Mowa o cyberatakach oraz „innych formach wojny hybrydowej” wymierzonych głównie w kraje bałtyckie i wywołujących „nowe kryzysy”. Kreml będzie też „podburzać do starć” etnicznych Rosjan w Estonii, na Łotwie i Litwie. Stanie się to pretekstem do przeprowadzenia na zachodzie Federacji Rosyjskiej i na Białorusi manewrów „Zachód-2024” z udziałem 50 tysięcy żołnierzy. Planowane na wrzesień ćwiczenia, podobnie jak w roku 2021, zostaną wykorzystane do masowego przerzucenia wojsk na granicę z Polską i Litwą. Miesiąc później Rosja przerzuci dodatkowe jednostki i rakiety średniego zasięgu do Królewca, a jej „tajnym celem” ma być tzw. przesmyk suwalski, łączący terytorium państw bałtyckich z sojusznikami z NATO.
I to tam w grudniu 2024 roku ma dojść do „sztucznie wywołanego konfliktu granicznego” oraz „starć z licznymi ofiarami”. A potem, wykorzystując tymczasowy „brak władzy” po wyborach prezydenckich w USA, Rosja przy wsparciu Białorusi spróbuje powtórzyć na terytorium NATO „inwazję z 2014 roku na wschód Ukrainy”. Otwarty konflikt zbrojny między Rosją a NATO miałby się rozpocząć latem 2025 roku, kiedy to sojusz podjąłby kroki powstrzymujące, czyli przerzucił na swoją wschodnią flankę 300 tysięcy wojskowych, w tym 30 tysięcy żołnierzy Bundeswehry. W scenariuszu, do którego miał dotrzeć „Bild”, nie podano jednak, czy to Rosję powstrzyma. Kalendarz wydarzeń kończy się 30. dnia po „dniu X”, kiedy naprzeciwko siebie staje pół miliona uzbrojonych po zęby rosyjskich i natowskich żołnierzy…
Wymyślony scenariusz?
Ta ponura wizja nie pozostała bez reakcji w stolicach i w strukturach NATO ani w Moskwie. W niemieckim resorcie obrony odmówiono skomentowania treści publikacji, ale przyznano, że „badanie różnych scenariuszy, jakkolwiek byłyby niewiarygodne, należy do codziennej pracy, zwłaszcza w trakcie szkolenia wojskowych”. O tym, że „Bild” wszedł w posiadanie wymyślonego „scenariusza szkoleń”, a nie tajnej analizy wywiadu, zapewnił Janis Sarst, dyrektor Centrum Eksperckiego NATO ds. Komunikacji Strategicznej na Łotwie. A rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow wypomniał niemieckiemu tabloidowi, że ostatnio nie „krępuje się publikować różnych kaczek dziennikarskich”.
Jednak zdaniem urodzonego na Białorusi niemieckiego politologa Aleksandra Friedmana sprawa nie jest tak oczywista. Podkreśla on, że do potrzebnych medialnych „wrzutek” wykorzystują sprzyjający im „Bild” władze w Kijowie, a poza tym dziennik ten wykorzystywały amerykańskie i europejskie specsłużby, by powiadomić, że Rosja szykuje się do napaści na Ukrainę. To przecież „Bild” opublikował konkretne plany jeszcze w 2021 roku – przypomina ekspert.
Zachód musi pamiętać o wojnie
Może więc w najnowszym „sensacyjnym przecieku” niemieckiego tabloidu chodzi właśnie o to, żeby przypomnieć społeczeństwom Zachodu, co może je czekać, jeśli rządy ich państw już teraz nie zadbają o kontynuację maksymalnego wsparcia dla Kijowa? Już miesiąc temu na portalu amerykańskiej agencji Bloomberg ukazała się obszerna analiza o znamiennym tytule „A co, jeśli Putin zwycięża?”. Jej wnioski też brzmiały jak ostrzeżenie. Skutki zwycięstwa Rosji będą odczuwalne dla całego świata. – I to nawet nie biorąc pod uwagę, że Donald Trump może wygrać przyszłoroczne wybory i zrealizować swoje publiczne zapowiedzi wyjścia z najważniejszych sojuszy, w tym z NATO, i dogadać się z Putinem co do Ukrainy – podkreślali autorzy publikacji.
⭕#Tak wyglądała sytuacja na Ukrainie🇺🇦w 690 dniu wojny‼🔻 pic.twitter.com/sLXzs4EkbF
— Ryszard Zajdel (@RyszardZajdel) January 15, 2024