R E K L A M A
R E K L A M A

Listy do redakcji Angory (12.10.2025)

Listy nadesłane przez czytelników tygodnika Angora. Za wszystkie wiadomości dziękujemy i zachęcamy do dalszego kontaktu.

Fot. Domena publiczna

„Średniowiecze bez zasięgu” 

Średniowieczem zalatuje od samej góry 

Niejako w opozycji do listu p. Artura Bukaja, „Średniowiecze bez zasięgu”, zamieszczonego w numerze 39. „Angory”, który to list mówił o średniowieczu panującym w województwie świętokrzyskim, chcę przedstawić zupełnie inną sytuację. Oto mamy urząd pocztowy w jednej z małych gmin województwa świętokrzyskiego. Stoję na poczcie po kupno „Angory”, bo od… (data umowna, ma się rozumieć), można tam kupić ten tygodnik, a w tej miejscowości to chyba wyłącznie tam. Długa kolejka do obsługi, salka jest maleńka, więc wszyscy słyszą, jak pani z okienka każdemu kolejnemu petentowi proponuje wzięcie udziału w akcji wsparcia domu dziecka w jednej z sąsiednich gmin. Są zatem przygotowani, gdy przychodzi na nich kolej.

Ludzie reagują różnie: jedni zostawiają jakieś pieniądze, inni kupują szkolne przybory i wkładają je do specjalnego koszyka, jeszcze inni tłumaczą się, że już wsparli taką czy inną inicjatywę. Normalka, choć raczej przewaga pozytywnych reakcji. W pewnym momencie przychodzi kolej na obsługę pana w wieku pewnie około 60 lat, który na propozycję wsparcia domu dziecka odpowiada pytaniem (widać, że przygotowanym): „A co to za dzieci są w tym domu dziecka?”. I nie czekając na odpowiedź nieco zaskoczonej urzędniczki pocztowej, mówi dalej: „Bo jeśli to są dzieci ukraińskie, którym prezydent zabrał wsparcie, to ja chętnie się dorzucę”. 

Stałam za tym panem w kolejce i – po początkowym szoku – zdobyłam się na to, by powiedzieć, że gratuluję mu takiej postawy. Wypowiedzenie się na świętokrzyskiej wsi tak wyraźnie za Ukrainą i ukraińskimi dziećmi uznałam za dowód odwagi, niemalże bohaterstwa. Nie dawniej jak poprzedniego dnia słyszałam dokładnie odwrotne słowa na cmentarzu przykościelnym w innej miejscowości tego regionu, gdzie pewien człowiek mówił do swojej sąsiadki, że Ukraińcy przyjechali tu po 800 plus, biorą te pieniądze i wyjeżdżają. Na moją uwagę, że to pewnie nie wystarczyłoby na benzynę, odpowiedział, że u nich paliwo jest tanie. Oto jak bardzo kontrastowi są mieszkańcy w tej samej okolicy. Nie można zatem generalizować, że Świętokrzyskie jest takie lub inne. Tu też ludzie są dobrzy lub źli, światli i nierozgarnięci. I także w Świętokrzyskiem można znaleźć ludzi o innym spojrzeniu aniżeli to średniowieczne, zaprezentowane w przywołanym na początku liście. Ostatnio do przeciwników edukacji zdrowotnej dołączył pewien „tfurca”, czyli pisarz, na którego pisaninę ma się ochotę splunąć. Niejaki Batyr oświadczył mianowicie, że jego dziecko takiej ideologii nie potrzebuje. Słuszną linię ma nasza bramkowa inteligencja wyrwana nagle z agencji towarzyskiej! ELA

„Prezent z Ameryki?” 

