Od pierwszej edycji, którą w 2011 roku odwiedziło niespełna 50 tysięcy osób, do tegorocznej, przyciągającej setki tysięcy mieszkańców i turystów z całej Polski – Light.Move.Festival. przepoczwarzył się z niedużego, lokalnego wydarzenia z potencjałem w największy festiwal światła w Polsce i jedno ze sztandarowych wydarzeń Łodzi. Nic dziwnego, bo każdego roku, spacerując wieczorami po obszarze festiwalowym w centrum miasta, uczestnicy widzą, jak Łódź zmieniła się za sprawą rewitalizacji – stała się bohaterką sama w sobie. Oświetlone kamienice Piotrkowskiej, zrewitalizowany plac Wolności, odnowione pasaż Schillera i park Staromiejski przypominały, jak wiele miasto zyskało w ostatnich latach. Festiwal nie tylko upiększa, lecz także uczy patrzeć uważniej. Zachwycać się detalami architektonicznymi, które na co dzień giną w pośpiechu i rutynie. Tym samym festiwal będący wydarzeniem łączącym sztuki wizualne z nowymi technologiami dodatkowo umacnia wizerunek Łodzi jako miasta nowoczesnego i niesztampowego. Organizatorzy nie ukrywają, że piętnasta edycja ma szczególne znaczenie. Ostatni jubileusz przypadł przecież na czas pandemii i odbył się jedynie symbolicznie – w internecie i na niebie. Teraz przyszedł czas na prawdziwe świętowanie.
I było co świętować. Największe wrażenie zrobiła projekcja 360 stopni na placu Wolności, gdzie dwanaście budynków zamieniło się w gigantyczne ekrany, tworząc niespotykany dotąd miejski amfiteatr światła. Projekcje na budynkach uzupełniła gigantyczna 13-metrowa instalacja świetlna „Słońce” polskiego artysty Jarosława Koziary, która rozświetlała niebo nad zwiedzającymi. Publiczność długo nie mogła oderwać wzroku od dynamicznych mappingów, które opowiadały historię miasta, jego kultury i przemian. Łodzianie – i nie tylko oni – znów przekonali się, że dobrze znane miejsca potrafią zaskoczyć, gdy podkreśli się ich piękno światłem.
Szczególne emocje i oklaski tłumów wzbudziły mappingi na pałacu rodziny Poznańskich. Monumentalna rezydencja „łódzkiego Luwru” została oświetlona z trzech stron, a jej ogrodowa elewacja stała się płótnem dla przejmującego mappingu bułgarskiej grupy MP-Studio inspirowanego wierszem „Marzenie” Abramka Koplowicza – chłopca z łódzkiego getta, który nie zdążył zrealizować swoich pragnień o podróżach w różne zakątki świata. W połączeniu z muzyką skomponowaną przez Michała Kaweckiego specjalnie na tę okazję widowisko stało się jednym z najbardziej poruszających momentów festiwalu. Z drugiej strony pałacu wyświetlono mapping francuskiej grupy Spectaculaires, która zabrała oglądających w podróż w czasie po nurtach w sztuce malarskiej – rokoka, impresjonizmu, secesji, awangardy, a nawet street artu. Projekcje dwóch mappingów dopełniły artystyczne iluminacje architektury od ulicy Zachodniej.

Niezwykły pokaz można było oglądać na kościele pw. Podwyższenia Świętego Krzyża przy ulicy Sienkiewicza. W tym roku mapping na kościele był większy i poza wieżą objął także boczne nawy kościoła. Efekt był spektakularny – mapping oparty na wizualnej podróży od czystych, matematycznych form do żywej, pulsującej architektury inspirowanej naturą. Pomimo lokalizacji oddalonej od ulicy Piotrkowskiej projekcja przyciągnęła tłumy oglądających, stając się jednym z najciekawszych punktów tej edycji.
Dobrym posunięciem organizatorów było stworzenie nowych atrakcji, których nie było w poprzednich edycjach festiwalu światła. W parku Sienkiewicza powstała strefa LMF Kids. Tłumy rodzin z dziećmi w parku przemawiały same za siebie. Podczas spaceru można było podziwiać gigantyczne podświetlone grzyby i ważki, fluorescencyjną łąkę kwiatów oraz malownicze projekcje na drzewach. Dzieci tworzyły także z animatorami kultury własne instalacje artystyczne, malując obrazy farbami podświetlanymi lampami UV. Inną nowością w programie był pokaz mody na ulicy Piotrkowskiej przygotowany przez organizatora wydarzenia pod wodzą Laury Gabryjączyk, Beaty Konieczniak, Nikoli Totoń i Niny Tambor. Tysiące ludzi podziwiało modelki jako żywe instalacje świetlno-artystyczne idące w rytm muzyki lat 80. Duże zainteresowanie festiwalowiczów nowymi atrakcjami daje szanse na stałe wpisanie ich do programu w kolejnych edycjach. To właśnie różnorodność atrakcji sprawia, że LMF przyciąga publiczność w każdym wieku i z różnych środowisk – rodziny z dziećmi, młodzież, seniorów, a także turystów z całego kraju i Europy.
Z kolei już od kilku lat na stałe w programie festiwalowym zagościły przystanki muzyczne, których w tym roku było znacznie więcej niż w poprzednich edycjach. W różnych częściach miasta rozbrzmiewały jazz, muzyka klasyczna i pop – od Krzesimira Dębskiego i Orkiestry Kameralnej Primuz grających muzykę filmową z takich klasyków kina, jak „Noce i dnie”, „Trędowata”, „Pan Tadeusz” czy „07, zgłoś się” poprzez De Mono, Rebel Babel Ensemble występujące z Natalią Kukulską, Mery Spolsky i raperem Eldo aż po młodych artystów stawiających swoje pierwsze kroki na scenach muzycznych, jak Bonaventura, Hengelo oraz Martini Police. Na jubileuszową edycję zaproszono także Orkiestrę OSP Nadarzyn, która przemaszerowała ulicą Piotrkowską do parku Staromiejskiego, gdzie na scenie wykonano układ choreograficzny. Festiwal, jak co roku, udowodnił, że łączenie sztuk wizualnych i muzyki daje efekt synergii, który trudno znaleźć gdzie indziej.
Czy były rozczarowania? Pogoda tym razem sprzyjała, więc widzowie mogli się cieszyć spacerami bez deszczu. Jedyne, na co można było narzekać, to… niedosyt. Trzy wieczory z festiwalem mijają błyskawicznie, a apetyt na światło rośnie z roku na rok.
Jubileuszowa edycja jest podsumowaniem piętnastu lat pracy organizatorów, ale też wyznacza kierunki, w jakich rozwijać się będzie festiwal w kolejnych latach. Wydarzenie na stałe zapisało się w kalendarzu miasta i jest jedną z jego wizytówek. Bo Łódź światłem pisana ma w sobie coś magnetycznego. I dopóki festiwal trwa, dopóty łatwiej zapomnieć o stereotypach, które wciąż ciążą na wizerunku Łodzi. Światło rozprasza ciemność – i pokazuje, że Łódź naprawdę potrafi lśnić.