Otrzymała z Funduszu Sprawiedliwości kilkadziesiąt milionów złotych, ale zdaniem śledczych odbyło się to z pogwałceniem prawa. Ponad pół roku temu, 26 marca, kilka minut po godzinie 6 rano, funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego zatrzymali księdza, a następnie sąd zadecydował o jego aresztowaniu. W areszcie przebywa do dziś.
Gdy duchowny trafił za kraty, na sztandary wzięli go politycy Prawa i Sprawiedliwości oraz Suwerennej Polski, a w jego obronie odbywają się w Warszawie regularne protesty.
Modlitwa za nieprzyjaciół
Wpisuję w nawigację cel: Warszawa, areszt śledczy, ulica Kłobucka. Wyskakuje informacja: czynne całą dobę. Ruszam. Dzielnica Wyczółki. Pełno tu zakładów wulkanizacyjnych i parkingów na placu po dawnej komendzie milicji. Druga strona ulicy to już całkowicie inny świat – nowe bloki z lokalami użytkowymi na parterze, a tam turecki barber, salony piękności i nowoczesne kawiarnie. Głośno. Co kilka minut dają o sobie znać startujące samoloty – lotnisko Okęcie to stąd zaledwie kilkaset metrów. Dochodzi godz. 19, gdy dojeżdżam na miejsce. Przed murem aresztu panuje podniosła atmosfera, przepełniona politycznym i religijnym uniesieniem. Przyszło kilkadziesiąt osób, ale tłum z minuty na minutę gęstnieje. Starszy siwy pan ustawił nagłośnienie i zaczyna próby, czy kable dobrze podłączone. Inni uczestnicy dumnie zaś prezentują transparenty. Na jednym napis: Jako synowie Boga nie możemy być niewolnikami. Na kolejnym: Uwolnić księdza Michała. Nagle tłum cichnie, bo na dziedziniec wjeżdża więźniarka. Bezszelestnie zasuwa się za nią żelazna brama.
Subskrybuj