Nie szukajmy winnych za oceanem 

W nawiązaniu do wypowiedzi p. Ewy Nowakowskiej „Prezent z Ameryki?” (ANGORA nr 33) powiem, że będę głosował po to, aby Nawrocki nie próbował zmienić Konstytucji, aby PiS i Konfederacja nie wyprowadziły Polski z UE, aby prawica nie miała pełni władzy. Rządzący nie są od kontroli wyborów. Od tego jest PKW i niezawisły sąd, nie zaś Izba „coś tam”, o której TSUE niedawno się wypowiadał. Winię przede wszystkim marszałka Sejmu. Hołownia, z sobie tylko znanych przyczyn, zaprzysiągł Nawrockiego, przeto mamy p.o. prezydenta. Trzaskowski przegrał, bo był za mądry, za uczciwy, tolerancyjny. Nawrocki za to to taki równy gość – nie lepszy ode mnie. Umie dać w mordę, korzystać z apartamentu za darmo, załatwić niezbyt legalnie mieszkanie, ma kolegów w półświatku. Głosowała nań głęboko skrywana nienawiść skierowana na LGBT, dotycząca praw kobiet, UE, uchodźców, Żydów. Głosowali ci, którzy z polecenia Nowogrodzkiej zrobią wszystko, i ci, którzy dostali instrukcję z ambony. I nie szukajmy tu winnych za oceanem, raczej całkiem blisko nas, na Wschodzie. J. Sz. 

„Wspomnienie” 

Uczniowie pamiętają 

Droga Redakcjo. Poruszył mnie list pani Teresy pt. „Wspomnienie”, zamieszczony w ANGORZE nr 36, a dotyczący nauczycielki – pani Dorożyńskiej. Jestem pewna, że chodziłam do tej samej szkoły podstawowej (we Wrocławiu), co Autorka listu, ale wcześ niej, w latach 1947 – 1954. Taka nauczycielka to skarb, który nie zdarza się często. Drobna, gładko uczesana w węzełek, w fartuchu z podszewkowego, granatowego materiału, w czarnych, sznurowanych bucikach. Uczyła języka polskiego, historii i prowadziła bibliotekę, umiejętnie doradzając i zachęcając do czytania. Znała na pamięć nie tylko fragmenty „Pana Tadeusza”, ale też listę swoich pierwszych uczniów ze szkoły gdzieś na Wschodzie, chyba to był Lwów. Gdy czytała nam na głos „Ojca zadżumionych”, w klasie panowała absolutna cisza, a w oczach wszyscy – łącznie z panią nauczycielką – mieliśmy łzy… To była nauczycielka z powołania. Cudowna, życzliwa. Dlatego pozostała w naszej pamięci mimo upływu lat… Cieszę się, że nie tylko ja Ją zapamiętałam. TERESA PAWEŁKO – tak się wówczas, w szkole, nazywałam

Sławojki 2.0

Dialog w społeczeństwie rozhuśtanym politycznie do granic możliwości jest sprawą trudną. To wiemy wszyscy. Sądzę, że żadne apele tego czy innego polityka – obojętnie jak wielkiego i z jakiej pozycji się wypowiadającego – nic nie dadzą, a najwyżej niewiele. Każdy z nich mówi bowiem do swoich, w naiwnej nadziei, że posłuchają go ci drudzy. To nazywa się apelowaniem. Nie dopuszczam myśli, że zbliżenie plemion nastąpi w wyniku jakiegoś tragicznego zdarzenia. Zatem, jeśli w ogóle zbliżenie stron nastąpi, będzie to – bo musi tak być – długi proces. Przyjęcie takiego założenia pozwala na zajęcie się może drobiazgami, ale jednak istotnymi dla wszystkich.

Jednym z najbardziej udanych pomysłów ostatnich lat w sferze samorządowej są budżety obywatelskie. Coraz pokaźniejsze sumy są stawiane do dyspozycji obywateli i – odnoszę takie wrażenie – coraz bardziej jako społeczeństwo jesteśmy przekonani do tego sposobu wydatkowania wspólnej kasy. Oczywiście – jak wszędzie – i tu zdarzają się wypaczenia polegające na tym, że inicjator wniosku potem jest jego wykonawcą, czyli wszystko robi „pod siebie”. Chcę jednak wierzyć, że to margines. 

Może więc wykorzystajmy budżety obywatelskie jako przyczółek do startu z dialogiem społecznym. W dodatku stąpającym po bardzo konkretnym gruncie. Można zacząć wspólnie przychodzić ludziom z pomocą w prozaicznych sprawach, a nie tylko organizować festyny w ramach budżetów obywatelskich. Choć nie mam nic przeciwko nim, to jednak z autopsji wiem, że jeśli na zgromadzenie przyjdą jedni, to nie zobaczymy na nim tych drugich. Wiele organizacji stara się „wyciągnąć” osoby starsze z domów, nie tylko dlatego, by wyrwać je z samotności. Wszelkie badania dowodzą bowiem, że osoby uczestniczące w życiu społecznym czują się fizycznie znacznie lepiej. Obserwuję to na co dzień wśród swoich rówieśników.

