59-letnia Giovanna Pedretti zdziwiła się, gdy zeszłego lata wychwyciła w Internecie wpis klienta chwalącego zamówione dania, a jednocześnie zapowiadającego, że ponownie nie zawita w jej progach, bo przeszkadzało mu sąsiedztwo pary homo seksualnej i kalekiego chłopca na wózku. Z tej kuriozalnej recenzji powstał zrzut ekranu. Pedretti zachowała go w telefonie, a oryginalny post niebawem zniknął. Właścicielka kojarzyła, kim może być autor, i gdy ponownie zobaczyła go u siebie, opublikowała na Facebooku ubiegłoroczny kontrowersyjny wpis, wzięty z Google’a; razem z ripostą, przywołującą do porządku piszącego opinię.
Najpierw pochwały, potem obelgi
W okamgnieniu stała się bohaterką, adresatką solidarności i komplementów, a niedługo potem na celownik wzięła ją celebrycka para Biagiarelli-Lucarelli: on, kucharz z zamiłowania, ona – dziennikarka z zawodu specjalizująca się w bezwzględnym dochodzeniu do prawdy. Para przypuściła medialny atak, twierdząc, że początkowy wpis został spreparowany, o czym miałoby świadczyć wiele aspektów, od wyglądu czcionki po styl, prawdopodobnie w celach promocyjnych (bywalcy pizzerii twierdzą jednak, że sala była zawsze pełna i nie istniała potrzeba reklamowania przybytku, tym bardziej przez prowokacyjne teksty). Wówczas w ciągu kilku godzin wokół Włoszki rozpętało się istne tornado szaleństwa i absurdu: fala pochwalna rozprysła się w niekończące się obelgi i oskarżenia o chwytanie się wszystkiego dla rozgłosu. Na miejscu, wywołując właścicielkę z lokalu, zaczęły się pojawiać nachalne ekipy, korespondenci, dziennikarze. Wysłannik dziennika Tg3, rosły i młody, natarczywie domagał się od kobiety wyjaśnień natury technicznej, napierając na nią fizycznie, mimo że ewidentnie odwracała od kamer oczy pełne łez, powtarzając, że nie zna się na niuansach i nie potrafi się przeciwstawić posądzeniu, że recenzja jest zmyślona. Wybrała tylko jeden argument na swoją obronę: „Spójrz mi w oczy”, prosiła dziennikarza. To była ostatnia taka rozmowa.
Mimo tragedii nie ustają kontrowersje ani dylematy, czy w mediach społecznościowych – brutalnie subiektywnej fabryce rzeczywistości, której nie ma – istnieje cień prawdy? Czy o autentyczność recenzji warto kruszyć kopie, ryzykując ludzkie życie, i czy jesteśmy przygotowani na świat, w którym od czwartku do soboty aureola autorytetu może stać się stryczkiem spokoju? Nie do zakwestionowania są trzy prawdy: Pedretti była przesłuchiwana w komisariacie jako osoba poinformowana o faktach (policja badała, czy recenzja nie miała charakteru nawoływania do nienawiści). Sekcja zwłok odbyła się w Instytucie Medycyny Sądowej w Pawii, a śledztwo pod kątem podżegania do samobójstwa prowadzi prokuratura w Lodi.
Trovata morta la ristoratrice di Sant’Angelo Lodigiano, probabile suicidio. Era stata sentita dai carabinieri sulla sua replica a un commento contro gay e disabili, messa in dubbio sui social pic.twitter.com/NoZJ1siy8a
— Tg3 (@Tg3web) January 15, 2024