Czas wreszcie, żeby skutecznie zakończyć walkę z dezinformacją – z tezą o rzekomym zamachu smoleńskim, która pozwoliła PiS-owi zdobyć władzę, a Rosjanom spolaryzować i skłócić Polaków. Qui bono? Kto skorzystał na „zamachu”? Odpowiedź jest prosta i niebudząca wątpliwości, że Prawo i Sprawiedliwość oraz Rosjanie.
PiS wydał miliony złotych z publicznych pieniędzy, żeby za pomocą forsowania spiskowej teorii o zamachu podtrzymywać swoje rządy. To był kamień węgielny i mit założycielski pisowskich rządów. Wystarczy jednak obejrzeć choćby reportaż Piotra Świerczka „Siła kłamstwa”, żeby przekonać się, jakich manipulacji dopuściła się podkomisja Antoniego Macierewicza, badająca przyczyny katastrofy smoleńskiej. To ona miała „udowodnić” tezę o zamachu. Według strony factcheckingowej demagog.org.pl walczącej z dezinformacją w 2012 roku w zamach wierzyło 25 proc. Polaków, a w 2020 – 34 proc. Według najnowszych sondaży 29 proc. popiera tę tezę, a jednocześnie w zamach wierzy ponad 75 proc. elektoratu PiS. Dlaczego wierzą w to, co nie zostało w żaden sposób dowiedzione? Odpowiedź jest prosta: bo jest to zgodne z ich wyobrażeniami o świecie i potrzebami emocjonalnymi, utrwalającymi konsonans poznawczy lub tzw. confirmation bias. Przyznanie, że ta wiara jest błędem, byłoby dla nich szokiem poznawczym. Innymi słowy, ich oparty na iluzji świat rozpadłby się jak domek z kart i zwalił się im na głowę. Dlatego będą trwać w kłamstwie i bredzić o zamachu smoleńskim. I jest to przypadek m.in. Antoniego Macierewicza, Jarosława Kaczyńskiego czy Jacka Sasina.
Jacek Sasin, były wicepremier, gość programu Moniki Olejnik „Kropka nad i”, od lat powtarza, że w Smoleńsku doszło do zamachu. Zamiast odnieść się do zarzutów wobec Macierewicza i jego zespołu (41 zawiadomień do prokuratury, w tym 24 wobec Macierewicza, m.in. o zdradę dyplomatyczną), zaatakował prowadzącą słowami: „Pani wmawia, że był wypadek (w Smoleńsku – M.P.), a Putin jest aniołkiem”. W głowie Sasina nie mieści się, że mógł to być wypadek, i że ci, którzy nie wierzą w zamach, mogą jednocześnie uważać Putina za zbrodniarza. Sasin nie wierzy w „zwykły wypadek”, ale dowodów na to, że to był zamach, po prostu NIE MA, mimo wydania przez podkomisję smoleńską Macierewicza ponad 100 milionów złotych, by taką tezę potwierdzić! Kolejnym bredniom polityka PiS dała odpór Monika Olejnik, żądając od Sasina przeprosin za wmawianie jej, że uważa Putina za „aniołka”. Nie trzeba być „adwokatem Putina”, by nie wierzyć w kłamstwo smoleńskie!
Obrażanie, hejtowanie i dzielenie ludzi, wypowiadanie niewyobrażalnych głupot w stylu „Rosja i Niemcy uznały, że trzeba zamordować pana prezydenta” (wypowiedź Antoniego Macierewicza) – to stały repertuar pisowskiej dezinformacji, obecnej w prawicowych mediach i przenoszonej przez polityków PiS do pozostałych. Pluralizm i wolność poglądów nie mogą służyć szerzeniu kłamstw, a ich nosiciele powinni być wypraszani z programów, bo psują debatę publiczną swoimi psychologicznymi fobiami. Dla propagandy kłamstwa smoleńskiego i jego wyznawców w przyzwoitych mediach miejsca nie ma i być nie powinno. Najwyższy już czas zaszczepić społeczeństwo przeciwko wirusowi politycznej dezinformacji!