Do tego dochodzi zbawienne wręcz działanie ruchu na dobrostan człowieka. Może więc zacząć chociażby od ławek ustawionych na ciągach pieszych, często przez takie osoby użytkowanych. Obserwuję osoby odwiedzające na przykład cmentarze i widzę, jak bardzo brakuje na trasach dojść miejsc do chwilowego odpoczynku. To nie są przecież jakieś niewyobrażalne koszty, nawet dla niebogatych samorządów. I chyba niekontrowersyjne, bo – za przeproszeniem – pośladki potrzebują posadzić ludzie wszystkich orientacji politycznych. Idźmy dalej w tym dogadzaniu czterem literom.

Słabą stroną Polski są niewątpliwie toalety publiczne, a konkretnie zbyt skąpa ich liczba. Toalety nie odbiegają standardem i wyglądem od tego, co jest gdzie indziej, natomiast jest ich zdecydowanie za mało. Znany mi przykład: jedna publiczna toaleta na pięćdziesięciotysięczne miasto. Choć uważam się za człowieka zdrowego, też kilka razy miałem pilną potrzebę skorzystania z toalety „na mieście”. A swoją drogą, kto choć raz nie miał bardzo pilnej konieczności – nomen omen – załatwienia takiej sprawy poza domem, niech pierwszy rzuci we mnie papierem toaletowym. Budujmy więc z budżetów obywatelskich publiczne toalety.

Wiem, że znajdą się tacy, którzy powiedzą, że się nie da. Więc niech się da! A jeśli trzeba, zmieńmy przepisy o zasadach budżetów obywatelskich w taki sposób, by się do tego nadawały. W okresie międzywojennym modne było pojęcie „sławojka”. Były to drewniane budowle małych rozmiarów, nazwane tak nieco ironicznie od nazwiska ministra spraw wewnętrznych Sławoja Składkowskiego, które miały za zadanie poprawić stan higieniczny polskich wsi. Może teraz czas na współczesną wersję, czyli na sławojki 2.0 z budżetów obywatelskich. ANDRZEJ ZAWADZKI

Ćwiczenia z wojskami

Ćwiczenia wojskowe mają to do siebie, że w ich scenariuszach muszą być zawarte możliwe działania strony przeciwnej, na tyle trafne, na ile „rozgryzieni” są decydenci przeciwnika. Stawiam tezę, że tchórzliwa, bo zachowawcza reakcja prezydenta USA na ruskie drony nad Polską rozwiała wątpliwości w scenariuszu ćwiczenia „Zapad 25”, bo urealniła gwarancje bezkarności użycia wszelkich środków napadu powietrznego (póki co w ćwiczeniu – nieuzbrojonych) na państwa NATO. To nie było trudne. Najsłabsze ogniwo w NATO, czyli autonomicznie aspirujący do Pokojowej Nagrody Nobla D. Trump, od początku swojej prezydentury jedynie goni króliczka w wojnie w Ukrainie.

Ten „gołąbek pokoju” nie chce zrobić krzywdy rosyjskiemu zbrodniarzowi wojennemu i „rozpuszczając go jak dziadowski bicz”, budzi już nie moje zdziwienie, tylko śmiech i zażenowanie opinii publicznej. Swoją drogą, co miał na myśli Andrew McCabe – zastępca szefa FBI w latach 2016 – 2018 – twierdząc, że Donalda Trumpa można postrzegać jako rosyjskiego agenta, choć nie w tradycyjnym znaczeniu tego słowa – jako aktywnego agenta czy zwerbowanego zasobu. „(…) Jego podejście do interakcji z Władimirem Putinem rodzi istotne pytania”. Dowiedziałem się też 13 września, kiedy D. Trump nałoży sankcje na Rosję.

