi o przykład. Po co? Jaki to ma sens i cel? Po niby-prezydencie Andrzeju każdy na tym stanowisku będzie o niebo lepszy.

Sądzę, że nawet niejaki Batyr czy Nowogrodzki, bo już się gubię w tej wspaniałej kampanii. Bacznie obserwuję wydarzenia i ciągle widzę, że mądrość sama sobie nie ufa, a głupota sama sobie udziela kredytu. Stajemy przed trudnym wyborem, komu powierzyć najwyższy urząd na kolejne pięć lat. Zdaję sobie sprawę, że skumulowanie władzy w jednym obozie to zły wybór. Wyciągając nauki z historii, widzę, że były też dobre momenty – patrz monopol władzy: Leszek Miller – Aleksander Kwaśniewski – gdzie można było też robić dobre rzeczy dla kraju. Dziś zamykam oczy i w nadziei na lepsze jutro głosuję na Rafała Trzaskowskiego. Dlaczego?

Po pierwsze: należy uzdrowić trzecią władzę. Naprawić wymiar sprawiedliwości. Odłączyć polityków od tej strefy. Gdyby to leżało w moich kompetencjach, rozpocząłbym ogólnonarodową dyskusję pod kierownictwem prezydenta nad zmianą konstytucji. Poprzednia władza wraz z prezydentem pokazała, że mamy całkiem nową konstytucję, jak na Białorusi, bo nieużywaną. Zlikwidowałbym Trybunał Konstytucyjny, ponieważ obecny wygląda jak po przejściu ASF – nie do naprawienia. Pomyślałbym nad przebudową Sądu Najwyższego, który przejąłby kompetencje TK. Po drugie: pod patronatem prezydenta odbudowałbym wiarygodność mediów społecznych jako czwartej władzy. Obecna ekipa popełnia, niestety, te same błędy co poprzednicy. Po trzecie: jestem katolikiem. Do dziś nie potrafię zrozumieć, jak działacze PiS wraz z prezydentem potrafili wyrządzić tak wielką krzywdę Kościołowi katolickiemu. Wynika to przede wszystkim z pazerności kleru, no bo nie ze zdroworozsądkowej myśli. Zastanawiam się, jak skutecznie poprzednia ekipa wyłączyła w połowie społeczeństwa działanie drugiego (najważniejszego) przykazania Bożego, a następnie siódmego i ósmego – odsyłam do katechizmu. Co się z nami dzieje? Czas na rozsądek i mądry wybór. Do zobaczenia 18 maja! JÓZEF SZEREJKO, Bartoszyce 

„Humanitarnie?” 

Karać jeszcze dotkliwiej! 

Pragnę odnieść się do listu Pana Jana Dębka (ANGORA nr 15) pt. „Humanitarnie?”. Autor listu sugeruje, aby zamiast odbierać prawo jazdy, karać winnych finansowo. Jestem temu przeciwny, bo dla bogatego taka kara finansowa nie jest żadną dotkliwą karą (a w Polsce nie ma systemu, według którego wysokość mandatu zależy od uzyskiwanego dochodu). Wystarczy pobierać najniższe wynagrodzenie (reszta pod stołem), a komornik nie może wyegzekwować należnej kary. 

Znam takie przypadki. Autor listu pisze, że wiele osób, którym odebrano prawo jazdy, nie może dojechać do pracy czy lekarza. Policja czy sądy nie odbierają prawa jazdy za jazdę zgodnie z przepisami, uprawnienia odbiera się za jazdę pod wpływem alkoholu lub innych środków odurzających, za łamanie przepisów ruchu drogowego, które to zachowanie stwarza zagrożenie na drodze, lub gdy uzbiera się odpowiednią liczbę punktów karnych. Osoba, która świadomie łamie przepisy ruchu drogowego, musi sobie zdawać sprawę z konsekwencji i z tego, że może utracić prawo jazdy. Pretensje może mieć tylko do siebie, a nie do policji czy sądów. 

