Niskie płace, słaba dostępność do leczenia, brak liczącej się pomocy społecznej powodowały, że ludzie nie byli w stanie utrzymać się w lokalach komunalnych z relatywnie niskim, regulowanym czynszem. Byli to często ludzie pogrążeni w depresji, załamani, którzy nie zjawiali się na rozprawach o eksmisję i dostawali wyroki bez uprawnienia do lokalu socjalnego, choć większości z nich sąd by takie uprawnienie przyznał, gdyby się tylko pojawili na rozprawie. Były to czasy, kiedy przeważał pogląd, że biedni ludzie to patologia, że sami są winni swojej trudnej sytuacji.
Jednak po przyjrzeniu się przyczynom, dla których ludzie trafiali na bruk, okazywało się, że osoby pozbawiane dachu nad głową to ofiary systemu, w którym ubóstwo, niewypłacalność wynikały z patologicznych form zatrudnienia na tzw. śmieciówkach, zalegania z wynagrodzeniami czy wręcz ich niewypłacania. Żeby być pozwanym o eksmisję, wystarczy nie zapłacić przez trzy miesiące czynszu. To były czasy dwucyfrowego bezrobocia, a prawo do głodowego zresztą zasiłku miało zaledwie kilkanaście procent bezrobotnych. Istniała kategoria ludzi praktycznie bez żadnego dochodu, którzy żyli z pracy na czarno, którą pomoc społeczna elegancko nazywała dorywczą. Ludzie nie płacili czynszu, bo nie mieli środków na podstawowe utrzymanie. Do dziś co piąta polska rodzina pożycza u lichwiarzy (chwilówki), by dotrwać do pierwszego. Wystarczyło, że człowiek pracujący w oparciu o umowę- -zlecenie zachorował, a już był pozbawiony dochodu, bo nie należało mu się żadne chorobowe. A długi czynszowe rosły.
Mimo starań nie zawsze udawało się obronić naszych podopiecznych przed eksmisją na bruk. Wtedy podejmowaliśmy działania zmierzające do wyrwania tych osób z kryzysu bezdomności. Im szybciej, tym lepiej. Bo po kilku latach życia w przytułku dużo trudniej wrócić do normalności.
Dziś głód mieszkaniowy wynika z nadmiernego zagęszczenia. Absurdalnie wysokie ceny mieszkań i najmu sprawiły, że młodego pokolenia nie stać na wyprowadzenie się od rodziców.
Trudno założyć rodzinę i mieć dzieci, jeżeli jedno mieszkanie zajmuje trzypokoleniowa rodzina. Dlatego coraz więcej par decyduje się na zajmowanie pustostanów miejskich. Jeżeli są to pary z dziećmi, policja odmawia interwencji bez wyroku sądowego. A sądy muszą przyznawać dzieciom prawo do dachu nad głową. Więc rodziny te uzyskują prawo do lokalu socjalnego, na który je stać. Problem mieszkaniowy to dziś przede wszystkim problem młodego pokolenia.