Dojechali na miejsce około 18.30. Wcześniej, jeszcze na rogatkach miasta, pasażer trzymał już rękę w kieszeni, gdzie miał miotacz gazu. Gdy zatrzymali się na wysepce przystanku autobusowego i kierowca podał cenę za kurs, od razu został psiknięty w oczy gazem, a później trzy razy ugodzony nożem w klatkę piersiową i w brzuch.
Po ataku sprawca uciekł, a taksówkarz dostrzegł parkujący radiowóz przy pobliskim sklepie. Powiadomił policjantów o napadzie i dopiero wtedy uświadomił sobie, że jest poważnie ranny. Funkcjonariusze wezwali karetkę pogotowia i – czekając na fachową pomoc – uciskali rany opatrunkami jałowymi. Po kilkunastu minutach mężczyzna trafił do szpitala, gdzie był natychmiast operowany.
Najpierw ukradł biżuterię z domu cioci
Trzy godziny później policjanci poszukujący sprawcy zauważyli mężczyznę idącego chodnikiem przez wieś oddaloną około 10 kilometrów od miejsca napadu. Poproszono go o dokumenty i wyjęcie wszystkiego z kieszeni. Wyjął miotacz gazu oraz sprężynowy nóż. Od razu też oświadczył:
– To ja ciachnąłem tego taksówkarza.
Na przesłuchaniu zatrzymany Przemysław S. ponownie przyznał się do napadu i opowiedział szczegółowo, co się wydarzyło tego popołudnia.
– Od dwóch dni przebywałem w hotelu w Brodnicy. Właściwie ukrywałem się przed policją, bo wcześniej ukradłem cioci biżuterię, którą sprzedałem w lombardzie. W sumie to były dwie kradzieże, bo za pierwszym razem zabrałem złoty pierścionek ze szkatułki w komodzie, a za drugim – kolejny pierścionek i obrączkę.
Subskrybuj