W niedzielę 2 lipca wieczorem umundurowany agent służby Secret Service spostrzegł „zamykaną na suwak torebkę wielkości dziesięciocentówki”, zawierającą niezidentyfikowaną substancję. Stało się to w Zachodnim Skrzydle Białego Domu. W tym skrzydle znajdują się Gabinet Owalny i biura czołowych doradców prezydenta. Przez część Zachodniego Skrzydła często przechodzą wycieczki, zwłaszcza nocami i w weekendy. Odwiedzający poddawani są kontroli bezpieczeństwa i przed wejściem zostawiają w małych schowkach swe telefony komórkowe. Według relacji prasowych właśnie w takim schowku czujny agent odkrył dziwną torebkę. Obawiano się, że doszło do ataku chemicznego. Biały Dom został na krótko ewakuowany i zamknięty. Prezydenta nie było wtedy w rezydencji, 30 czerwca wyjechał wraz z małżonką i synem Hunterem do Camp David w stanie Maryland. Wezwani zostali strażacy, którzy zidentyfikowali biały proszek jako kokainę.
Subskrybuj