To byli bardzo pogodni staruszkowie. Tuż przed tragicznymi zdarzeniami obchodzili diamentową rocznicę ślubu. Pani Jadwiga liczyła sobie 87 lat, jej małżonek Franciszek był o rok starszy. Od lat byli na emeryturze. Mieszkali w domku jednorodzinnym w Zawiści, dzielnicy śląskiego Orzesza, przy ul. Pasieki. Choć ich kontakt z otoczeniem był ograniczony, byli lubiani. Przed laty wybudowali sobie kurnik i dorabiali sprzedażą hodowanego drobiu. Od jakiegoś czasu gmina udzielała im pomocy, kierując do pomocy opiekunkę. Pani Jadwiga była bardzo wymagająca, jeśli chodziło o utrzymanie porządku, natomiast pan Franciszek lubił wszystkich pouczać.
Tragicznego dnia staruszek czuł się źle. Ponieważ żona chciała zrobić zakupy, zatelefonowała do zięcia, aby ten zawiózł ją do marketu w centrum. Zięć przyjechał po teściową o godzinie 10, czyli niespełna dwie godziny przed znalezieniem zwłok. Po zakupach spożywczych pani Jadwiga wstąpiła jeszcze do drugiego sklepu, by kupić znicze, które zapaliła na cmentarzu na grobie córki. Po kilku minutach została odwieziona do domu.
Subskrybuj