54-letni Timothy był specjalistą komputerowym. Zachorował na raka jelit i z trudem pokonał chorobę. Wtedy uznał, że musi zmienić swoje życie. Jego pasją stało się morze. Żeglował po oceanach, nauczył się łowić ryby. W końcu postanowił przepłynąć swym katamaranem 6 tys. km z meksykańskiego portu La Paz na Półwyspie Kalifornijskim do Polinezji Francuskiej.
Zapytany, dlaczego wyruszył w tę podróż, odrzekł:
– Nie jestem pewien, czy znam odpowiedź, ale uwielbiam żeglować i kocham ludzi morza. To właśnie ludzie morza łączą nas ze sobą. W nas jest ocean. My jesteśmy oceanem.
Żeglarz wyruszył w rejs w kwietniu. Po raz ostatni widział ląd na początku maja, gdy wypływał z Zatoki Kalifornijskiej na Pacyfik. Kilka dni później rozpętała się gwałtowna burza. Przez pokład katamaranu przetaczały się potężne grzywacze. Jacht został poważnie uszkodzony, stracił zdolność do żeglugi. Cała elektronika uległa zniszczeniu. Shaddock nie mógł już sterować ani wezwać pomocy. Także kuchnia nie nadawała się do użytku. Wytrawny wilk morski rąk nie załamał. Na szczęście padały obfite deszcze, mógł więc zbierać słodką wodę. Przezornie zabrał ze sobą sprzęt rybacki i niekiedy udawało mu się złowić tuńczyka.
Subskrybuj