R E K L A M A
R E K L A M A

Seks, władza i mamona. „Świat. Historia rodzinna”

Simon Sebag Montefiore, brytyjski historyk z doktoratem z Cambridge, zyskał status obecnie rzadki dla badaczy. Stał się modny. 

Fot. Wikimedia

Wszystkie jego książki: „Jerozolima: biografia”, „Katarzyna Wielka i Potiomkin” oraz rewelacyjna „Stalin. Dwór czerwonego cara” zdobywały nie tylko prestiżowe nagrody literackie, lecz także miliony czytelników, a co za tym idzie, wydania w kilkudziesięciu językach.

Sukcesem zapewne okaże się jego najtrudniejsze dotąd przedsięwzięcie „Świat. Historia rodzinna”, dzieło dwutomowe, bestseller dla koneserów. Montefiore podszedł do tematu po swojemu, bowiem opowieści o dziejach świata jest już bez liku, aliści żadna nie uwzględnia rodziny jako motoru dziejów. Tę własną metodologię objaśnił we wstępie. „Historia świata dotyczy często tematów, a nie ludzi. Splotłem tę opowieść w jedną całość, przedstawiając dzieje wielu rodzin na różnych kontynentach i w różnych epokach, wykorzystując je, aby ukazać niepowstrzymany bieg historii człowieka. Jest to biografia wielu ludzi, nie jednej osoby. Nawet jeśli owe rodziny mają zasięg globalny, ich dramaty są osobiste – narodziny, śmierć, małżeństwo, miłość, nienawiść; wznoszą się, upadają, znowu się wznoszą, migrują, powracają”.

Całość, olbrzymią, podzielił na dwa opasłe tomy, te zaś na akty, złożone z umownych scenicznych epizodów zazębiających się ze sobą chronologicznie, przy czym zwornikiem są konkretni ludzie (rody czy dynastie). I jeszcze jedno ważne zastrzeżenie: „W odróżnieniu od wielu historii, na których się wychowałem, jest to prawdziwa historia świata, nie skupia się bowiem na Wielkiej Brytanii i Europie, lecz poświęca Azji, Afryce i Amerykom uwagę, na jaką zasługują”. To uczciwa zasada, którą kilkanaście lat wcześniej jako pierwszy ustalił Norman Davies, pisząc historię Europy. Zatem skoro osią narracji historyka mają być rodziny, są to rody, które nadają dziejom wyjątkową dynamikę. Ale Montefiore, chcąc uzupełnić fascynującą panoramę, jaką maluje, wzbogaca ją o setki, może tysiące postaci. „Wiele rodzin, które wybrałem – pisze autor – sprawuje władzę, ale w innych znajdziemy niewolników, lekarzy, malarzy, powieściopisarzy, katów, generałów, historyków, kapłanów, szarlatanów, naukowców, magnatów przemysłowych, przestępców… i kochanków. Nawet kilku bogów”. Może dlatego jego dzieło czyta się z zainteresowaniem, choć łatwa lektura to nie jest, zważywszy na rozległość tematu i nieprzebrany tłum bohaterów.

 

Subskrybuj angorę
Czytaj bez żadnych ograniczeń gdzie i kiedy chcesz.


Już od
22,00 zł/mies




2025-03-01

Henryk Martenka