W mediach stale się słyszy o kierowcach, którzy mimo wielokrotnego zatrzymania uprawnień do prowadzenia pojazdów dalej jeżdżą i są aresztowani, dopiero gdy kogoś zabiją. Jestem za tym, aby kierowca przyłapany za jazdę bez uprawnień tracił pojazd lub odbywał karę bezwzględnego pozbawienia wolności. Należy ukrócić bandyterkę na drogach! Pozdrawiam PIOTR

„W obronie Ojczyzny” 

Serio? 

W 17. numerze ANGORY ukazał się list p. Piotra Kazimierza Grądziela, traktujący o jego doświadczeniach z przygotowaniem do obrony Ojczyzny. Pozwolę sobie i ja opisać swoje doświadczenia, które aż tak udane nie były. Jestem trochę młodszy od p. Piotra, więc moja „wojskowa” droga była nieco inna.

Najpierw o PO, czyli przysposobieniu obronnym w szkole średniej. To były niemęczące zajęcia z wieloma ciekawymi i przydatnymi w życiu umiejętnościami. Zastanawiało nas tylko zawsze, dlaczego do demonstrowania sztucznego oddychania albo masażu serca nasz nauczyciel wybierał dwie najładniejsze dziewczyny w klasie. Kiedy udawaliśmy się na strzelnicę (była takowa przy szkolnym boisku), pan od PO znów szczególnie dbał o właściwą postawę strzelecką (leżąc) niektórych dziewczyn. Nasza postawa go jakoś nie interesowała, choć może to dobrze. 

Kiedy dostałem się na studia, jak p. Piotr od pierwszego roku miałem szkolenie wojskowe. Co za zbieg okoliczności – też w poniedziałki. Największy opór budziły ubrania wojskowe, zupełnie niedopasowane. Szczególnie płaszcze były uszyte na jakichś wielkoludów, w dodatku pochodziły pewnie z czasów drugiej wojny lub z tużpowojennych.

Na studium wojskowym panował prawdziwie wojskowy dryl, zupełnie niepodobny do jakichkolwiek zasad studiowania: na pamięć, na czas, na tempo. Dowcipami, jakie robiliśmy naszym wykładowcom i z nich samych, mógłbym zapełnić całkiem sporą książkę. Wszystkie sprowadzały się do tego, że nie byli oni orłami intelektu, więc zrobienie ich w konia nie stanowiło problemu, a jakąś satysfakcję jednak dawało. Oni wiedzieli, że nas niewiele nauczą i się z tym godzili. Kiedy już miałem kończyć szkolenie wojskowe obozem wojskowym, zmieniono przepisy i mój rocznik objął obowiązek rocznej służby w Szkole Oficerów Rezerwy. Gdy tam trafiłem, okazało się, że wszyscy, dosłownie, staraliśmy się o zwolnienie z tego zaszczytnego obowiązku służenia ojczyźnie. Wszyscy, oczywiście, bezskutecznie. Te sześć miesięcy bycia w SOR to dopiero była beka, jak byśmy dziś powiedzieli.

Z jednej strony wojskowy reżim, a więc pobudki, capstrzyki, musztry, warty itp.; z drugiej strony lawirowanie, jak by tę przygodę jak najszybciej odbyć i zapomnieć o niej. Po pewnym czasie pojawiły się przepustki, więc wracaliśmy wyczerpani nad ranem, by potem cały poniedziałek przespać na zajęciach. Szkoła miała takie typowe aule, więc położenie się gdzieś na podłodze wyższego rzędu nie stanowiło problemu. Kiedy miał być alarm, byliśmy o tym uprzedzeni, więc spaliśmy w mundurach i butach, a samochody alarmowe były poprzedniego wieczoru załadowane ostatnią warstwą od tyłu, by sprawiały wrażenie wypełnionych. 

No i dostawianie stopni. To było coś niebywałego. Nie wiem, czy 1/3 ocen pochodziła od wykładowców. Zdecydowaną większość stawialiśmy sobie sami. Ma się rozumieć, że były to jedynie „5” i „4”. Oceny decydowały o tym, gdzie zostaniemy skierowani na drugie pół roku, czyli na praktykę do jednostki wojskowej. Tam już wiedzieliśmy, jak należy się zachowywać w przypadku alarmu (też wszyscy znali termin), zdobyliśmy jednak również nowe „umiejętności”. Służyłem w pułku samochodowym, więc szybko poznałem tajniki sprzedaży przez kierowców paliwa, podkręcania liczników, wynoszenia mundurów i obuwia. I do tego kadra zawodowa też myśląca bardziej o sobie niż o ojczyźnie. Dlatego kiedy potem na ćwiczeniach wypijaliśmy spirytus, który był przeznaczony do dezynfekcji ran, była to już dla mnie absolutna normalka. Do obrony socjalistycznej ojczyzny byłem przygotowany. ARTUR BUKAJ