Otóż – nigdy. Tzn. wtedy, kiedy wszystkie państwa NATO zaprzestaną kupowania ropy naftowej od Rosji i nałożą cła na Chiny w wysokości od 50 proc. do 100 proc. Gdzie Rzym, a gdzie Krym? Co mają państwa NATO do ceł na Chiny? Absurd! Dowiedziałem się również, że USA rozpoczęły powolne, po cichutku, wychodzenie z NATO, bo ten bzdurny warunek ceł jest wymierzony w Ukrainę i państwa NATO sąsiadujące z Rosją i Białorusią. Oczywisty, zamierzony atak wielu dronów w ramach ćwiczenia uznał pan D. Trump za prawdopodobnie niezamierzony. To echo (w innym wymiarze) reakcji części Europy na zajęcie Czechosłowacji przez Hitlera. Usłyszeliśmy właśnie po angielsku: I wash my hands – „Umywam ręce” i brzmiące swojsko: „Piszcie na Berdyczów” lub „Gońcie się”.

Nie będę brnął w ewentualne rosyjskie haki na prezydenta USA, mam jednak prawo do skojarzenia sposobu jego zachowania (pod amerykańską publiczkę) z infantylnym festiwalem gestów Johnny’ego Bravo – bohatera amerykańskiego serialu animowanego z lat 1997 – 2004. Nie współczuję polskiej prawicy zainwestowania wszystkich swoich aktywów za oceanem. Swego czasu daliśmy się nabrać USA na poszukiwanie wojskiem broni masowego rażenia w Iraku, teraz D. Trump buduje gospodarczy front wojskowych koalicjantów przeciw Chinom, aby uczynić Amerykę znowu wielką. Już raz Polacy – K. Pułaski i T. Kościuszko – uczynili ją wielką i chyba ktoś powinien uderzyć pięścią w stół i wziąwszy telefon w garść, zapytać o dywidendę za uczynienie Ameryki wielką za pierwszym razem. Czy polscy bohaterowie walczyli tylko za wolność Waszą, czyli tylko za Afroamerykanów? 

Panie K. Nawrocki, czas zapytać o wolność Naszą, pokazać cojones i zadać pytanie Wielkiemu. Podsumujmy: kroimy PKB z kosztów na obronę w procencie zadowalającym D. Trumpa; zakupiliśmy wiele uzbrojenia w USA, a fabryki nie nadążają z produkcją jego części; importujemy z USA skroplony gaz ziemny do specjalnie wybudowanego w tym celu terminala w Świnoujściu. Mało! Rozpocznijmy więc szkolenie brygady nordyckiej w umiejętności opanowania gór lodowych odrywających się od Grenlandii, co dorówna poziomem intelektualnym warunkowi sankcji na Rosję, w zamian za cła państw NATO na Chiny. Będziemy nadawać na jednej fali i będzie jak znalazł w momencie powrotu D. Trumpa do wcześniejszego kaprysu przejęcia wyspy. JANUSZ

Jak smutno…

Nie spodziewałem się, że dożyję takich czasów. Coś nieprawdopodobnego! Okazało się, że wszystko jest jednak możliwe. Prezydent, osoba nr 1, i taka przeszłość… Ale cóż, jakże wielu Polakom w ogóle to nie przeszkadza. Bardzo jest to dziwne, ale jednocześnie prawdziwe. A poparcie dla partii o jakże pięknej nazwie – Prawo i Sprawiedliwość? Niestety – ponad 30 proc.! A jej wódz, znany wszystkim jako inteligent z Żoliborza?! Nawet do matury go nie dopuścili, musiał załatwić przeniesienie i pisanie w innej szkole. I on jest dzisiaj wodzem opozycji… Lepiej nic już więcej nie pisać. Ani o nim, ani o jego ludziach. Zwłaszcza o takich zasługach dla kraju, jakie mają np. Bielan, Błaszczak, Czarnek, Kamiński, Terlecki. Smutne to wszystko. Naprawdę trzeba być wielkim optymistą, aby liczyć, że w najbliższych latach coś się może zmienić w Polsce na lepsze. Optymistom – a takich na szczęście jest wielu – oczywiście zazdroszczę. W każdym razie życzę wszystkiego najlepszego Donaldowi Tuskowi i Jego ekipie. Oraz oczywiście całej Redakcji ANGORY. I Babci Helence! KRZYSZTOF WAŚNIEWSKI

