Chciał tylko napisać pracę magisterską pt. „Analiza konstrukcji spawanej ramy rowerowej”. Temat korespondował z jego hobby – ekstremalną wersją kolarstwa górskiego, zwaną downhill. Już w dzieciństwie uwielbiał szybkie zjazdy ze stoków, a w 2000 roku został w tej dyscyplinie wicemistrzem kraju. Wciąż jednak miał problem ze sprzętem – żaden rower mu nie odpowiadał.
Skonstruował więc własny. Po obronie pracy wyjechał do Irlandii zarabiać pieniądze na działalność. Później namówił do współpracy innego pasjonata kolarstwa, Jerzego Dąbrowskiego. Wspólnie uruchomili warsztat w piwnicy. Nie była to jeszcze formalna spółka, raczej koleżeńska umowa na gębę.
– Nieważne, ile kto włożył. Ważne, jaki produkt powstawał – opowiada Marczak. Później dostali dofinansowanie z Unii, które pozwoliło na większe eksperymenty. – Musieliśmy się czymś wyróżnić. Stworzyliśmy pierwszą na świecie ramę roweru zjazdowego w całości wykonaną z włókna węglowego. W rowerach szosowych i MTB stosowano już włókno węglowe, ale w zjazdowych nie. Dwa lata po tym, jak my je wprowadziliśmy, wiodący producenci poszli w nasze ślady.
Ale to nie koniec wynalazków. Dwaj zapaleńcy wymyślili, że włókno węglowe można nasączyć żywicą, by poprawić jakość ram i przyspieszyć produkcję. Sprzedaż ruszyła. Z początku powoli – robili 10 ram w miesiącu, bo na tyle pozwalały ich skromne moce przerobowe. W 2019 roku pojawił się następny wspólnik, Marek Bieda, i kolejne, tym razem naprawdę duże dofinansowanie unijne – 3,5 mln zł. Wyszli z piwnicy, wynajęli lokal, zatrudnili pracowników, zwiększyli produkcję o 100 proc. Trzy lata później mieli 2,5 mln zł przychodów, na czysto zarobili 500 tys. Niemal wszystkie produkty (ponad 90 proc.) sprzedają za granicę.
Największymi odbiorcami są Niemcy, Chińczycy i Amerykanie. Marka Antidote Bikes wciąż się rozwija i idzie z ekologicznym trendem. Chce zamienić żywicę epoksydową na żywicę opartą na biokomponentach, a zamiast włókna węglowego zastosować włókno lniane i bazaltowe. Ramy są tworzone wyłącznie w Polsce.
– W dobie masowej produkcji rowerów i powszechnego out sourcingu jesteśmy dumni, że cały proces realizujemy sami – mówi Marek Bieda. – Prowadzimy manufakturę. Stosujemy zaawansowane technologie w fazie projektowania i kontroli, ale wszystkie prace wykonujemy ręcznie lub osobiście asystując nowoczesnym maszynom.