Do kandydata Rafała Trzaskowskiego

Proszę w żadnym wypadku nie lekceważyć panów Nawrockiego i Mentzena. Panie Trzaskowski, musi się Pan bardzo starać i poważnie traktować mieszkańców z Polski południowo- -wschodniej. Po pierwsze to też pełnoprawni obywatele Polski; po drugie – mają prawo do własnego osądu (…). Byłoby również dobrze uświadomić wyborcom (choćby w części), że „wojny kulturowe” wywołują wcale nie lewica, feministki i liberałowie, lecz PRAWICA. 

To sposób na odciągnięcie od dyskusji merytorycznej przez wskazanie „wroga”, wokół którego gromadzi się wyborców („wróg” to 5 – 6 proc. społeczeństwa, które nie łamie prawa, płaci podatki itp. I może wierzyć w Boga). A ci najbardziej „święci” od tradycyjnych wartości (np. lania baby w mordę czy ukrywanych orgii, bo mają żony po kościelnym ślubie i dziatki) to często moralni bądź finansowi oszuści. To również należy próbować uświadamiać wyborcom. I proszę uzmysłowić sobie jeszcze jedno: to, że kogoś jest mało (np. z LGBT), nie oznacza, że można ich ograniczać. Mówienie „ich jest mało” to oszukańczy obrazek dla mas.

W ten sposób można też ograniczyć np. Koła Gospodyń Wiejskich – ich też relatywnie jest mało. To tak działa: ograniczamy jednych, potem drugich, a później „niewłaściwą” resztę. Bądź Pan sobą, nie udawaj innego i równiachy, nie brataj się z Martyniukami i itp. pomagierami PiS. To nie Pana głosy. Pana głosy to mali i średni polscy przedsiębiorcy. Prezydent nie stanowi prawa podatkowego, ale może Pan w ramach inicjatywy ustawodawczej i rozmów z rządem polepszyć warunki działania tych firm. Do pieniędzy Skarb Państwa może dochodzić na różne sposoby, niekoniecznie przez natychmiastową podatkową grabież „małych”. Chyba że chce to Pan zostawić p. Mentzenowi?

I pamiętaj Pan o młodych, którym wiekowo najbardziej pasuje KPN i p. Sławomir. Proszę nie popierać fanatyków z Iustitii, którzy chcą pozbawić stanowiska i prawa wykonywania zawodu sędziów mianowanych przez A. Dudę i zwanych neosędziami. Czy ich winą jest, że nominację otrzymali od tego osobnika? To co, po latach studiów, aplikacji mieli odmówić, bo mianował ich jakiś Andrzej D.? To chore. W latach 50. (tzw. stalinowskich) karano za bycie oficerem WP sprzed września 1939 r. A w jakim wojsku mieli być? 

To samo dzieje się w tym wypadku. Ludzie skończyli cykl nauki i doskonalenia (aplikacja) i mieli prawo być mianowani na stanowisko sędziego. Nie jest ich winą, że B. Komorowski przegrał wybory 2015, bo zlekceważył konkurenta, a zgraja pismenów szykowała skok na państwo, a zwłaszcza na kieszeń Polaków. W drugiej rundzie zwycięzca będzie chyba miał niewielką przewagę (…). Obecni neosędziowie to niewiele głosów, ale lepiej je mieć za niż przeciw. Tym bardziej że gros z nich głosowało na Koalicję. Wiem, że ci ludzie, jak będą się bali o pracę z karierą, to zagłosują przeciwko Panu, bo „Bliższa ciału koszula niż sukmana”. Pan ma ŁĄCZYĆ społeczeństwo IV RP (polskie), a nie znów dzielić (…)! 

