R E K L A M A
R E K L A M A

Dziennik pokładowy podróży w miejscu. „Kieszonkowa metropolia” Tabaczyńskiego

Można by potraktować książkę jako wyrafinowane case study; rozważania eseisty nad tożsamością miejsca swego urodzenia. Ale poziom tego wyrafinowania, wyrażony w prozie literackiej, uzależnia czytającego. Poza tym to książka nie tylko o Bydgoszczy, bo miast takich jak to jest w Polsce wiele – miast mających problem z identyfikacją.

Fot. M. Tabaczyński

Miast niczyich i nijakich, a nakładających na mieszkańców więzy zobowiązań. A czym uwięziła Bydgoszcz Michała Tabaczyńskiego? „Swoją mizerią, nijakością, brzydotą, które ja miałem odpowiednio za: wspaniałość, wyjątkowość, urodę – pisze autor. – Więziło mnie tym niemym szantażem, bo wiedziałem, że to niczyje miasto nie ma nikogo, kto by tak dobrze o nim myślał, więc kiedy tylko wyjadę – byłem pewien – zostanie samo”.

Odczucie pisarza nie płynie znikąd. Jest utrwalone w umysłowości pokoleń, dostrzeżone przez poprzedników w literackim rzemiośle: Tadeusza Nowakowskiego, Zbigniewa Raszewskiego, Grzegorza Musiała… To oni nazwali Bydgoszcz bezpańską. W katalogu bydgoskich kompleksów te nazwiska lśnią blaskiem, ale zbyt słabym, by rozjaśnić

marne samopoczucie

większości mieszkańców i ich potulność wobec czasu. Dziś, gdy w substancję miasta wpompowano ogromne pieniądze, jego zewnętrzny wizerunek ulega widocznej poprawie. Przyjezdni podziwiają urodę miasta, dzielą się pozytywnymi wrażeniami i dostrzegają niemieckie wpływy, szczególnie w architekturze. Ale nie wiedzą, bo skąd mają wiedzieć, czy to miasto muzyki, zieleni, rowerów, a może NATO? Wszak są tu ważne natowskie instytucje. Ale to nie przyjezdni docierają do progu definicji tożsamości. To zadanie dla pisarza. Dobrze, że tu urodzonego.

 

Subskrybuj angorę
Czytaj bez żadnych ograniczeń gdzie i kiedy chcesz.


Już od
22,00 zł/mies




2025-06-09

Henryk Martenka