Obok Donalda Tuska i Andrzeja Dudy wyrósł na trzeciego rozgrywającego sceny politycznej. Wszyscy się zastanawiają, czy podzieli los Petru, Palikota, Leppera, Kukiza, czy może stanie się znaczącą postacią na długie lata.
16 listopada marszałek Hołownia wygłosił swoje pierwsze orędzie: (…) Przez tych kilka dni wprowadziłem już w Sejmie pierwsze zmiany. Zniknęły bariery, które od 7 lat niepotrzebnie odgradzały parlament od Polaków. Otwieramy znów Sejm na media. Zdecydowaliśmy też o poszerzeniu prezydium Sejmu, tak by mogli w nim zasiąść przedstawiciele wszystkich klubów parlamentarnych od Lewicy po Konfederację (…). Chciałbym zapewnić wyborców Prawa i Sprawiedliwości, że miejsce w prezydium Sejmu będzie czekało na przedstawiciela państwa partii tak długo, jak będzie trzeba. Tak długo, aż klub PiS zgłosi kandydaturę posłanki lub posła, który spotka się z pozytywną oceną Izby.
Orędzie oceniono przychylnie na lewicy, a nawet przez niektórych dziennikarzy prawicowych mediów. Ten niedoszły dominikanin (dwa razy był w nowicjacie), autor kilku książek napisanych w stylu irytującego dydaktyzmu, showman, który w TVN-ie pozostawał w cieniu (dosłownie i w przenośni) Marcina Prokopa, polityk bez doświadczenia, swoje urzędowanie zaczął całkiem dobrze, mimo że jeszcze nie tak dawno nawet w mediach liberalno-lewicowych wyrażano się o nim lekceważąco, a czasem pogardliwie.
Subskrybuj