I proszę się prywatnie, w zaciszu domowym, uczciwie pomodlić, by p. Hołownia okazał się mądrzejszy niż pięć lat temu (nie myślę o składaniu hołdów rzymskim biskupom i rzymskiemu klerowi). Jak już zauważono w XVI w.: „Paryż wart jest mszy”. Co do demokracji: kiedy wreszcie zaczniecie procesy sądowe pisowskich kryminalistów? Wiem, że zgraja zostawiona przez Ziobrę przeszkadza, ale nie każdy należy do jego przestępczej kliki. Komisje sejmowe tylko ośmieszają obecną władzę. Dopiero jawne (z publicznością, w TV) procesy, w oparciu o rzetelny materiał dowodowy, mogą zmienić u części pismenów osąd Kaczyńskiego i jego ludzi. I konfiskaty – to przemawia do ludzi. Jak PiS wróci do władzy (a nie jest powiedziane, że nie), to z zemsty „za głód, za krew, za lata łez” będzie zamykał jak leci. Wystarczy jedno słowo prezesa. Procesy lat stalinowskich przy tym będą miłym wspomnieniem.

Może nawet z grobów będą wyciągać „winnych”. Nie wolno, nawet dla ewentualnych późniejszych koalicji PSL – PiS, kryć takiej bandy kryminalistów, jaką była Zjednoczona Prawica (…). A do procesów wyznaczcie błyskotliwych, znających kruczki prawne i odpornych na pajacowanie oskarżonych prokuratorów i sędziów o bystrej, ciętej ripoście. Dla pełnej jasności powtórzę: procesy i wyroki MUSZĄ się odbywać na podstawie rzeczywistego i udowodnionego przestępstwa. PIOTR J.

Zaskoczenie

Jestem człowiekiem w tzw. słusznym wieku, bo niedawno stuknęła mi osiemdziesiątka, więc wydawałoby się, że niewiele rzeczy może mnie zaskoczyć, a jednak… Podobno są na tym świecie dwie rzeczy nieograniczone: głupota ludzka i miłosierdzie Boskie. Mam wrażenie, że ostatnio zetknąłem się z tym pierwszym. Otóż w internecie (i nie tylko) ukazała się informacja, że po kilku latach oczekiwania naszej władzy udało się ustanowić bat na szpiegów w postaci zakazu fotografowania i filmowania wszelkiego typu obiektów wojskowych i cywilnych, określanych jako „obiekty strategiczne”. 

Ktoś może powiedzieć: Nareszcie! Natomiast ja, jako człowiek myślący (homo sapiens, słowo trudne dla naszych polityków i maturzystów) pozwolę sobie mieć szereg wątpliwości. Pierwsza dotyczy kierowców, posiadaczy tzw. rejestratorów wideo. Konia z rzędem temu, kto wyegzekwuje od kierowców wyłączanie takich rejestratorów w chwili przejazdu obok obiektów strategicznych, których jest podobno w całej Polsce ponad 26 tysięcy, bo niby jak mieliby to zrobić? 

Od chwili odłączenia źródła zasilania do momentu zakończenia rejestracji mija 10 – 15 sekund, więc zdrowy rozsądek mówi, że ostrzeżenia o istnieniu „obiektu strategicznego” powinny być umieszczone przy drodze w odległości 2 – 3 km przed takim obiektem. A co z kamerkami zamontowanymi w autobusach, tramwajach, lokomotywach kolejowych, samochodach straży pożarnej czy karetkach pogotowia? Też będą wyłączane w takich miejscach? A wszystkie „kamery nasobne”, zakładane (i dopiero co wprowadzone do użytku) na mundurach policjantów i personelu karetek pogotowia? Czy interweniując w okolicy „obiektów uznanych za strategiczne”, będą musieli na dwa dni przed interwencją wystąpić o zgodę na nagrywanie? Pytania mnożą się jak króliki.

Podejrzewam, że coś podobnego stało się w głowach ludzi wysmażających podobne przepisy – kompletna bezmyślność. Mamy XXI wiek, stada satelitów krążące nad naszymi głowami, część z nich wyposażona w kamery wielkiej rozdzielczości, zdolnych do rozróżnienia fasonu majtek wywieszonych na sznurku na balkonie w budynku „strategicznie ważnej” osobistości. I jeszcze mały dodatek: skąd, u diabła, wziąć te tysiące policjantów mających kontrolować stosowanie się milionów kierowców do obowiązku wyłączania nagrywania zgodnie z tym rozporządzeniem (ustawą?!).

