To miał być spektakularny hat trick w wykonaniu Aryny Sabalenki. Białorusinka była najlepsza na kortach w Melbourne w 2023 i 2024 roku. Teraz, w 2025, chciała potwierdzić swoją dominację w Australii. W myśl hasła „do trzech razy sztuka”. Ambitne plany pokrzyżowała jej Madison Keys, która wydarzenia z 25 stycznia zapamięta do końca życia. – Wygrać tutaj pierwszy wielkoszlemowy turniej to dla mnie wielka sprawa – mówiła jeszcze ze względnym opanowaniem, zaraz po odebraniu pięknego pucharu. Chwilę później, gdy zaczęła zwracać się do swojej ekipy, nie potrafiła już opanować emocji. Trzeba zaznaczyć, że na czele tejże ekipy stoi Bjorn Fratangelo, były amerykański tenisista i… mąż Keys! Para jest w związku od 2017 roku, a w listopadzie zeszłego roku wzięła ślub. Triumf na Australian Open to najpiękniejszy prezent dla tej dwójki na nową drogę życia. – Wierzyłeś we mnie wtedy, kiedy sama zupełnie nie miałam takiej wiary. A teraz jesteś chyba jeszcze bardziej zaskoczony ode mnie, że to wszystko naprawdę się dzieje – zwróciła się do oniemiałego z wrażenia mężczyzny. Na drugim emocjonalnym biegunie była Sabalenka, która jednak błyskawicznie pogodziła się z porażką albo świetnie ukryła swoje rozżalenie. Białorusinka pokazała klasę, gratulując swojej rywalce w pogodny, bardzo serdeczny sposób. Zanim doszła do mikrofonu, spojrzała krótko na lśniący puchar, zapowiadając z zawadiackim uśmiechem, że „za rok się spotkają”. – Madison, byłaś fantastyczna, masz za sobą świetny turniej i w pełni zasłużyłaś na wygraną. Ciesz się teraz całą otoczką i celebracją, bo to najfajniejsza część australijskich zawodów – zaleciła starszej rywalce znacznie bardziej utytułowana, lecz młodsza, bo 26-letnia tegoroczna wicemistrzyni.
Subskrybuj