Nie ma świątecznej piosenki, która lepiej łączy poruszającą melodię z apelem o pokój niż Happy Xmas (War Is Over). Powstała z przekonania Lennona i Ono, że każdy ma wpływ na to, w jakim świecie żyjemy. Historia zaczęła się w 1969 roku, gdy w czasie protestów przeciw wojnie w Wietnamie para wykupiła billboardy w wielkich miastach z hasłem: „WAR IS OVER! If You Want It – Happy Christmas from John & Yoko”. Dwa lata później idea przerodziła się w piosenkę. Na nagraniu słychać Harlem Community Choir i prywatne życzenia skierowane do dzieci Lennona i Ono – delikatne przypomnienie, że stawką są następne generacje. W realiach pełnych napięć ten utwór wybrzmiewa szczególnie mocno, podkreślając, że pokój zaczyna się w nas samych.
Podobnie działa na globalne emocje muzyczny czterdziestolatek Last Christmas, nadal tak świeży, jakby powstał wczoraj. To czysta esencja lat 80. XX wieku. Choć dotyczy zawiedzionej miłości, ma w sobie dostojność grudniowych dni. George Michael pilnował każdego szczegółu teledysku kręconego w szwajcarskim Saas-Fee, tyle tylko, że na planie panował nieoczekiwany chłód, bo wybrany do akcji chalet nie został ogrzany przed przyjazdem ekipy. Aż trudno uwierzyć, że taki klasyk powstawał w lodowatych warunkach. Piosenka, która natychmiast odpala gorącą otoczkę życzliwości, to All I Want for Christmas Is You. Powstała… latem. Mariah Carey stworzyła ją podobno w piętnaście minut, z producentem Walterem Afanasieffem. Artystka początkowo w ogóle nie była pewna, czy świąteczny koloryt pasuje do jej kariery – jakże się pomyliła! Ów energetyczny przebój wprowadza w gwiazdkowy nastrój cały świat, rok w rok.
W ostatnich latach do świątecznego kanonu dołączyła Ariana Grande. Jej zwiewny numer Santa Tell Me podbił Europę i zaskakująco dobrze poradził sobie również w Korei Południowej. W klipie Ariana tańczy i żartuje z przyjaciółkami w świątecznych, piżamowych stylizacjach, co świetnie oddaje swobodę i urok piosenki. Artystka wprowadza w bożonarodzeniowy klimat; słychać, że nagrywanie świątecznych minialbumów było dla niej przyjemnością. Dzięki niej w zestawie pod choinką znalazło się miejsce na młodość, luz i tę prostą radość, którą czuje się tylko w grudniu.
Zupełnie inaczej działa Christmas Lights zespołu Coldplay. To spokojna ballada, w której odbija się więcej refleksji niż świątecznego blasku. Chris Martin napisał ją w trudnym momencie życia, co łatwo wyczuć w intymnym, kruchym tonie utworu. Inspiracją był kontrast między barwnymi dekoracjami miasta a poczuciem samotności, które potrafi dopaść nawet w najradośniejszej porze roku. Piosenka podbiła serca właśnie dlatego, że odsłania święta z mniej oczywistej, ale werystycznej strony, tej, w której obok światła zawsze jest też cień. I może dlatego Christmas Lights zostaje z nami na długo po zgaszeniu lampek – jako melodia, która rozjaśnia to, czego nie widać gołym okiem.
Wśród kultowych szlagierów okołoświątecznych wyjątkowo ciekawe pochodzenie ma Jingle Bells. Powstał w XIX wieku i pierwotnie nie miał nic wspólnego z Bożym Narodzeniem. James Pierpont wydał go w 1857 roku jako wesołą sielankę o kuligu. Dopiero po latach zaczął być muzycznym królem świątecznego grudnia, jednym z najczęściej śpiewanych przebojów zimowych. Popularność muzyki i tekstu rosła dzięki kolejnym gwiazdorskim nagraniom i radiu, a swoje wersje proponowali m.in. Benny Goodman, Glenn Miller oraz Bing Crosby i The Andrews Sisters. W naszych czasach Jingle Bells kojarzy każdy, mimo że w warstwie słownej nie ma mowy o świętach. Jest za to jazda saniami i łatwy do nucenia refren, który trzyma się już ponad 160 lat.
W Italii nie ma świąt bez Tu scendi dalle stelle. To kolęda numer jeden, znana każdemu pokoleniu, od przedszkolaków po nestorów rodu. Powstała w XVIII wieku w klasztorze w Deliceto i tak wrosła we włoską tradycję, że wykonywali ją i Pavarotti, i dzieci z chórku Antoniano. Dla Włochów jej dźwięki to sygnał, że święta faktycznie się zaczęły. W Polsce podobną rangę ma Bóg się rodzi Franciszka Karpińskiego, oficjalnie Pieśń o Narodzeniu Pańskim. Końcówka roku 2025, w którym przypadły obchody 200-lecia śmierci jej autora, to okazja, by zadumać się, jak cenne są frazy muzyczne współtworzące świąteczną tożsamość narodów. W muzyce klasycznej takim skarbem pozostaje koncert Corellego napisany na noc Bożego Narodzenia, a po raz pierwszy wykonany w Watykanie w 1690 roku. Jego spokojne zakończenie, przywołujące pasterzy przy żłóbku, jest tak samo kojące jak przed wiekami. Nic tak nie karmi duszy jak harmonia rozchodząca się spod gałązki.