Upadek – odsłona kolejna

Pamiętam euforię październikowego wieczoru, święto 13 grudnia 2023 r., kiedy wreszcie PiS oddał władzę. I pamiętam nadzieje na sprawność i uczciwość – na normalność, której PiS pozbawił nas na 8 lat. Ale pamiętam też rodzące się z dnia na dzień rozczarowanie, potem złość i inne gorszące emocje, których w druku nie wypada umieszczać. Trudno się dziwić, że tak ofiarny w październiku 2023 elektorat po 20 miesiącach rządów Koalicji zastosował perswazję kinetyczną i efekt zobaczyliśmy 1 czerwca 2025 r. (…). W relacjach z elektoratem groźne jest to, że im mocniej posłowie płaszczą się przed liderami partyjnymi, tym więcej arogancji demonstrują wobec nas, zwykłych ludzi, wyjątkowo pokornych, choć już wkurzonych na maksa. 

Oprócz złodziejstwa zmuszeni jesteśmy tolerować też chamstwo i pogardę, co przejawia się w jednostronnych przepisach krzywdzących szarych ludzi. Bodajże bardziej niż kiedyś przepisy bankowe lub policyjne. I to za zgodą premiera et consortes odbywa się urzędniczy gwałt na wytrzymałości ludzi i przyzwoitości w ogóle. Zasnęły, chyba już na wieki, szumnie zapowiadane już w 2019 r. standardy dla urzędników, czy wspomniany w 100 konkretach PO kodeks wymogów wobec kandydatów do rad nadzorczych. Nie ma nadziei na sensowne regulacje KOMPETENCJI na stanowiskach w służbach państwowych. W biznesie jest to konieczność, bo grozi bankructwo, a wśród urzędników jest zbędnym ograniczeniem ich własnej swobody. 

Dlaczego o tym akurat piszę? A dlatego, że mam przykład kliniczny kolejnej organizacyjnej klapy – tym razem w Funduszu Ochrony Środowiska. To świątynia wyjątkowej bezczelności, miks niekompetencji, chamstwa, i to mimo ciężkiej pracy kilku wiceprezesów zarządu. I to wszystko w wykonaniu ludzi od Hołowni, ale kompletnie bez nadzoru ze strony KO. Krzywdzi ten Fundusz zwykłych, szarych ludzi, którzy zostali zmuszeni do finansowania Państwa. Otóż kolejny program „Mój Prąd” cieszy się rewelacyjnym powodzeniem – dobrze, im mniej kopciuchów, tym zdrowsza Polska – ale to my, szarzy obywatele, wydajemy własne pieniądze, by już ponad rok czekać na częściowy zwrot. A przecież koszt instalacji FV jest bardzo wysoki, a poza tym oddajemy do sieci prąd za żałośnie nikłe pieniądze. 

Pierwszy szok: kompetencyjny – w rok spłynęło 130 – 150 tys. wniosków i nikt w Funduszu nie potrafił przyśpieszyć ich oceny. A przecież wystarczy przyjąć praktykantów, studentów, zlecić komuś z zewnątrz lub włączyć AI i pracowite sprawdzanie wniosków przez urzędników ograniczyć do funkcji kontrolnych. Kolejka rozładowałaby się w 3 miesiące. Drugi szok: koordynacyjny – szarzy obywatele nie rozumieją, co to jest zaświadczenie OSD, bo Fundusz „zapomniał” uzgodnić z Tauronami i Eneami jeden, właściwy formularz (!!!). Stąd mnóstwo wniosków odrzuca się, bo zaświadczenie jest niewłaściwe. A system nie ma wbudowanego mechanizmu wskazywania błędów, jak w ZUS, w bankach i całym internetowo obsługiwanym świecie usług, i brakuje szansy na zrobienie poprawek po wytknięciu nam błędu, jeśli pomylimy cyfrę w rachunku bankowym albo maila nie wpiszemy. 

