A zatem brochette, czyli po francusku szaszłyk. Może i być w zdrobniałej formie. To jedna z ulubionych przystawek a także nieodzowny element każdego pikniku we Francji. Podają go w różnych wariacjach. Mogą być szaszłyczki wyłącznie morskie. Wtedy mamy kawałki łososia w pesto. A mogą być i wegańskie – z cukinii, cebulek i papryki. Wolna ręka. Oto kilka propozycji. W tym ostatnim przypadku, warzywnym, do cukinii, czerwonej cebuli i papryki dokładamy jeszcze japoński serek tofu. Możemy też warzywa wcześniej marynować, a dopiero potem wrzucać na ruszt. Najpierw swoje odleżą w oliwie i w białym winie z dodatkiem tymianku i liści świeżej mięty. Możemy naszą kombinację oprzeć na łososiu, cukinii i krewetkach, obrzucając całość posiekaną pietruszką i skrapiając cytryną. Kawałki kurczaka z suszonymi figami, z dodatkiem miodu i posiekaną kolendrą albo szaszłyczki z fety owiniętej cieniutkimi jak wachlarz hiszpańskiej infantki wstążeczkami bekonu, moczonymi w oliwie nasączonej calvadosem. A przecież suszone śliwki też możemy owinąć boczkiem i dodać do tego czarną oliwkę, w środek wkładając wędzony migdał. Pyszne są krewetki przebite dzidami z drewna bambusowego, posypane ostrym cayenne i suszonym tymiankiem, obficie polane oliwką. Można również zrobić pyszne danie z małych ziemniaczków przeplatanych boczkiem. Na szaszłyczki wszystko się nadaje. Kaczka i kurczak, wołowina i wieprzowina. Mięso ze świńskiej nóżki i egzotyczne warzywa. Trzeba tylko puścić wodze swojej kulinarnej wyobraźni. A na deser – szaszłyczek z truskawek, z owocami męczennicy pańskiej, ananasem i oczywiście posypany espelette.
Nasza potrawa
Kawałek słoninki. Najlepiej wędzonej. Obtaczamy w rozmarynie i kurkumie. Jeśli nasi goście mają mocne podniebienia, to i w papryce cayenne. Teraz wołowina. Czerwone wino. Nieco sosu sojowego. Pieprz syczuański. Szczypta cayenne. Pierś kurczaka. No i hajda. Białe wino. Ocet ryżowy. Biały pieprz i rozmaryn. Dużo rozmarynu. Parę kawałków łososia wcześniej krótko moczonego w białym winie. Papryczka jalapeno. Piekielny dla naszych podniebień wymysł meksykański. Biała i czerwona cebula. Ząbek czosnku pozbawiony zielonego żądła. Papryka. Kolor nie gra roli. Kiełbaska chorizo. Najlepiej ta ostra wersja. I druga kiełbasa – z jagnięciny albo z gęsiny. Tłusta. Pysznie nim racząca nasz piecyk. I teraz to kąpiemy w azjatyckim sosie słodko-ostrym. Posypujemy tymiankiem. I na ruszt. Szaszłyczki co jakiś czas obracamy, aby się dobrze obsmażyły. Słoninka powinna się wytopić, podsycając ledwie tlący się ogień. No i szaszłyczki są gotowe. Podajemy je z sosem. Majonez z przetartym czosnkiem, espelette, tymiankiem i tartym rozmarynem oraz odrobiną ostrej musztardy z Dijon – dawnej stolicy księstwa Szampanii. No a w kielichach mile chlupocze zimne Pinot Gris – wytrawny, smakujący jesiennymi winogronami trunek z Alzacji. Jakże inaczej z takim daniem.