Byliśmy na posiedzeniu Rady Miasta st. Warszawy. Omawiano budżet. Jako strona społeczna domagaliśmy się dopuszczenia do głosu. Około stu społeczników ze Związku Zawodowego Inicjatywa Pracownicza, Kancelarii Sprawiedliwości Społecznej – mogliśmy jednak tylko krzyczeć z galerii, bo do głosu nikt nas dopuścić nie zamierzał.
A przyszliśmy z ważnymi problemami mieszkańców, takimi jak brak centralnego ogrzewania w domach komunalnych, pensje pracowników kultury i nauki zatrudnionych przez warszawski samorząd, które nie dają szansy na godne życie, pustostany czy wreszcie budownictwo komunalne. Lista naszych postulatów była długa. Ale na próżno domagaliśmy się dialogu społecznego.
Stało się. W nowym budżecie są środki na 800+, 13tą i 14tą emeryturę, podwyżki dla nauczycieli i budżetówki, a nawet "babciowe". Szkoda, że zabraknie pieniędzy na budownictwo mieszkaniowe, ale i tak jestem pozytywnie zaskoczony. pic.twitter.com/32tyTfapmh
— Piotr Ikonowicz (@PiotrIkonowicz1) December 20, 2023
Wreszcie pogodziliśmy się z tym, że tego dnia nie dostaniemy głosu i poprosiliśmy o ustalenie daty nadzwyczajnej sesji, podczas której mogli byśmy radnym i władzom miasta przedstawić postulaty i oczekiwania strony społecznej. Jednak wyraźnie poirytowany prezydent Rafał Trzaskowski nie wyraził zgody i na tę propozycję. A warto przypomnieć, że wywalczona przez nas specjalna sesja Warszawy pozwoliła kilka lat temu powstrzymać reprywatyzację. Było to doświadczenie jak najbardziej pozytywne.
Społecznicy wykazali zresztą wówczas wielką przewagę w merytorycznej dyskusji. A po sesji ówczesna prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz jednego po drugim zwalniała swoich zastępców, obwiniając ich o nieprawidłowości związane z reprywatyzacją. Ostatecznie to jeden z radnych Prawa i Sprawiedliwości zapowiedział złożenie wniosku o taką nadzwyczajną sesję rady Warszawy w styczniu. Przy czym ten wniosek, choć zapewne mniejszościowy, zobowiązuje radę do zebrania się.
Od ponad 20 lat zabiegamy w Warszawie o nawiązanie dialogu między władzami miasta oraz dzielnic a organizacjami społecznymi. Kiedyś po okupacji gabinetu burmistrza w Pradze Południe udało nam się wymusić spotkanie z władzami. Sformułowaliśmy wówczas 30 pytań/postulatów, na które nigdy nie otrzyma liśmy odpowiedzi. Ostatnio burmistrz dzielnicy Wola kazał sekretarce przekazać, że on nie spotyka się z mieszkańcami.
Ostatni raz kiedy udało nam się z burmistrzem na Woli porozmawiać, to wtedy, kiedy w kilkadziesiąt osób wkroczyliśmy do urzędu z ekipą telewizyjną. Wtedy efekt był pozytywny. Samotna matka i jej mała córeczka, ofiary przemocy domowej, dostały osobne mieszkanie. Coraz częściej jesteśmy zmuszeni do akcji bezpośredniej, bo władze samorządowe za dobrze wiedzą, jak często to my, społecznicy, mamy rację. Wolą więc unikać dialogu.