Pierwszą falę chłopomanii wykpił już Stanisław Wyspiański w „Weselu”. To tam padają pamiętne słowa wysferzonej inteligentki Racheli: „Mam do chłopów pociąg duży”, a chodzi tu nie o płeć, tylko o stan społeczny (Dzisiaj zresztą Rachela, aby być postępowa, musiałaby zdradzać raczej pociąg do bab.). Sam Stanisław Wyspiański ożenił się i nawet wytrwał w związku z dziewuchą ze wsi (czemu dziwili się przyjaciele), dzięki czemu znał się na rzeczy. Był szczególnie cięty na krążące wówczas wyidealizowane wyobrażenia, ponieważ wiele wskazuje na to, że nie było w tym stadle specjalnego zrozumienia, tylko dużo dzieci.
Historia się powtarza i teraz różni autorzy rzucili się okazywać uczucie chłopom (i naturalnie babom) pańszczyźnianym i dalejże wyliczać ich wielowiekowe krzywdy, za które gotowi by przepraszać. Pytanie tylko: kto miałby to zrobić, skoro niemal wszyscy jesteśmy ich potomkami, a co gorsza – spadkobiercami. To także bywa uważane za naszą klątwę i wiele niechlubnych cech narodu przypisywanych jest właśnie skutkom długotrwałego nas gnębienia. „Satyra na leniwych chłopów” to absolutnie nie nasza lektura; teraz raczej usprawiedliwiamy lenistwo klasowo tym, że nie chcieli męczyć się dla kogoś. Chociaż chyba nie tak znowu lepiej jest męczyć się dla siebie.
Przygnębiająca jest rozmowa z badaczką wsi, którą przeprowadziła Polityka, bo pozostawia wrażenie (i rozmowa, i badaczka, i wieś), że na temat tego, co się z nią aktualnie dzieje, nie mamy zupełnie pojęcia ani my jako ogół społeczeństwa, ani nie ma go sama wieś, a już najmniej zajmujący się nią badacze. Wywiad potwierdza naraz wszystkie wykluczające się wzajemnie opinie. Okazuje się więc, że wieś wpadła w jakiś nieopamiętany wir rozwoju, dobrobytu i pomyślności.
Życie na wsi – ktos dzwoni domofonem i mówi, że sarna zablokowała się w płocie
— Staroń (@natussiaaa) July 25, 2023
Subskrybuj