Fundusz bawi się w Mamy Cię!: „O! Niewłaściwy świstek z Tauronu?! Straciłeś właśnie 16 tys. zł. Ha! Ha!”. Szok trzeci: nowatorski – zatrudniając AI do wstępnej oceny wniosków z „Mojego Prądu”, trzeba przewidywać skutki swoich działań. Ale Fundusz ma Regulamin chroniący jego spokój, więc to teraz świetna zabawa: odwalono wszystkie te wnioski, gdzie wystąpił nawet najdrobniejszy błąd, a interesanci mogą im skoczyć. Jest świetnie, a może być jeszcze lepiej. Zapowiadany do końca października „Program 6.0” Fundusz zamyka 12 września! I co im kto zrobi?! A zaraz po zamknięciu dobra sprawna Ciotka Sztuczna Inteligencja zaczyna wysyłać do ludzi decyzje: „wniosek odrzucony” bezpowrotnie; nic już nie możesz, frajerze, zrobić.

Wnioskodawcy szukają u wujka Google’a, jak naprawić błąd, ale to na NIC! Mogą jedynie czekać na nowy program, który nie wiadomo, czy będzie, a jeśli już, to jaki będzie. No, mistrzostwo w szerzeniu zaufania do Państwa! Wygląda na to, że KO to nokaut na elektoracie, a nie żadna koalicja – nieudolna nawet bardziej niż PiS. Mówi się, że małżeństwu nie grozi rozpad od kłótni, dąsów, a nawet krótkich rozstań. Nie daje się szans na trwanie tym związkom, gdzie jest pogarda. Właśnie to, co prezentuje KO wobec społeczeństwa, zwiastuje koszmar w postaci rządów innych opcji, bo te partie, którym zawierzyliśmy, traktują nas z pogardą, kompletnie bez nadzoru ze strony ludzi odpowiedzialnych za funkcje, jakie spełniać powinno Państwo. Czyżby czas na rewolucję…? JAN Z. 

2025-10-06

Angora


Wiadomości
Scheda po marszałku. Akcja ewakuacja
4bs
Rząd na półmetku. Koalicja bez efektu „wow”
Jan Rojewski
Generałowie w Quantico. Witamy w Departamencie Wojny
EW n475a podst.: Federal News Network, The Atlantic, war.gov – Departament Wojny USA
Petru rozpoczyna walkę. Polska 2050 potrzebuje nowego impulsu
Wojciech Biegański.
Ekspert: Cyberataki to już codzienność
Tomasz Barański
Społeczeństwo
Nie zakaz, lecz zachęta! Elektromobilność może się przyjąć
Opr. (KGB) na podst. RMF FM
Drop-out, czyli prawie magister. Młodzi często rezygnują ze studiów
E.W. na podst. Adam Grzeszak „Studenci chwilowi”. „Polityka” nr 40/2025
Prawnik ujawnia szczegóły swojego długoletniego pobytu w areszcie
Krzysztof Różycki
Zmierzch legendy. Sprawa „Oczka”
Leszek Szymowski
IKONOWICZ: Czyściciele działają nielegalnie
Piotr Ikonowicz
Świat/Peryskop
W drodze na północ. Przez Bałtyk do kraju reniferów
Patryk K. Urbaniak
Wielki książę Henryk abdykuje. Wilhelm nowym monarchą Luksemburga
ANS na podst.: lastampa.it, corriere.it, repubblica.it, vanityfair.it
Afera w legendarnym „Caffè Greco”. Kawiarnia pod lupą policji
ANS na podst.: repubblica.it, artribune.com, romatoday.it
Margherita Ciarletta. Ostatnia strażniczka tradycji z Abruzji
ANS na podst.: visitscanno.com, portalecultura.egov.regione.abruzzo.it, infomedianews.com, blog.andrearontini.it, ansa.it, abruzzoforteegentile.altervista.org
Lifestyle/Zdrowie
Uduchowiona Madonna, czyli „Madame X”
Grzegorz Walenda
Katarzyna Dziewiątkowska zadebiutowała mając 14 lat. Tak dziś wygląda jej życie
Tomasz Gawiński
To nie jest kraj dla starych ludzi. Pacjent, który czekał.
Krzysztof Różycki
Widzieć jak najdłużej. Choroby siatkówki w Polsce
A.M.
Angorka - nie tylko dla dzieci...