Już wyobrażam sobie, jak policjant zatrzymuje do kontroli samochód wyjeżdżający z tunelu (bo to też „obiekt strategiczny!”) i sprawdza, czy kamerka była wyłączona podczas przejazdu przez tenże tunel. Już nie wspomnę o takim drobiazgu jak kamerki wmontowane NA STAŁE w lusterka zwrotne w samochodach, co jest już częstym rozwiązaniem. Policja będzie rekwirowała takie lusterka? Będą specjalistyczne kursy dla policjantów, jak się obsługuje różne typy rejestratorów wideo? Przecież to kpina! Policja ma co innego do roboty, a i tak jest jej zbyt mało. Przypuszczam, że cała rzesza piratów drogowych i zwykłych bandziorów podziękuje za takie zarządzenia, bo ich przestępstwa nie będą rejestrowane. 

Dla jasności: na drugi dzień po przeczytaniu informacji o tych zasadach zdjąłem rejestrator, który miałem zamontowany w moim samochodzie. Nie liczę na rozsądek ludzi mających władzę w ręku, nie spodziewam się od nich logicznego myślenia, które podobno kiedyś miało przyszłość… Z wyrazami szacunku dr inż. JAN WERTZ 

2025-05-12

Angora


Wiadomości
Zbrodnia w Mławie, czyli „Dojrzewanie” po polsku [REPORTAŻ ANGORY]
Tomasz Patora
Nieudana Parada Zwycięstwa w Moskwie. Putinowi jest coraz trudniej
CEZ na podst.: tass.ru, ria.ru, unian.ua, belsat.eu
Dzień Europy. Tak wyglądały początki po II wojnie światowej
ANS na podst.: comune.bologna.it, europa.eu, celebrateeuropeday.net
George Simion triumfuje. Prawicowy ekstremista prezydentem?
KK na podst.: BBC, hotnews.ro, Deutsche Welle, New York Times, Neue Zürcher Zeitung
Społeczeństwo
Fajbusiewicz wraca do spraw sprzed lat. Zemsta na milicjancie?
Michał Fajbusiewicz
Spowiednik papieski. Wyjątkowa funkcja w Kościele
Tomasz Zimoch
Odwieczny dylemat. Ile pieniędzy na komunię?
Opr. (KGB) na podst. Radio RMF FM, kobiety.wp.pl
Bill Gates rozda fortunę. Chce ograniczyć choroby i ubóstwo
(JP) Na podst.: CNN, Reuters, New York Times, Associated Press, Time
Świat/Peryskop
Nieznane zakątki Włoch. Od Piemontu po Sycylię
ANS na podst.: ilsole24ore.com, visititaly.eu, siviaggia.it, viaggi.corriere.it, fieradeltartufo.org, calabriastraordinaria.it
Hymny narodów świata: Salta
Henryk Martenka
Sztubackie marzenia Trumpa. Spotkanie z premierem Kanady
Stanisław Stolarczyk
Królewskie nieślubne dzieci. Mogłyby narobić sporo zamieszania
ANS na podst.: repubblica.it, rollingstone.it, ansa.it, theweek.com, documentazione.info, oggi.it, vanityfair.it, amica.it
Lifestyle/Zdrowie
Sztywne stawy to cierpienie. Warto o nie dbać przez całe życie
Andrzej Marciniak
Muzyczni krezusi. Kto zarabia najwięcej?
Grzegorz Walenda
Źródło szczęścia. Gry komputerowe a stereotypy
E.W. na podst.: Kasper Kalinowski. „Mają działanie psychoaktywne, generują mnóstwo dopaminy”. „Magazyn”/Wyborcza.pl
Sztuka zdegenerowana. Toksyczny czas czystki
Leszek Turkiewicz
Met Gala i czarna lista Anny Wintour. Do niej należy ostatnie słowo
ANS na podst.: corriere.it, vanityfair.it, ilpost.it, ansa.it, repubblica.it
Angorka - nie tylko dla dzieci...