Zardzewiały, długi na 25 – 30 metrów kuter rybacki wyszedł z libijskiego portu Tobruk. Migranci, przeważnie z Syrii, Egiptu i Pakistanu, zajęli dosłownie każde wolne miejsce na górnych pokładach. Kobiety i od 50 do 100 dzieci umieszczono we wnętrzu statku. Według relacji świadków na łodzi znajdowało się 750 osób. Migranci zapłacili przemytnikom ludzi po 5 tysięcy euro za przewiezienie ich do Włoch.
Nawigowanie tak przeciążoną jednostką okazało się nadzwyczaj trudne, mimo że morze było spokojne. Szybko skończyła się słodka woda, migranci przez dwa dni pili wodę morską. 13 czerwca dwa statki handlowe udzieliły tym nieszczęśnikom pomocy, przekazały im wodę i żywność. Kutrowi asystował okręt greckiej straży przybrzeżnej. Nie wiadomo dokładnie, co stało się później, ponieważ relacje są sprzeczne. Straż przybrzeżna twierdzi, że ludzie na kutrze odrzucili propozycję pomocy. Przywódca greckiej opozycji, były premier Aleksis Tsipras, który po tragedii przybył do portu Kalamata na Peloponezie, potępił takie zachowanie: „Ludzie, którzy się uratowali, mówili mi, że wzywali pomocy. Jaki protokół (prawa morskiego) nie wymaga uratowania przeładowanego statku przed zagładą?”.
Subskrybuj