Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego zaleca jedzenie ryb morskich, na przykład łososi, których mięso zawiera kwasy omega-3. Jednak łosoś w sklepach najczęściej pochodzi nie z morza, lecz z hodowli.
Masowa hodowla ma niewiele wspólnego ze zdrową żywnością (…). Nasze łososie są przetrzymywane w niewielkich zbiornikach, co sprawia, że wszelkie choroby i pasożyty z pojedynczego osobnika błyskawicznie przenoszą się na całą populację. Aby tego uniknąć, rybom podaje się antybiotyki i inne środki ochronne.
Leki gromadzą się w mięsie, my je konsumujemy, a później wszczynamy alarm w związku z plagą antybiotykooporności. Antybiotykami karmi się też, bez umiaru, krowy, świnie i kury. Polscy hodowcy kupują prawie tyle antybiotyków, ile hiszpańscy, którzy mają dwa razy większą liczbę zwierząt. Istnieją u nas cztery publiczne instytucje odpowiedzialne za kontrolę żywności – Państwowa Inspekcja Sanitarna, Inspekcja Weterynaryjna, Inspekcja Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych oraz Państwowa Inspekcja Ochrony Roślin i Nasiennictwa. Niestety, niedobór pracowników paraliżuje ich działania.
Ograniczone możliwości
Zwłaszcza w Inspekcji Weterynaryjnej, co skutkuje ograniczoną możliwością kontroli gigantycznej ilości żywności na naszym rynku i jej produkcji. W kulminacyjnym momencie aż 191 zespołów na 306 istniejących nie było w stanie wykonywać swoich głównych obowiązków z powodu braków kadrowych. Kiepskie płace i niski prestiż zawodu sprawiają, że nikt specjalnie nie garnie się do wypełniania luk.
Taka sytuacja jest rajem dla nieuczciwych producentów. W 2012 r. zatruty kadmem, ołowiem i bakterią E. coli susz jajeczny trafił do ciastek i makaronów. W 2013 r. jedna ze spółdzielni dostarczyła producentom słodyczy mleko z domieszką środka do tępienia gryzoni. W 2022 r. pojawiło się mięso z dodatkiem związku chemicznego stosowanego przy produkcji paliw. W tym samym roku odkryto 130 artykułów – od słodyczy przez wędliny po jajka – zanieczyszczonych chemicznie i bakteriologicznie.
Można by powiedzieć, że wszystko działa poprawnie, bo przecież GIS wykrył skażenia, a żywność wycofano ze sprzedaży. Problem w tym, że ta żywność była wcześniej dostępna w sklepach i zdążyła trafić już do naszych domów.