Było nas w domu czworo. Trzy siostry i ja jeden. Z Podlasia jesteśmy. Biednie było. Ojciec wcześnie umarł i mama sama została. Dwa konie i 4,5 hektara ziemi trzeba było obrobić. Najpierw do miasta poszła siostra, najstarsza była. Sprzątała u pana Kazia pod Warszawą, z polecenia tam trafiła. Porządny facet był z niego, uczył się wcześniej na księdza. I ten Kazio, który pracował jako kierownik wagonu restauracyjnego, mówi do niej któregoś dnia: Potrzebuję zaufanego człowieka, który mi wszystkiego w wagonie dopilnuje. Bo gdy on wracał do Warszawy z trasy, to jechał zmęczony do domu, a całe wyposażenie wagonu zostawało na bocznicy. Byś mi podesłała tego swojego brata. Jak będzie w porządku, to go zatrudnię – nie dawał siostrze spokoju. I w końcu pojechałem, a ten wagon na lata stał się moim domem. Takich wagonów restauracyjnych było wtedy dwadzieścia. Najpierw jeździły pod szyldem Orbisu, a potem przemieniły się na warsy. Wszystko państwowe. A Kaziu najpierw kontrolował te wagony, ale szybko zorientował się, gdzie są najlepsze pieniądze. Pół świata razem zjeździliśmy, a później on umarł na serce.
Ze służbowym paszportem w lepszy świat
Do wojska mnie nie brali, ale byłem za to osiem razy w rezerwie. Wtedy jako kelner, zawsze w mundurze, obsługiwałem ważnych generałów. Największe ćwiczenia Układu Warszawskiego obstawialiśmy, np. „Tarcza 76” w Łasku za Łodzią. Nawet generała Wojciecha Jaruzelskiego obsługiwałem, ale rzadko. Później tylko taki jeden Jasio, jego osobisty kelner, mu usługiwał. Nikt inny nie mógł się do niego zbliżyć, bo służby nie pozwalały.
Na początku jeździłem tylko po Polsce. – Gdy przestanie chodzić w białej koszuli, to go awansujemy – słyszałem niejednokrotnie. Chodziło o to, żebym zapisał się do partii i „czerwoną” koszulę włożył. Wtedy sprawy by przyspieszyły.
– No i co pan zrobił?
– Nigdzie mi się nie spieszyło. Nie zapisałem się nigdy.
– Ale pokusa była?
– Może i była. Naczelnik to był wielki partyjniak i mocno mnie namawiał, ale ten napór przeczekałem. Nie chciałem być w żadnej partii. A po 1963 roku i tak mi dali paszport służbowy i od tej chwili jeździłem już tylko za granicę. Zacząłem poznawać lepszy świat, o istnieniu którego nie miałem pojęcia.
Subskrybuj