Po bezskutecznych próbach obudzenia duszpasterza poproszono sprzątaczkę, by sprawdziła, co się stało. Kobieta swoim kluczem otworzyła drzwi. W sypialni na piętrze znalazła zwłoki księdza. Był w piżamie, skrępowany szarą taśmą samoprzylepną i z zaklejonymi ustami. Kiedy wezwano pogotowie i policję, lekarz wstępnie stwierdził, że księdza uduszono.
Ofiara – ksiądz Henryk Kroll – przybył do Żalna z Kaszub ponad 20 lat wcześ niej. Był surowym duszpasterzem o radykalnie prawicowych poglądach. W kazaniach nawoływał do ograniczenia swobody młodzieży, żądając od władz gminy wprowadzenia godziny policyjnej dla małolatów. Z nazwiska wymieniał osoby, których postępowanie uważał za złe. Z ambony wysuwał zarzuty wobec osób, które według niego handlowały narkotykami.
W przeddzień zabójstwa ksiądz pojechał do Tucholi, gdzie kupił sobie nowy telefon komórkowy i wrócił do Żalna swoim fiatem seicento. Około godz. 18 pojawił się w domu sprzątaczki na małym przyjęciu z okazji 18. urodzin jej córki oraz 30. urodzin innego członka rodziny. Wyszedł stamtąd około godz. 20.30 i od tamtej pory nikt go już nie widział. Jeden ze świadków przesłuchiwanych już po zbrodni zeznał, że około godz. 1 w nocy widział przy plebanii światła latarek, lecz nie zwrócił na to wówczas uwagi. Wtedy to zapewne pojawili się mordercy. W śledztwie ustalono, że do plebanii dostali się oni przez niezabezpieczone okienko. Byli przygotowani do napadu. Mieli kominiarki i rękawiczki, a wchodząc, najprawdopodobniej zdjęli obuwie. Kiedy zaczęli buszować na parterze, gdzie mieści się salon i kuchnia, ksiądz spał w sypialni na piętrze i najprawdopodobniej niczego nie słyszał. Musiał być zupełnie zaskoczony przez napastników, bo nie zdążył nawet użyć pistoletu gazowego, który miał na szafce obok łóżka. Gdy bandyci zorientowali się, że proboszcz nie żyje, uciekli. Nigdy nie udało się ustalić, co dokładnie ukradli. Wiadomo, że zginęła biżuteria wraz ze złotym krzyżem i około 20 tys. zł. Oprawcy nie zabrali m.in. komputera, dwóch telefonów komórkowych i cyfrowego aparatu fotograficznego. W czasie oględzin plebanii właściwie nie udało się zabezpieczyć żadnych śladów morderców. Śledczy od początku zdawali sobie sprawę z tego, że bandyci mieli doświadczenie, a zabójstwo było tylko dziełem przypadku.
Po roku prokuratura umorzyła sprawę, ale policjanci w dalszym ciągu poszukiwali sprawców tej zbrodni. Byli przekonani, że pochodzą oni z tego terenu i dokonali zapewne więcej przestępstw. Przełom nastąpił kilka miesięcy później, kiedy to policjanci z Wydziału Kryminalnego Komendy Wojewódzkiej w Bydgoszczy i Komendy Powiatowej w Chojnicach wpadli na trop grupy uprawiającej marihuanę w domu jednorodzinnym w Tucholi. Pierwszym z członków narkotykowego gangu, który wpadł w ręce policji, był 28-letni mieszkaniec Gorzowa Wielkopolskiego. Kilka godzin później zostali zatrzymani trzej mieszkańcy Tucholi działający w tej grupie. W czasie przesłuchań gangsterów okazało się, że mają oni na koncie wiele przestępstw. Zebrany przez policjantów mocny materiał dowodowy pozwolił na przedstawienie dwóm młodym mężczyznom zarzutów udziału w zabójstwie księdza z Żalna w nocy z 13 na 14 maja 2006 roku. Później zatrzymano trójkę kolejnych młodych mężczyzn pod zarzutem udziału w zabójstwie. Pierwszy przyznał się do tego Patryk L. Przy okazji policja wykryła szereg innych przestępstw, a wśród nich i takie, które nie były zgłoszone organom ścigania. W większości chodziło o włamania do plebanii na terenie województwa kujawsko-pomorskiego.
Prokuratura w Chojnicach postawiła sześciu podejrzanym łącznie 25 zarzutów. Blisko 3 lata po zbrodni przed bydgoskim sądem zapadł wyrok w tej sprawie. Patryka L. skazano na karę 25 lat pozbawienia wolności. Mariusz M. i Rafał S. otrzymali za współudział kary 8 i 7 lat, a stojący na czatach Michał G. lat 5. Kiedy popełniali zbrodnię, żaden z nich nie miał więcej niż 20 lat._