– Siedem lat temu rodzinną sielankę przerwała choroba?
– Z żoną Martą i synkiem Kornelem prowadziliśmy spokojne, ale aktywne życie. Skończyłem Akademię Wychowania Fizycznego. Wspólnie trenowaliśmy bieganie po lesie, jeździ liśmy na rowerze. W 2016 r., gdy Kornel miał sześć lat, znajomy zaprosił nas na trzydniowe warsztaty rodzicielskie w Szklarskiej Porębie. Syn dużo spał. W ostatni dzień obozu słaniał się na nogach. Badania w szpitalu w Jeleniej Górze wykazały, że choruje na cukrzycę. Utrzymujący się przez dłuższy czas podwyższony poziom cukru doprowadził do kwasicy ketonowej. Jej pierwsze objawy przypominają zatrucie pokarmowe. Karetka zabrała Kornela do szpitala we Wrocławiu. Trzeba było szybko zbić cukier. W ruch poszły igły i insulina. Byliśmy z Martą przerażeni. Życie wywróciło się do góry nogami. Cukrzyca może doprowadzić do śmierci, jeśli źle wykonamy zastrzyk…
– Biegi to za mało, żeby odzyskać równowagę życiową?
Subskrybuj