To już banał i oczywista oczywistość, ale świat celebrycki kocha pokazy mody. Od pierwszej chwili, od pierwszego błysku flesza przy wejściu czuje się tam powiew wielkiego świata. Nikt nie musi się ograniczać: tu chodzi o przepych, o ekstrawagancję, wymyślne stroje, fryzury i makijaże. Najbardziej znane celebrytki mogą liczyć na to, że projektant wystroi je w swoje najnowsze sukienki, spodnie oraz inne elementy garderoby. To dla niego przecież element dodatkowej promocji, bo fotoreporterzy będą wszystko dokładnie fotografować, a zdjęcia obiegną portale i prasę drukowaną. Nie inaczej było na pokazie Mariusza Przybylskiego. Kobiety kochają jego sukienki, mężczyźni chwalą fasony. W tych projektach nie było z reguły zbędnej ekstrawagancji, tylko zawsze stara dobra klasyka muśnięta nowymi trendami. Te stroje nie były dziwaczne, ale eleganckie. Jednak dość konserwatywny w swoich pomysłach projektant tym razem chyba postanowił zaszaleć. Kolekcja pod nazwą „Wild Gender” jest jak w tytule dzika i nieoczywista. Do noszenia tych strojów na pewno potrzeba odwagi, to nie są fasony dla zachowawczych pań i panów. Wycięcia, rozcięcia, prześwity – zarówno w strojach damskich, jak i męskich. Tego nie założy zachowawczy pan prezes ani szefowa w dużej firmie, gdzie wciąż ceniona jest raczej stonowana elegancja. Na wybiegu – zgodnie z panującą od jakiegoś czasu modą na nieoczywiste modelki – pojawiła się jedna z najbardziej znanych polskich modelek lat 70. i 80. Katarzyna Butowtt (66 l.). I choć kobietom nie wypomina się wieku, to warto jednak zwrócić uwagę, że jej rówieśniczki z reguły są już na emeryturze i utyskują na coraz gorsze zdrowie. A tymczasem okazuje się, że można być niezwykle efektowną i energiczną emerytką.
Prawdziwe wyzwanie
Bywanie na warszawskich salonach wymaga niekiedy także umiejętności ekwilibrystycznych. Jak zrobić, żeby pójść, zapozować na ściance, a potem nie natknąć się na byłą czy byłego? To dopiero wyzwanie. Niedawno opowiadaliśmy w tym miejscu o perypetiach Katarzyny Warnke i Piotra Stramowskiego, którzy dosłownie plecy w plecy (bo przecież już nie ramię w ramię) udzielali wywiadów na czerwonym dywanie. Tym razem nagłówkować musieli się Maria Dębska (32 l.) i Marcin Bosak (44 l.). Oboje zaproszeni na pokaz Przybylskiego robili wszystko, żeby się nie spotkać, a już broń Boże dać się razem sfotografować. On przysiadł się do Lidii Popiel, ona oglądała pokaz w towarzystwie Natalii Kukulskiej (47 l.) i jej męża Michała Dąbrówki (51 l.). Takich problemów nie mieli za to Monika Olejnik (67 l.) i jej wieloletni partner Tomasz Ziółkowski (52 l.). Związek, któremu ponad dwadzieścia lat temu nikt nie dawał szans ze względu na sporą różnicę wieku, trwa i ma się bardzo dobrze. Dziennikarka ma niespożytą energię, godną nastolatki, a jej partner nabrał statecznego wyglądu wilka morskiego, który wbrew wichrom i burzom będzie zawsze stał wiernie u boku swojej ukochanej. Zaprzyjaźnieni od lat z projektantem oklaskiwali jego nową kolekcję jak zawsze z pierwszego rzędu. Gwiazda TVN-u może zawsze liczyć na eksponowane miejsce, a bywają i takie warszawskie wydarzenia, które nie zaczną się, zanim Monika – sama lub w towarzystwie – tam nie dotrze.
Jestem solo i mi z tym dobrze
Na imprezie można też zawsze pojawić się solo, co jest dla jednych po prostu bezpiecznym wyborem, a dla innych rodzajem publicznego oświadczenia: „Nie mam nikogo i dobrze mi z tym”. Lara Gessler (34 l.) to mama dwójki małych dzieci. Pomyśli ktoś, że zapewne musiała zostawić je pod opieką męża, stąd samotne wyjście na pokaz Przybylskiego. Jednak z mediów społecznościowych Piotra Szeląga wynika, że on też był na wieczornej imprezie. Swego czasu „zasłynął” samotnym kilkudniowym wypadem do jednego z warszawskich hoteli, gdy we wrześniu ubiegłego roku na świat przyszedł ich syn. „Miał załamanie nerwowe, to się może zdarzyć każdemu; częściej mówimy o baby bluesie w przypadku porodu kobiet, ale facetom też się to zdarza” – usprawiedliwiała męża Lara w wywiadzie dla „Świata Gwiazd”, choć wiele osób było po prostu oburzonych zachowaniem Szeląga. Ralph Kaminski (33 l.) konsekwentnie buduje swój wizerunek tajemniczego, niezwykłego artysty, który nie chce się wpisać w żadne obowiązujące trendy. A może raczej chodzi o jeden trend – by wyróżniać się zawsze i wszelkimi dostępnymi środkami. Na pokazie „Wild Gender” udowodnił, że ma własną interpretację tego hasła. Tym razem wokalista pokazał się w czarnym, długim płaszczu i okularach, budząc u wszystkich skojarzenia z Harrym Potterem. Wciąż ma też charakterystyczną, tak modną w czasach PRL-u fryzurę na pazia, choć jak się kiedyś okazało, to nie są jego włosy, a jedynie świetnie zrobiona peruka. Taki jest urok funkcjonowania w szołbiznesie. Można swoją postać wykreować od początku do końca, a w domowych pieleszach być kimś zupełnie innym.