R E K L A M A
R E K L A M A

Brochette, czyli szaszłyk. Danie wyciągnięte z francuskiego pikniku

Według stereotypu jest to danie składające się z kawałków mięsa nanizanych na metalowe lub drewniane szpikulce i pieczonych na rożnie, grillu albo... na patelni lub gorącej blasze – na modłę chińską. Mięso jest przekładane kawałkami cebuli, papryki, boczku, słoniny czy, na przykład, tłustej alzackiej kiełbasy. Mięso może być wieprzowe, wołowe, jagnięce, baranie, ale można też używać ryb lub krewetek. Wszystkie składniki marynujemy. Oliwa. Wino – białe lub czerwone. Możemy dodać kroplę albo parę octu winnego lub ryżowego, a dalej – rozmaryn, tymianek, pieprz syczuański, jałowiec, sos sojowy i espelette (francuska papryka).

Fot. Marek Brzeziński

A zatem brochette, czyli po francusku szaszłyk. Może i być w zdrobniałej formie. To jedna z ulubionych przystawek a także nieodzowny element każdego pikniku we Francji. Podają go w różnych wariacjach. Mogą być szaszłyczki wyłącznie morskie. Wtedy mamy kawałki łososia w pesto. A mogą być i wegańskie – z cukinii, cebulek i papryki. Wolna ręka. Oto kilka propozycji. W tym ostatnim przypadku, warzywnym, do cukinii, czerwonej cebuli i papryki dokładamy jeszcze japoński serek tofu. Możemy też warzywa wcześniej marynować, a dopiero potem wrzucać na ruszt. Najpierw swoje odleżą w oliwie i w białym winie z dodatkiem tymianku i liści świeżej mięty. Możemy naszą kombinację oprzeć na łososiu, cukinii i krewetkach, obrzucając całość posiekaną pietruszką i skrapiając cytryną. Kawałki kurczaka z suszonymi figami, z dodatkiem miodu i posiekaną kolendrą albo szaszłyczki z fety owiniętej cieniutkimi jak wachlarz hiszpańskiej infantki wstążeczkami bekonu, moczonymi w oliwie nasączonej calvadosem. A przecież suszone śliwki też możemy owinąć boczkiem i dodać do tego czarną oliwkę, w środek wkładając wędzony migdał. Pyszne są krewetki przebite dzidami z drewna bambusowego, posypane ostrym cayenne i suszonym tymiankiem, obficie polane oliwką. Można również zrobić pyszne danie z małych ziemniaczków przeplatanych boczkiem. Na szaszłyczki wszystko się nadaje. Kaczka i kurczak, wołowina i wieprzowina. Mięso ze świńskiej nóżki i egzotyczne warzywa. Trzeba tylko puścić wodze swojej kulinarnej wyobraźni. A na deser – szaszłyczek z truskawek, z owocami męczennicy pańskiej, ananasem i oczywiście posypany espelette. 

Nasza potrawa 

Kawałek słoninki. Najlepiej wędzonej. Obtaczamy w rozmarynie i kurkumie. Jeśli nasi goście mają mocne podniebienia, to i w papryce cayenne. Teraz wołowina. Czerwone wino. Nieco sosu sojowego. Pieprz syczuański. Szczypta cayenne. Pierś kurczaka. No i hajda. Białe wino. Ocet ryżowy. Biały pieprz i rozmaryn. Dużo rozmarynu. Parę kawałków łososia wcześniej krótko moczonego w białym winie. Papryczka jalapeno. Piekielny dla naszych podniebień wymysł meksykański. Biała i czerwona cebula. Ząbek czosnku pozbawiony zielonego żądła. Papryka. Kolor nie gra roli. Kiełbaska chorizo. Najlepiej ta ostra wersja. I druga kiełbasa – z jagnięciny albo z gęsiny. Tłusta. Pysznie nim racząca nasz piecyk. I teraz to kąpiemy w azjatyckim sosie słodko-ostrym. Posypujemy tymiankiem. I na ruszt. Szaszłyczki co jakiś czas obracamy, aby się dobrze obsmażyły. Słoninka powinna się wytopić, podsycając ledwie tlący się ogień. No i szaszłyczki są gotowe. Podajemy je z sosem. Majonez z przetartym czosnkiem, espelette, tymiankiem i tartym rozmarynem oraz odrobiną ostrej musztardy z Dijon – dawnej stolicy księstwa Szampanii. No a w kielichach mile chlupocze zimne Pinot Gris – wytrawny, smakujący jesiennymi winogronami trunek z Alzacji. Jakże inaczej z takim daniem. 

2025-03-08

Marek Brzeziński